Nowości
18.04.2024
❧ dodano komiks nr 238 - Cienie w Chmurnej Wieży

06.04.2024
❧ dodano komiks nr 161 - Technomagiczny konkurs

25.03.2024
❧ zaktualizowano odtwarzacze wideo - SEZON 1 FULL HD

18.03.2024
❧ dodano komiks nr 228 - Magia Flory i Miele

14.03.2024
❧ dodano komiks nr 237 - Dobry pomysł

08.03.2024
❧ dodano komiks nr 205 - Magia Winx Rock

19.02.2024
❧ dodano komiks nr 171 - W świecie snów

18.02.2024
❧ dodano komiks nr 208 - Siła natury

17.02.2024
❧ dodano komiksy nr 217, 218, 220, 221, 224, 226, 227, 229-231, 233, 234

14.02.2024
❧ dodano komiks nr 236 - Nowy początek

24.01.2024
❧ naprawiono muzykę z 2 sezonu

Użytkowników Online
 Gości Online: 0
 Użytkownicy Online: 1
 Zarejestrowanych Użytkowników: 2,050
 Najnowszy Użytkownik: ~Betty
Dzisiejsi Solenizanci
julitka0148625

Twórczość
Opowiadania
❧  Rhythm of the war  ☙

AutorRhythm of the war
~LunaFin
Użytkownik

avatar
Dodane dnia 13-08-2015 20:27
Ogólnie rzecz biorąc mam skłonności do skakania na głęboką wodę, dlatego też prezentuje wam to coś. Ponieważ nie mogę nic zdziałać jeśli chodzi o moje miniaturki, postanowiłam wziąć się za opowiadanie. A ponieważ normalnością i zdrowym rozsądkiem nie grzeszę, jest to pierwsze (chyba) opowiadanie o drugim pokoleniu jakie pojawiło się na tym forum.
Jedyna informacja ważna w całej sytuacji brzmi:
Ożywcie sobie Nabu! Nie wiem jak to zrobicie, to zależy od was, ale ma on w waszej wyobraźni obudzić się z tego "wiecznego".
Wbrew pierwszemu rozdziałowi, romansidła będzie tu nie wiele.
Kończę ględzenie i zapraszam do czytania.

-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Rozdział 1

Mimo wyjątkowo później pory, Waves nadal tkwił w teatrze i w po raz setny powtarzał układ. Aby dostać rolę w najnowszej odsłonie Aladyna, musiał wykonać go perfekcyjnie. Zależało mu na tym jak na niczym innym, to był jego cel i on zamierzał go osiągnąć.
Chłopak jeszcze raz wziął głęboki wdech po czym powtórzył najtrudniejszą część choreografii. Nagle, w połowie obrotu, stracił równowagę i z hukiem padł na drewniane deski obijając sobie czaszkę. Jęknął cicho i z trudem usiadł, z tyłu podpierając się jedną ręką. Drugą przeczesał sięgające do połowy szyi brązowe włosy, sprawdzając czy nie rozciął sobie skóry.
- Niezła wywrotka- odezwał się dyrektor teatru wchodząc na scenę. Widząc go, Waves podniósł się gwałtownie. Jednak szybko tego pożałował kiedy ból w tylnej części czaszki znów dał o sobie znać.
- Dobry wieczór, proszę pana.
Dyrektor spojrzał na chłopaka z uśmiechem po czym wsadził ręce do kieszeni spodni i zaczął się wpatrywać w jakiś punkt wysoko na widowni.
- Wiesz- odezwał się w końcu nie patrząc na Waves' a. - tak sobie ostatnio myślałem- jesteś młody zdolny, występujesz w musicalach od wielu lat...
- Od jedenastu. - Mężczyzna posłał mu pytające spojrzenie. - Tańczę tutaj już jedenaście lat. Zacząłem gdy miałem dziewięć lat, proszę pana. - wyjaśnił wpatrując się w czubki swoich butów. Dyrektor roześmiał się głośno po czym podszedł do niego i poklepał go po ramieniu.
- Sam widzisz ile masz doświadczenia. Właśnie dlatego mam dla ciebie wyjątkowe zadanie. - Waves przełknął ślinę i odwrócił wzrok starając się uniknąć spojrzenia szefa.
- To zaszczyt...
- Chce żebyś był w grupie tancerz, którzy zaczną występować w teatrze w Magix - powiedział dyrektor uśmiechając się szeroko. Jego oczy błyszczały wesoło zza okularów połówek.
- W Magix? - wydukał Waves mając nadzieje, że się przesłyszał.
- Tak, w Magix! - Mężczyzna klasnął w ręce i obrócił się tyłem do tancerza. - Już od pewnego czasu te trzy wielkie kompanie zarządzające większością naszych broadwayowskich teatrów chciały coś tam zorganizować, ale dopiero niedawno udało im się dojść do porozumienia i załatwić odpowiedni budynek.
- Ale przecież to na innej planecie, w innym wymiarze!
- I co z tego? Mają już w miarę skompletowaną ekipę tam, na miejscu, ale chcą by pojechało tam też paru aktorów stąd, z Broadwayu, z Nowego Jorku, z Ziemi! Każdy teatr musi wysłać tam przynajmniej jednego aktora stale występującego na jego deskach, a ty nadajesz się idealnie. Jesteś niesamowitym tancerzem, krytycy wiele razy chwalili twoje występy, nawet jak grałeś drugoplanowe role, a jeszcze do tego - chytry uśmieszek wykwitł na pomarszczonej twarzy dyrektora - jest jeszcze jedna rzecz, która może cię zainteresować.
- Jaka?
Mężczyzna znów odwrócił się tyłem do chłopaka i zaczął pogwizdywać sobie wesoło. Waves coraz bardziej się niecierpliwił. Już miał się odezwać kiedy dyrektor łaskawie postanowił udzielić mu odpowiedzi.
- Disney ma swoich szpiegów wszędzie i bardzo szybko dowiedział się o nowy przedsięwzięciu. Zapłacił jakąś niebotyczną sumkę, by pierwszym musicalem wystawianym w nowy teatrze był "Król lew".
Waves' owi szczęka opadła. "Król lew" był najbardziej dochodowym i najbardziej obleganym przedstawieniem jakie w tej chwili wystawiano na Broadwayu. Każdy aktor marzył by w nim wystąpić, nawet jeśli miałoby to oznaczać wciśnięcie się w białą papierową sukienkę i tańczenie z ptakami przyczepionymi do głowy.
Waves zagryzł wargę nie do końca wiedząc co powiedzieć. Z jednej strony cieszył się, że został wyróżniony przez samego dyrektora, ale jednocześnie trochę się bał. Owszem był czarodziejem, potrafił posługiwać się magią jednak pamiętał jakim zdenerwowaniem reagowali kiedyś jego rodzice na choćby małą wzmianką o "tamtym" świecie. Nigdy nie odkrył dlaczego nie chcieli rozmawiać o Magix, nie zdążył ich o to zapytać.
- To co? Zgadzasz się? - Z zamyślenia wyrwał go głos dyrektora. Chłopak zmarszczył czoło analizując wszystkie za i przeciw. Wiedział, że jest to dla niego wielka szansa, której najprawdopodobniej nigdy więcej nie dostanie. Jego rodzice chcieliby by ją wykorzystał.
- Do tego słyszałem, że możliwe, że przydzielą ci główną role - dodał mężczyzna widząc, że czarodziej nadal się waha.
To przeważyło szalę. Możliwość zagrania głównego bohatera w tak prestiżowym przedstawieniu jak "Król lew" była największym marzeniem Waves' a odkąd po raz pierwszy raz przekroczył próg teatru by razem z rodzicami zobaczyć swój pierwszy musical.
- Oczywiście, proszę pana- powiedział stając na baczność i salutując.
- I to rozumiem! - zawołał wesoło dyrektor. - Tylko pospiesz się z pakowaniem, bo za tydzień musisz być na miejscu. - powiedział po czym raźnym krokiem opuścił scenę.
- Za tydzień? - wyszeptał do siebie chłopak opadając na kolana. - W co ja się wpakowałem.

***
Ogromne krople deszczu stukały głośno w okno, a ciemne, prawie czarne niebo, raz po raz przecinała długa błyskawica. Melodie stała przy oknie w swoim pokoju i z niesmakiem przyglądała się tym nad wyraz denerwującym zjawiskom pogodowym.
- Moon, zrób coś z tym! - zawołała kiedy głuchy odgłos grzmotu wstrząsnął teoretycznie magiczną szybą. Jej przyjaciółka wzruszyła ramionami po czym podniosła rękę i nie odrywając wzroku od jakiegoś kolorowego pisemka, magicznie zasunęła zasłonę.
Znów huknęło
- Wiesz dobrze, że nie o to mi chodziło - mruknęła dziewczyna odwracając się do współlokatorki. - Jak ja niby mam wybrać się do Magix.
Melodie lekko podłamana opadła na kanapę.
- Trzeba było się nie angażować w te całe "musicale".
- Potrzebuję kasy, a ty bardzo dobrze zdajesz sobie z tego sprawę - burknęła Mel krzyżując ręce na piersi. Moon wybuchnęła głośnym śmiechem odrzucając do tyłu krótkie blond włosy. Jej przyjaciółka zawsze brała wszystko strasznie dosłownie i miała problem z wyczuciem ironii. Ale jej to nie przeszkadzało, lubiła czasem ją podenerwować.
- Oj, wiesz, że się z tobą droczę. - Czarodziejka księżyca machnęła ręką. - A zresztą z cukru nie jesteś, nie roztopisz się.
- No niby tak... - Melodie naburmuszyła się jeszcze bardziej. Wyjście gdziekolwiek w taką pogodę nie było jej największym marzenie, ale musiała być na tym przeklętym spotkaniu, a wcześniej chciałaby jeszcze trochę poćwiczyć. Marzyła jej się jakaś nieduża rola drugoplanowa, ale jednak coś więcej niż tylko tło. A do tego potrzebowała ćwiczeń, ćwiczeń i jeszcze raz ćwiczeń. Sala taneczna w Alfei była wiecznie okupowana przez "baletnice", ich salon prezentował wyjątkowo małe rozmiary, więc zostawał jej jeszcze tylko nowo wyremontowany teatr w którym niedługo miała zacząć występować.
- Jak chcesz zdążyć na autobus to musisz już wyjść - stwierdziła spokojnie Moon.
Melodie posłała jej zdziwione spojrzenie i niepewnie zerknęła na wiszący na ścianie zegar. Jej przyjaciółka miała racje. Zerwała się na równe nogi, chwyciła swoją torbę i nawet się nie żegnając, wybiegła. Nie zwracając uwagi na deszcz przebiegła przez dziedziniec i w ostatniej chwili złapała autobus.
Dopiero kiedy po dziesięciu minutach morderczego biegu, cała mokra, wpadła do teatru, odetchnęła spokojnie. Tak jak przypuszczała, główna sala do ćwiczeń była zupełnie pusta więc miała jakieś czterdzieści minut tylko dla siebie. Zaklęciem, które podpatrzyła u Moon, wysuszyła sobie włosy i ubranie po czym podjęła mozolne próby zmuszenia sprzęt grający do wydania z siebie jakiegoś dźwięku. Oczywiście jako czarodziejka tańca i rytmu mogła na upartego wyczarować własne głośniki, ale jakoś nie lubiła tego robić. Według niej muzyka miała swoją własną niepowtarzalną magie, której nie należało mieszać z żadną inną. A przynajmniej tak powtarzała jej mama.
- Co za szmelc - warknęła waląc pięścią w górną pokrywę radia. To, jak na złość, zaszumiało, zaterkotało po czym zgasło definitywnie. Melodie westchnęła żałośnie i z trudem odsunęła całkiem pokaźną wieże od ściany. Następnie zaczęła z coraz bardziej rosnącą irytacją oglądać stos kabli podłączonych do urządzenia. - Jak się to ustrojstwo resetuje? - zapytała siebie samą próbując sobie przypomnieć coś z technicznego bełkotu jednego z jej przyjaciół, Rayana. Nic jednak nie przychodziło jej do głowy.
I w tym momencie ktoś wszedł

***
Waves mógł spokojnie uznać, że Magix go nie lubi. Przez pierwszy dwa dni jego pobytu nic tylko lało, grzmiało i błyskało. Zrezygnował więc ze zwiedzania miasta i ograniczył się tylko do zaopatrzenia się w najważniejsze produkty żywnościowe, rozkład jazdy autobusów oraz zorientowanie się jaka dokładnie odległość dzieli jego malutkie mieszkanko i nowy teatr.
Niestety była to odległość dość spora.
Chłopak stał przed ogromnym szklanym wejściem i nie zważając na deszcz przypatrywał się swojemu nowemu miejscu pracy. Nie przypuszczał, że teatr będzie tak duży. Mógł spokojnie obstawiać, że w środku znajdują się co najmniej dziesięć sal tanecznych, a główna scena pomieści prawie tysiąc widzów. Czyli tyle ile mieściły największe teatry na Broadwayu. Dach i boczne ściany budynku wyłożone były jakimś niebieski tworzywem, przez co sprawiały wrażenie jakby falowały. Nad głównym wejściem zamontowano ekran, który miał w przyszłości wyświetlać tytuły musicali.
Waves niepewnie wkroczył do środka. Mijając robotników, którzy nadal wykańczali wnętrze głównego hallu, zszedł schodami do piwnicy i bez trudu znalazł pomieszczenie w którym miało się odbyć spotkanie. Tak jak przypuszczał nikogo jeszcze nie było.
A przynajmniej tak mu się wydawało przez całe pięć sekund. Właśnie po takim czasie jego mózg w końcu zarejestrował parę granatowych tęczówek, które wpatrywały się w niego ze zdumieniem. Pod jedną z pokrytych lustrami ścian, siedziała najwyżej osiemnastoletnia dziewczyna. Sięgające do połowy pleców czarne włosy miała związane w wysoki kucyk, a sądząc po jej dość luźnym ubiorze musiała być jedną z tutejszych tancerek.
- O, cześć - powiedziała podnosząc się z podłogi i otrzepując się z jakiś niewidzialnych pyłków.
- Nie chciałem przeszkadzać, nie przypuszczałem, że ktoś tu będzie- mruknął Waves próbując się wycofać. Dziewczyna tylko machnęła ręką po czym zamaszyście kopnęła stojące obok niej radio.
- Nie musisz przepraszać, przecież sobie tej sali nie rezerwowałam. - Znów wymierzyła kopniaka, a urządzenie jakoś dziwnie zacharczało. Tancerka popatrzyła na nie zrezygnowanym wzrokiem. - Wiesz może jak uruchomić to ustrojstwo?
- Na pewno nie waląc w nie z całej siły. - Waves parsknął śmiechem czując jak jego mięśnie powoli się rozluźniają. - O dziwo wiem. To ziemska technologia, mieliśmy taki w pierwszym teatrze w którym występowałem.
Chłopak uklęknął przy radiu i nacisnął parę przycisków. Z rozstawionych w pomieszczeniu głośników rozbrzmiały pierwsze takty jakiejś skocznej melodii. Waves zmarszczył czoło kiedy mimo wielu prób nie udało mu się zidentyfikować utworu
- Dzięki wielkie. - Dziewczyna uśmiechnęła się szeroko. - A tak w ogóle to jestem Melodie.
- Waves - odpowiedział wstając. - To skoro już uruchomiłem to ustrojstwo, to może coś byś zatańczyła. W końcu chyba po to przyszłaś?
Melodie przewróciła oczami, ale nie protestując wyszła na środek sali. Kiedy zaczęła tańczyć chłopak spokojnie mógł stwierdzić, że była chyba najlepszą tancerką jaką widział. Jej ruchy były płynne i rytmiczne, bez większego problemu łączyła ze sobą wiele różnych tańców, tworząc w ten sposób swój własny niepowtarzalny styl. Widać było, że urodziła się by tańczyć.
- Niesamowite-- powiedział Waves kiedy dziewczyna skończyła pokaz.
- Naprawdę tak uważasz. - Dziewczyna spuściła wzrok, a na jej bladych policzkach wykwitł delikatny rumieniec. - To może teraz ty coś mi pokarzesz?
Waves już miał coś odpowiedzieć, ale w tym momencie do pomieszczenia wkroczyło trzech innych aktorów. Nim minęło pięć minut cała sala wypełniła się gwarnymi rozmowami ponad dwustu osób. Wśród artystów byli ludzie w każdym wieku, od kilku dziesięciolatków po dwóch czy trzech aktorów grubo po sześćdziesiątce. W końcu kiedy pojawili się ostatni tancerze do sali w kroczyła pani dyrektor. Była to kobieta niezbyt wysoka o wąskich ustach, wodnisty oczach i szpiczastym nosie. Posiwiałe włosy miała związane w ciasny kok, a swoim przeszywającym wzrokiem dokładnie mierzyła każdego artystę. Za nią szedł jej pomocnik wysoki, patyczkowaty młodzieniec obcięty na "zapałkę" z czarnymi okularami osadzonymi na piegowatym nosie. W rękach niósł ogromny stojak na którym wisiał plakat reklamujący musical "Król Lew".
- Cisza! - krzyknęła dyrektorka. Wszyscy momentalnie ucięli wszystkie rozmowy. Kobieta znów potoczyła wzrokiem po zgromadzonych. Waves odruchowo wzdrygnął się kiedy poczuł jej spojrzenie na sobie.
- I tak ma być - powiedziała wykrzywiając usta w coś co od biedy można było nazwać uśmiechem. - Witam wszystkich na pierwszym oficjalnym zebraniu aktorów, którzy będą występować pod tym dachem. Jest nas ponad dwieście osób więc oszczędzimy sobie ceregieli z poznawaniem każdego, będziecie to robić podczas prób. Nie chcę przeciągać więc od razu przejdę do konkretów. Dokładny grafik prób wisi w korytarzu, zapoznajcie się z nim. Zapewne zorientowaliście się już co będziecie wystawiać podczas oficjalnego otwarcia. - W tym momencie ponad dwieście głów pokiwało twierdząco głowami. Pani dyrektor kontynuowała. - Ponieważ nie mamy czasu by bawić się w przesłuchania, od razu przydzieliliśmy rolę. Każdy dostanie informacje kogo gra, a także scenariusz, do jutra do wieczora na maila. To chyba wszystko. Pamiętajcie, że otwieramy już za trzy miesiące! Koniec spotkania!
Kobieta klasnęła w ręce, odwróciła się na pięcie i szybkim krokiem opuściła pomieszczenie. Za nią, z trudem utrzymując równowagę, wyszedł jej zastępca nadal trzymający ogromny plakat.
W sali zawrzało jak w ulu. Wszyscy aktorzy byli zdziwieni tak krótkim okresem do otwarcia. Szczególnie, że musical, który mieli wystawiać, wymagał wielkiego nakładu pracy także ze strony technicznej. Większość ludzi uważała, że cała magia "Króla Lwa" kryła się właśnie w niesamowitych wręcz kostiumach.
Waves nie znał bliżej nikogo z artystów, więc skierował się do wyjścia. Z trudem przecisnął się przez tłum i już miał wyjść na zewnątrz budynku, kiedy usłyszał jak ktoś go woła. Obrócił się gwałtownie i zobaczył Melodie biegnącą w jego stronę.
- Prawie bym zapomniała. - Dziewczyna uśmiechnęła się do niego łagodnie, a w jej dłoni nagle pojawił się nieduży skrawek papieru. - Ogólnie przyjaciółka by mi nie wybaczyła gdybym nie dała ci tego - powiedziała wciskając chłopakowi karteczkę. Był na niej zapisany jej numer.
- Dzięki - zdołał w końcu wydukać Waves. Lecz Melodie zdążyła już wybiec na zewnątrz i teraz pędziła ulicą próbując schronić się przed deszczem.
A on stał tam jeszcze przez chwilę moknąc. W dłoniach cały czas obracał ten mały kawałek papieru.
***
W miejscu o którym nikt nie wie, jest biblioteka, której nikt nie widział. Tam, na półce, która nie istnieje, stoi książka, której nie ma. Nikt jej nigdy nie czytał, bo nie ma w niej liter.
Ale ta książka jest potężna.
Magiczna.
I bardzo niebezpieczna.



(c) Meredith
Miniaturki / Opowiadanie / Grafika / Mój blog
Oficjalny członek stowarzyszenia "Klub Wrogów Klawiatury"
55268354 http://dziecismoka.blogspot.com/ Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: Rhythm of the war
*Lunaris
Moderator

avatar
Dodane dnia 14-08-2015 12:48
To dopiero pierwszy rozdział, więc nie mogę wiele powiedzieć o fabule. Opowiadanie zapowiada się jednak ciekawie. Polubiłam Waves' a, ciekawi mnie, dlaczego Layla i Nabu (no bo to jego rodzice, oczywiście!) nie chcieli mówić o Magix. Liczę na to, że w następnym rozdziale pojawi się Rayan oraz potomkowie Flory i Helii oraz Bloom i Sky' a. A może któraś para nie będzie miała dziecka?
Zastanawiam się, czy któraś z postaci będzie wolała ciemną stronę mocy, albo znacznie różniła się od swych rodzicieli? Zamęczę Cię tymi pytaniami.
Ostatni fragment strasznie mi się spodobał, tylko podsyca typową dla mnie ciekawość.
Mnóstwa weny!



(c) ja
Pewien fragment został ukryty na życzenie autora. Zaloguj się aby go zobaczyć.


Edytowane przez Suzanne dnia 14-08-2015 14:50
55980925 Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: Rhythm of the war
~LunaFin
Użytkownik

avatar
Dodane dnia 23-08-2015 16:07
Przedstawiam wam drugi rozdział mojego opowiadania.Jest strasznie chaotyczny. Nie jest jakiś bardzo genialny, ale mam nadzieje, ze z każdą kolejną częścią mój styl się poprawi.
Zapraszam do czytania i komentowania
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Gdzieś w wszechświecie, na którejś planecie, znajduje się wyspa. Na tej wyspie stoi nieduży dwór otoczony lasem. Od lat jest zamknięty na głucho. Winorośl porosła mur wokół niego, a ogród w środku stał się dziki i nieprzyjazny. W dworze jest biblioteka z wieloma książkami pokrytymi kurzem. Ale to nie one są najciekawsze.
Na środku pomieszczenia stoi gablota, a w niej leży miecz. Złota rękojeść zdobiona jest kwiecistymi wzorami, a na lśniącej główni ktoś wyrył runy. Dzięki temu ostrze to jest bardzo potężne i bardzo niebezpieczne.
Przez wiele stuleci miecz leżał w uśpieniu, nie tykany przez nikogo. Jednak tej nocy stało się coś, co sprawiło, że magia znowu wypełniła stal, a runy rozbłysły jasnym światłem.
Nastał nowy wiek.
Wiek wojny.

***
Słońce dopiero co wzeszło. Pojedyncze promienie światła zdołały przebić się przez grube kotary, oświetlając pokój dwóch czarodziejek. Jedna z nich już nie spała. Moon siedziała przy swoim biurku i z zapałem kreśliła coś na dużej kartce papieru. Rysunek nie była ani za ładny ani za kolorowy, ale nie taki był jego cel. Tu i ówdzie opatrzony krótkimi komentarzami, miał służyć temu kto odważy się zrealizować ten niecodzienny plan. A czarodziejka dobrze znała taką osobę.
W pewnym momencie dziewczyna pochyliła się bardziej do przody i przez przypadek kopnęła metalowy kosz. Ten przewrócił się na ziemie i wytoczył się spod biurka, robiąc przy tym niemiłosierny hałas.
Sekundę później nad głową Moon przeleciała poduszka. Czarodziejka parsknęła śmiechem i zerknęła na Melodie, która tylko przewrócił się na drugą stronę naciągając kołdrę na głowę. Dziewczyna uśmiechnęła się pod nosem po czym z szuflady biurka wyjęła mały kalendarzyk. Nigdy nie powiedziała przyjaciółce o tym, że nadal notuje, które noce Mel przespała spokojnie, a kiedy budziły ją koszmary. Na szczęście tych drugich było coraz mniej. Aż za dobrze pamiętała czasy kiedy obydwie mieszkały na zamku na Solari. Prawie każdej nocy Moon była budzona przez krzyki Melodie, której śniły się koszmary. Obecność najlepszej przyjaciółki bardzo jej pomagała, więc w końcu księżniczka postanowiła, że będą sypiać w jednym pokoju. Wkrótce Melodie zaczęła przesypiać całe noce. Od tamtej pory były jak siostry. Czarodziejka księżyca postarała się nawet o to, by móc się uczyć w Alfei na jednym roku z Melodie. Choć nie obyło się bez straty jednego laboratorium
Moon zamknęła oczy i jeszcze raz przypomniała sobie okres kiedy obie były jeszcze dziewczynkami . Wspólne zabawy w królewskich ogrodach, odkrywanie nowych tajemnych przejść w zamku i niecierpliwe oczekiwanie na posłańca przynoszącego wieści z ogarniętej wojną, planety muzyki. Wieści raz były dobre, a raz złe, ale dopóki Melodie dostawała listy od swoich rodziców wszystko było dobrze. Ale któregoś dnia ten list został podpisany tylko przez jedną osobę.

Moon i Melodie zbiegły po kamiennych, schodach śmiejąc się głośno. Wpadły do jadalni i stanęły jak rażone piorunem. W środku zamiast typowego porannego rozgardiaszu, panowała cisza. Piętnastoletni Sol i jego siostra bliźniaczka Star, dłubali bez żadnego celu w swoich owsiankach. Ojciec Moon chodził w tę i z powrotem, a na jego twarzy wypisana była złość na własną bezsilność. Tylko matka czarodziejki księżyca, siedziała przy stole i pochlipywała cicho.
- Co jest? - zapytała Moon ze zdziwieniem przyglądając się członkom swojej rodziny. Ale zaledwie o rok młodsze Melodie dobrze wiedziała co się stało. Dziewczynka prze chwilę stała nieruchomo, wpatrując się w jakiś punkt na ścianie. Jej usta drżały niebezpiecznie, a oczy miała dziwnie przymglone. W pewnej chwili podbiegła do stołu, porwała leżącą na nim niebieską kopertę, po czym wybiegła przyciskając ją mocno do piersi. Moon pobiegła za nią.

Dziewczyna pokręciła głową i próbując odgonić czarne myśli, wróciła do rysunku. Przez kolejne dwadzieścia minut kreśliła zawzięcie zapełniając kolejne białe plany na papierze. Po pewnym czasie jej rysunki pokrywały już całą wolną przestrzeń i tylko geniusz mógłby się w nich odnaleźć.
- Zadanie wykonane- wyszeptała, z dumą patrząc na swoje dzieło.
W tym momencie drzwi do pokoju otworzyły się gwałtownie, a do pokoju wkroczyła Rose. Jak zwykle jej szare włosy były związane w dwa długie, idealnie uczesane kucyki, a okrągłe okulary na jej nosie, były nieskazitelnie czyste. Za nią, po cichutku, w dreptała Sofia. Ze swoim niezbyt pokaźnym wzrostem, prostymi brązowymi włosami i szarą sukienką, w ogóle nie rzucała się w oczy i na początku Moon w ogóle jej nie zauważyła.
-Wstajemy dziewczęta! - krzyknęła Rose ściągając kołdrę z Melodie. Ta popatrzyła na nią nieprzytomnym wzrokiem po czym niechętnie wyjęła spod głowy poduszkę i rzuciła ją w kierunku czarodziejki sztuki. Niestety chybiła.
- Chyba skończyły ci się poduszki? - zaśmiała się Moon patrząc na zaspaną przyjaciółkę. Dziewczyna tylko przewróciła oczami.
- Oświeci mnie ktoś, po co budzicie mnie o tak morderczej porze? - zapytała zwlekając się z łóżka. Rose posłała jej karcące spojrzenie. Trzymając głowę wysoko i wpatrując się mądrym wzrokiem w przyjaciółki, zaczęła przechadzać się po pokoju.
- Jak zapewne wiecie dzisiaj jest ostatnia sobota września, a co za tym idzie najprawdopodobniej ostatni tak ciepły weekend aż do wiosny.
- I...
- I jest to nasza ostatnia szansa na porządnie spędzony weekend. - Rose chwyciła Moon za ramion i potrząsnęła nią mocno. - Już wszystko dokładnie zaplanowałam. Najpierw pójdziemy do parku, potem odwiedzimy centrum handlowe, a pod wieczór spotkamy się z chłopakami w kawiarni.
- Czy ty zaplanowałaś nam już całe życie? - Lekko przerażona Moon popatrzyła na przyjaciółkę jakby ta była jakimś dziwnym stworzenie.
- Z grubsza tak. - Czarodziejka sztuki wzruszyła ramionami. - To co? Zgadzacie się?
Dziewczyny wymieniły ze sobą ironiczne spojrzenia. Przyzwyczaiły się do tak wyglądających dni i dobrze wiedziały, że plan Rose i tak prędzej czy później szlak trafi.
-Ja tam nie mam nic przeciwko- powiedziała Moon zwijając swój projekt. Melodie tylko pokiwała głową na znak, że się zgadza po czym porwała leżący obok łóżka ręcznik i wyszła z pokoju.
- A ty Sofia? - zapytała Rose.
- Chyba może być - wyszeptała Sofia wpatrując się w czubki swoich butów.
- To mamy plan na cały dzień!
***
Waves siedział na ławce w parku i w skupieniu wpatrywał się w dwie wiewiórki, które z zapałem zbierały żołędzie po drugiej stronie alejki. Oczywiście mógłby robić coś pożytecznego, ale zupełnie nie wiedział co by to mogło być. Nie miał jeszcze scenariusza, nikogo w mieście nie znał, a jakoś nie miał ochoty na zwiedzanie. Tak więc postanowił, że po prostu posiedzi sobie w parku i po nic nie robi. To też jest jakieś zajęcie.
W pewnym momencie do jego uszu dotarł czyjś krzyk. Chłopak podniósł się gwałtownie i rozglądnął dookoła próbując zidentyfikować źródło dźwięku. Dopiero po paru sekundach dostrzegł młodą parę stojąc jakieś dwieście metrów od niego. W ich stronę, na dwóch olbrzymich, kurzych łapkach, biegł ogromny potwórz przypominający ptaka. Cały pokryty był czerwonym opierzeniem, a z szerokiego dzioba wydobywały się obłoki dymu. Za nim, w pewnej odległości, rozróbę robiły dwa podobne stworzenia. Podpalały drzewa, rozganiały ludzi i wywoływały ogólną panikę.
Waves zaczął biec w tamtą stronę jednocześnie przywołując swój kostur. Miał go od zawsze i dobrze wiedział, że w starciu z tymi potworami tylko przy pomocy magii, może coś zdziałać. Posłał wiec promień jasnego zielonego światła w stronę potwora. Stwór odskoczył w bok z głośnym rykiem, po czym zaczął biec w stronę Wavesr17; a. Chłopak posłał w jego stronę jeszcze jedną wiązkę energii tym razem trafiając w głowę. Stworzenie przewróciło się na plecy rycząc przeraźliwie. Jego dwaj po bratańcy zostawili resztę ludzi i pobiegli pomóc koledze.
Waves przełknął ślinę i zaczął się szybko cofać. Jednak potwory zbliżały się nieubłaganie. Próbował trafić je swoją magią, ale one robiły dość toporne uniki. Pomarańczowe płomienie wydobywały się z nich dziobów, osmalając rosnące dookoła krzewy. Za ich plecami pojawiali się jacyś ludzie, a w oddali widać była światła radiowozów.
Nagle srebrny promień trafił jednego z nich, a drugi oberwał fioletowym. Obydwa padły na ziemie skrzecząc przeraźliwie machając w powietrzu pazurami. Kiedy udało im się podnieść, odbiegły w kierunku drzew i zniknęły w lesie. Trzeci potwór też gdzieś wyparował.
Waves odetchnął z ulgą i zaczął się rozglądać, za źródłem tych dziwnych promieni. Nikogo jednak nie dostrzegł. A przynajmniej nie na ziemi, bo gdy spojrzał w górę zobaczył w oddali dwie czarodziejki unoszące się na tle nieba. Jedna z nich miała blond włosy związane w dwa kucyki, srebrne skrzydła w kształcie księżyca i krótką sukienkę w tym samym kolorze. W drugiej, chłopak z trudem rozpoznał... Melodie. Z przedłużonymi włosami związanymi w luźny warkocz, w krótkich, błyszczących fioletowych spodenkach i granatowym topie, wyglądała jak nie ona.
- Cześć! - zawołała zlatując na ziemię. Jej przyjaciółka tylko uśmiechnęła się drwiąco i odleciała w stronę przerażonych ludzi.
- Hej! - Waves nadal był lekko zszokowany tym spotkaniem. Melodie za to wyglądała jakby w ogóle nie zdziwiło ją to spotkanie. Jedynie na widok kostura w ręce Waves'a lekko zmarszczyła brwi.
- Jesteś czarodziejem? - zapytała.
- A ty czarodziejką? - Dziewczyna pokiwała głową i pstryknęła palcami by wrócić do swojej normalnej postaci.
- Nieźle sobie poradziłeś z tym potworem, stworem, czy cokolwiek to było.
- Bez twojej pomocy zostałaby ze mnie tylko grzanka.
Melodie zaśmiała się głośno.
- Muszę wracać, bo jeszcze Moon zaczynie wymyślać jakąś własną teorię- powiedziała i odbiegła w stronę ludzi.
A Waves znów stał na środku nie wiedząc co ma zrobić.
***
Mimo wydarzeń w parku, kawiarenka w której mieli się spotkać pełna była ludzi. Wszyscy czekali na wieczorny pokaz Niesamowitego Janusa, iluzjonisty, który zdobył sławę pokazując ludziom, że można wykonywać niezwykłe rzeczy, także bez magii. Dziewczyny z trudem znalazły jakieś miejsce. Gdy dziesięć minut później dołączyli do nich specjaliści, prawie każdy metr kwadratowy zajęty był przez ludzi.
- Twój ojciec jest straszny- stwierdził Jack opadając na krzesło przy stole czarodziejek. Obok niego, nie odrywając wzroku od swojego laptopa, usiadł Rayan.
- Oj, na pewno nie jest aż tak źle. - Melodie spojrzała na nich z drwiącym uśmiechem, jednocześnie kopiąc w kostkę, chichrającą się Moon.
- Jest fatalnie. Ostatnie cztery godziny spędziliśmy na bieganiu po lesie z plecakami. Nóg nie czuję!
Mel pokręciła głową uśmiechając się chytrze. Już dawno przestała przejmować się tym co uczniowie Czerwonej Fontanny mówili o metodach nauczania jej ojca. Zresztą sami przed sobą musieli przyznać, że po tym jak Riven dołączył do kadry, ich wyniki znacznie się polepszyły. A Jack po prostu lubił sobie ponarzekać.
- A gdzie jest Aron? - zapytała starając się zmienić temat. Wszyscy zaczęli się rozglądać, ale nigdzie nie mogli dostrzec przyjaciela. Było to wyjątkowo dziwne ponieważ Aron miał ponad dwa metry wzrostu, długie patykowate ręce, czarne włosy i skośne oczy. Trudno było go przegapić. W przeciwieństwie do rudowłosego, wiecznie żywego Jacka, Aron był raczej spokojny i często ostudzał zapał jego kumpla, co doprowadzało go do szewskiej pasji.
- Tam jest- wyszeptała Sofia wskazując głową jakieś miejsce za Melodie. Dziewczyna odwróciła się i doznała wstrząsu. Aron stał sobie spokojnie pod barem i jak gdyby nigdy nic rozmawiał z... Waves'em.
- Ej, czy to nie jest przypadek ten twój Romeo? - Moon trąciła przyjaciółkę ramieniem. Ta tyko popatrzyła na nią nieprzytomnym wzrokiem i starając się nikogo nie zabić zaczęła przepychać się w stronę chłopaków.
- Melodie! - Aron w końcu dostrzegł przyjaciółkę. Mel uśmiechnęła się do niego szeroko po czym podeszła do Waves'a.
- Widzę, że już poznałeś Arona. - Waves pokiwał głową, po czym wcisnął do rąk Melodie gruby plik kartek. Dziewczyna zmarszczyła brwi i niepewnie spojrzała na pierwszą stronę. Dopiero po kilku sekundach zrozumiała, że trzyma w dłoniach scenariusz, który teoretycznie powinna zobaczyć tego wieczoru w swojej skrzynce.
- Twój kolega zobaczył jak go przeglądam i chyba przypomniał sobie, że ty też masz w tym grać. - Oczy czarodzieja błyszczały wesoło. - Spójrz na następną stronę, to powinno cię zainteresować.
Melodie posłusznie przewróciła kartkę, a jej oczy rozszerzyły się jeszcze bardziej. Miała przed sobą wypisane wszystkie role i przydzielone do nich rolę. Z drżącym sercem odnalazła swoje nazwisko. Prawie padła na zawał gdy zobaczyła wydrukowane na czarno imię postaci.
- Gram Nale- powiedziała drżącym głosem. - A ty... - gdy odnalazła Waves'a na liście doznała kolejnego wstrząsu. Zamrugała parę razy powiekami sprawdzając czy się przewidziała, ale nie - to słowo nadal tam było. - Grasz Simbe!?
Waves pokiwał głową i uśmiechnął się szeroko. Chciał jeszcze coś dodać, ale w tym momencie przez tłum przepchała się Moon. Włosy miała w "artystycznym" nieładzie, a gdzieś po drodze zgubiła spinkę.
- Melodie! - dziewczyna ofuknęła przyjaciółkę- Dlaczego nie zaprosisz swojego kolego do nas? Przecież widzisz jak kiepsko widać stąd scenę. - Gdyby spojrzenie mogło zabijać, Moon już dawno byłaby martwa. Ale Moon chyba nie załapała o co chodzi, bo nadal uśmiechała się szeroko
- Jak chcesz, to możesz z nami usiąść - powiedziała w końcu Mel nie chcąc kłócić się przyjaciółką. - Tylko od razu informuję, że moi przyjaciele nie są normalni.
- Ja też normalnością nie grzeszę - zaśmiał się Waves. Dziewczyna wzruszyła ramionami po czym zaczęła przepychać się przez tłum. Do stolika dotarli w momencie kiedy normalne światła zgasły, a na scenie zapaliły się ogromne reflektory. Melodie szybko przedstawiła Waves'a reszcie przyjaciół po czym wszyscy w ciszy zaczęli wyczekiwać występu. Nawet Rayan oderwał się od swojego komputera.
Nagle na scenie coś huknęły i jakby znikąd, pojawił się na niej człowiek. Był to niski, chuderlawy mężczyzna o twarzy szczurka i płowych włosach. Mimo niezbyt pokaźnej postury, jego wizerunek robił wrażenie. Ubrany w czarny smoking, długą czarną pelerynę z czerwona podszewką i wysoki cylinder, pokazywał wszystkim, że to on teraz rządzi tą sceną.
Niesamowity Janus ukłonił się publiczności, po czym rozłożył szeroko ręce i krzyknął donośnym głosem:
- Przedstawienie czas zacząć!
***
Gdy nastaje wojna nikt nie jest bezpieczny.


(c) Meredith
Miniaturki / Opowiadanie / Grafika / Mój blog
Oficjalny członek stowarzyszenia "Klub Wrogów Klawiatury"
55268354 http://dziecismoka.blogspot.com/ Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: Rhythm of the war
*Lunaris
Moderator

avatar
Dodane dnia 23-08-2015 17:28
"Nastał nowy wiek.
Wiek wojny.
" - ty dobrze wiesz, że lubię takie fragmenty, prawda? ;)

Widać, że Melodie i Waves się lubią, zaś Rose, co uważam za plus, różni się od swoich rodziców. Tymi okularami chyba nawiązałaś do pierwotnej wersji Flory, ale mogę się mylić. Męczę się nieco nad Sofią i zastanawiam się, czy nie jest jej siostrą. Obecnie czuję sympatię do Moon i szarowłosej - wydają się mieć dość ciekawe charaktery.

Interesuje mnie, kto wysłał potwory - mogę tylko snuć domysły, że ma to coś wpólnego z fragmentami zapisanymi kursywą. Księga, miecz... Interesuje mnie, jaką moc posiadają te magiczne artefakty. Wydaje mi się, że książka służy czarnej magii, a ostrze - białej.

Pozostaje mi życzyć weny!



(c) ja
Pewien fragment został ukryty na życzenie autora. Zaloguj się aby go zobaczyć.


Edytowane przez Lunaris dnia 23-08-2015 17:29
55980925 Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: Rhythm of the war
~LunaFin
Użytkownik

avatar
Dodane dnia 28-08-2015 21:23
Kolejny rozdział mojego opowiadania. Od razu mówię, że nie potrafię opisywać walk, więc przygotujcie się na sporą dawkę amatorszczyzny.
Dobra, przestaję narzekać, o zaraz mnie zjecie.
Zapraszam do czytania i komentowania.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Rozdział 3

Cisza panująca w bibliotece wręcz brzęczała w uszach. Wpadające przez niewielkie okienka promienie zachodzącego słońca, oświetlały wysokie półki po brzegi wypełnione książkami. Pojedyncze drobinki kurzu unosił się w powietrzu, co pewien czas opadając na skórzane okładki wielu tomiszczy.
Sofia przejechała dłonią po pięknie zdobionych grzbietach ksiąg. Uwielbiała tę atmosferę panującą w bibliotece, tę ciszę, ten spokój. Mogła godzina siedzieć przy jednym z drewnianych stołów i zgłębiać historię czarodzieje, poznawać nowe zaklęci i poznawać nowe gatunki zwierząt albo roślin. To było to co uwielbiała, co sprawiało, że w końcu mogła poczuć się swobodnie. Nie żeby jej przyjaciółki były złe. Po prostu Sofia lubiła czasami pobyć sama ze sobą i swoimi książkami. Gdy przybyła do Alfei nikogo nie znała, ale dzięki pozostałej trójce jakoś znalazła swoje miejsce w tej wielkiej machinie.
Dziewczyna zmarszczyła brwi i cofnęła się parę kroków by wrócić do miejsca, które ominęła. Zmrużyła oczy i przyjrzała się grubym tomiszczom. Wśród nich, jakby na siłę, wciśnięta była cieniutka książeczka. Sofia wyjęła ją delikatnie. Przejechała opuszkami palców po twardej, niebieskiej okładce na której nie było tytułu. Otworzyła ją, ale w środku też go nie znalazła. Były tylko stronu zapełnione runami i ich opisami.
Czarodziejka usiadła na podłodze i opierając się o jeden z regałów, zaczęła czytać. Z każdą kolejną stroną jej oczy stawały się coraz większe, a świat wokół coraz bardziej znikał.

***
W niedużym, kiedyś pustym pokoju, Rayan miał swoją bazę. Pięć komputerów różnej wielkości, ustawił na z trudem zdobytych stołach, zajmując tym samym prawie całą wolną przestrzeń. Tam gdzie jeszcze można było coś postawić, leżały sterty różnych części od bliżej niezidentyfikowanych urządzeń. Kilometry kabli zaległy na podłodze i chyba nawet Rayan nie wiedział, który jest od czego. Jedyną nieelektroniczną rzeczą w całym pokoju była nieduża ramka przedstawiająca przybranych rodziców chłopaka. Ale ją też oplatały różnorakie przewody.
Mimo wczesnej pory wszystkie urządzenia działały, co rusz wyświetlając na ekranach nowe informacje. Rayan pochylał się zgarbiony nad mocno zużytą klawiaturą i wstukiwał coś zawzięcie. Setki różnych danych pokazywały się i znikały, ale to nie ich szukał specjalista. Zdążył już przeskanować chyba wszystkie książki, strony i bazy danych jakie istniały, a i tak nic nowego nie odkrył. Wynikało by z tego, że potwory, które zaatakowały ludzi w parku, nigdy nie istniały.
Chłopak odetchnął głęboko i odchylił się do tyłu próbując zebrać myśli. Odruchowo chwycił znalezione przez Rose, pióro jednego ze stworów. Oglądnął je dokładnie, ale nie znalazł nic ciekawego. Chociaż...
Jego uwagę przykuła końcówka skrzydła, która była wyjątkowo gładka i równa. Wręcz nieprzyzwoicie równa. Delikatnie, starając się nie naruszyć niczego więcej, zaczął zdrapywać paznokciem wierzchnią warstwę, bardzo podobną do kleju. Kiedy się jej pozbył okazało się, że środek pióra wypełniony jestr30; cieniutki kablami w różnych kolorach.
Rayan zmarszczy czoło i sięgnął po drobne szczypce. Zaczął powoli odsłaniać kolejne części kabli. Był tak zafascynowany piórkiem, że nawet nie zauważył kiedy słońce całkowicie wzeszło. Ominęło go śniadanie i najprawdopodobniej spóźniłby się na zajęcie gdyby nie drobna interwencja Jacka'a. Chociaż w tym wypadku polegała ona na bezprecedensowym i głośnym wejściu do "bazy" Rayan' a i wyciągnięcie go siłą na zewnątrz.
Ale interwencje Jack'a zawsze tak wyglądają.
***
Gdzieś na północy od Magix znajduje się nieduża jaskinia. Jest zimna i mroczna, nie żyją w niej żadne stworzenia. Nikt o niej nie wie, nikt jej nigdy nie widział.
Na środku jaskini klęczał niewysoki mężczyzna ubrany w długą czarną pelerynę. Szeroki kaptur zarzucił na głowę, a w rękach trzymał szklaną kulę, którą delikatnie pocierał wierzchem lewej dłoni. Mruczał przy tym jakieś skomplikowane zaklęcia w dawno zapomnianym języku.
W pewnym momencie jasne prawie oślepiające światło rozświetliło grotę. Mężczyzna zmrużył oczy i dokładnie przyjrzał się kuli. Mimo, że w środku pokazała się gęsta nieprzenikniona mgła, on zdołał dostrzec słaby zarys jakiegoś miejsca. Zwykły człowiek nie byłby wstanie powiedzieć co to za miejsce, ale on dobrze wiedział gdzie ono się znajduje. Podniósł się gwałtownie i uśmiechając się triumfalnie, opuścił jaskinie.

***
Na sygnał instruktora, Arlen opuścił miecz kończąc pojedynek.
- Te treningi kiedyś mnie wykończą. - Walczący z nim Jack padł na ziemie z miną jakby właśnie przebiegł maraton. Arlen popatrzył na niego z politowanie po czym odwrócił się szukając wzrokiem Rayan' a. Nigdzie go jednak nie dostrzegł.
- Kogo szukasz?
Arlen wzdrygnął się gwałtownie gdy usłyszał za sobą głos przyjaciela.
- Zgadnij? - zapytał z drwiącym uśmiechem. - Chyba miałeś nam o czymś powiedzieć.
Rayan rozglądnął się niepewnie, sprawdzając czy ktoś ich podsłuchuje, po czym wyjął z kieszeni pióro potwora.
- Odkryłem coś bardzo ciekawego. - Obrócił pióro i pokazał chłopakom jego końcówkę. - Nie dość, że te potwory w ogóle nigdy nie istniały, to jeszcze najprawdopodobniej nie były istotami żywymi. To były roboty.
Arlen i Jack wymienili ze sobą zdumione spojrzenia. Do takiego obrotu spraw nie byli przyzwyczajeni. Od małego byli chowani w świecie w którym rządzi magia. Ich pierwsze zabawki robione były na wzór smoków i innych potworów. Na dobranoc, rodzice opowiadali im bajki o potężnych czarodziejkach walczących ze złem. Ale tym złem rzadko były roboty.
- To co robimy? - zapytał Jack podnosząc się z ziemi. Rayan tylko wzruszył ramionami.
- Zobaczymy co powiedzą dziewczyny.

***
Pub "Pod Znakiem Valtora" charakteryzował ciemnym, niechlujnym wystrojem i bardzo podobną klientelą. Wśród wielu złodziejaszków, gangsterów i innych typów spod ciemnej gwiazdy, trudno było znaleźć kogoś nie mającego na pieńku z prawem. Każdego wieczoru przelewały się tu hektolitry różnych trunków, wzniecane były bójki, a poziom alkoholu we krwi zdecydowanie przekraczał dopuszczalne normy.
John i jego banda byli regularnymi bywalcami tego przybytku. Mieli swój własny stół, a właściciel baru regularnie dawał im piwo w promocji. Tego wieczoru jak zwykle siedzieli w kącie głównej sali rechocząc głośno i wznosząc kolejne toasty.
W pewnym momencie drzwi otworzyły się z hukiem, a do środka w kroczył niski mężczyzna w pelerynie. Pewnym krokiem przeszedł przez środek pomieszczenia po czym jak gdyby nigdy nic usiadł przy stole gangu.
- A wy co się gapicie - warknął do pozostałych klientów, którzy w ciszy wpatrywali się w nieznajomego. Nie do końca pewni jak mają się zachować powoli wrócili do swoich zajęć. Jedna z kelnerek postawiła przed gościem brudny kufel z piwem.
- To nasz stół, więc radzę ci wyjść. - Szef bandy popatrzył groźnie na mężczyznę. Ten tylko uśmiechnął się drwiąco po czym pociągnął łyk napoju. Momentalnie skrzywił się i odsunął od siebie kufel.
- Jak wy możecie to pić? - Przetarł dłonią usta. Dwóch członków bandy, widząc taką reakcje na słowa szefa, podniosło się z miejsc zaciskając pięści. Nieznajomy popatrzył na nich z irytacją, po czym wyciągnął zza pazuchy jakieś zdjęcie. r11; Mam dla was robotę. Podobno jak na takich oprychów, nieźli z was złodzieje.
John zmrużył oczy. Ruchem dłoni nakazał swoim podwładnym by się uspokoili. Przyciągnął do siebie zdjęcie by przyjrzeć mu się uważnie. Przez chwilę wpatrywał się obrazek z uwagę, a następnie uśmiechnął się chytrze i spojrzał na nieznajomego.
- Ile? - zapał oddając kartkę.
- Wystarczająco, plus mała premia - odpowiedział gość chowając fotografię. - To co? Przyjmujecie zlecenie?
- Dlaczego by nie. - John zarechotał głośno. - Chłopaki, to jest nasz nowy szef.

***
Szare, nisko zawieszone chmury osnuły niebo nad Magix. Ludzie spieszyli się do domów by zdąży skryć się przed deszczem. Ulice powoli opustoszały.
Melodie stała na przystanku i niepewnie spoglądała w zachmurzone niebo. Jej autobus spóźniał się już dziesięć minut, a niedługo bramy Alfei miały zostać zamknięte. Do tego jeszcze ten deszcz! Czarodziejka nie cierpiała deszczu. Za bardzo przypominał jej czasy kiedy razem z innymi dziećmi musiała uciekać przed najeźdźcami i ukrywać w górach. Zbyt dobrze pamiętała walkę o każdy dzień, strach przed tym co ich czeka, niepokój o tych którzy walczyli. I tą gasnącą z każdym dniem nadzieje, że kiedyś będzie lepiej.
Odgłos zbliżającego się silnika pojawił się nagle i zaczął powoli narastać. Dziewczyna wychyliła spod wiaty przystanku by spróbować zobaczyć zbliżający się autobus. Nic jednak nie zauważyła. Żaden pojazd, nawet zwykły samochód, nie poruszał się po czarnej drodze. Dźwięk nadal narastał. Mel spojrzała w niebo. I dopiero w tedy dostrzegła nieduży, latający statek powoli sunący po niebie. Był pomalowany na szaro, a przednie szyby miał delikatnie przyciemnione.
Pojazd wolno przeleciał nad głową czarodziejki po czym spokojnie zawisł nad budynkiem miejskiej biblioteki. W podłodze otwarła się klapa, i trzy postacie cicho zsunęła się na linach.
Melodie już kompletnie przestała interesować się autobusem. Z szeroko otwartymi oczami przypatrywała się tej dziwnej akcji nie do końca wiedząc jak się zachować. Wokół nie było nikogo, jakby wszyscy zniknęli.
Wiedziona jakimś nieznanym przeczuciem weszła opustoszałej bibliotek. W środku także nie napotkała nikogo, z wyjątkiem strażnika, który zasnął oglądając telewizje. Cicho przemknęła między wysokimi regałami i weszła na pierwsze piętro. Nie zastanawiała się co robi, działa pod wpływem chwili. Idąc za odgłosem szurania i przestawiania różnych rzeczy, zaczęła kluczyć w labiryncie książkami. W końcu dotarła pod duże drewniane drzwi, które o dziwo były lekko uchylone. Przylgnęła do ściany i niepewnie zajrzała do środka działu z najcenniejszymi woluminami.
To co zobaczyła sprawiło, że kolana zaczęły jej się trząść. Dwóch ubranych na czarno mężczyzn majstrowało coś przy szklanym kloszu, próbując zdjąć go z jednego z pergaminów. Trzeci rozglądał się na boki i kontrolował czy nikt się zbliża. Wszyscy mieli na twarzach czarne maski.
Adrenalina zastopowała u Melodie logiczna myślenie i pokonała strach.
- Hej! Co wy tu robicie! - zawołała, pewnym krokiem wchodząc do środka.
Włamywacze obrócili się w jej stronę. Jeden z nich wyciągnął skądś nieduże działko laserowe i strzelił w kierunku dziewczyny. Jednak dzięki swoim zdolnością, udało jej się w porę zrobić unik. Wiedząc, że łatwo nie będzie, postanowiła sięgnąć po magie.
- Melodie- wyszeptała. Poczuła jak magia wypełnia ją od środka, jak jej siła rośnie. Oślepiający blask bił od pojawiających się skrzydeł. Na chwilę czas zatrzymał się. W tym momencie liczyła się tylko magia i nic nie było w stanie jej powstrzymać.
Po kilku sekundach dziewczyna unosiła się nad posadzką spoglądając na włamywaczy pewnym wzrokiem.
- Ale numer! Ta mała to czarodziejka- zarechotał jeden z mężczyzn. Jego towarzysze zaśmiali się głośno. Widać było, że są pewni siebie, a to nigdy nie jest dobry znak.
Melodie zmrużyła oczy i użyła swojej mocy by powalić żartownisia na ziemię. W odpowiedzi prawie trafiły ją wiązki z dwóch laserów. Na szczęście udało jej się ich uniknąć. Celowała w mężczyzn jeszcze parę razy, ale oni też byli dobrzy. Zręcznie odskakiwali lub schylali się gdy tylko widzieli, że w ich stronę zbliża się granatowy promień.
Mimo, że walka trwała zaledwie parę minut, czarodziejce wydawało się, że minęła cała wieczność. Na jej nieszczęście kiedy ona walczyła z dwójką opryszków, trzeci zdążył dojść do siebie. Wykorzystał nieuwagę czarodziejki i trafił ją prosto w ramię, a potem w plecy. Dziewczyna upadła na ziemię sycząc z bólu. Czuła jak ciepła krew powoli spływa po jej ramieniu. Próbowała się podnieść, ale była zbyt słaba. Jej przemiana zniknęła, a świat wokół zaczął się rozmazywać. Miała wrażenie, że osuwa się w przepaść.
- Ciekawe ile szef da za czarodziejkę? - usłyszała, a potem coś ciężkiego uderzyło ją w głowę.
Zapadła ciemność.

***
Rose weszła do pokoju trzymając w rękach otwartego laptopa.
- Melodie jeszcze nie wróciła? - zapytała siadając na kanapie. Leżąca na podłodze Sofia tylko wzruszyła ramionami i wróciła do czytania swojej książki.
- Może autobus się spóźnia - zasugerowała Moon, która z zaangażowaniem piłowała paznokcie.
Czarodziejka sztuki zmarszczyła brwi po czym zerknęła na zegar.
- Za pięć minut zamykają wejście. Zdzwoniłaby gdyby miała się spóźnić.
To dało dziewczynom do myślenia. Moon wyjęła z kieszeni telefon i wykręciła numer Melodie. Przez chwilę wszystkie trzy oczekiwały w napięciu co się stanie.
- Nie odbiera - westchnęła. Zapanowała dziwna cisza. Nikt nie wiedział co powiedzieć, jak zareagować. Moon desperacko chwyciła swój telefon i szybko napisała jakąś wiadomość. Po chwili ciszę przerwał charakterystyczny dźwięk przychodzącej odpowiedzi.
- Waves twierdził, że normalnie wyszła z próby.
- Skąd ty masz numer do Waves'a - zdenerwowała się Rose. Czarodziejka księżyca tylko przewróciła oczami. Nie to teraz było ważne, a ona nie zamierzała tracić czasu.
Chciała coś odpowiedzieć, ale w tym momencie na ekranie komputera pojawił się Rayan. Wszystkie trzy od razu rzuciły się do laptopa prawie się zabijając. Pogłośniła dźwięk żeby każda mogła wszystko usłyszeć. Chłopak pomachał do nich wesoło i już otwierał usta by coś powiedzieć, jednak Moon była szybsza.
- Mamy problem. - Chłopak natychmiast zamilkł i zaczął w skupieniu patrzeć na czarodziejkę. - Mam nadzieje, że Jack i Arlen są gdzieś tam, koło ciebie.
Pozostali specjaliści na chwilę pokazali się w kadrze by dać do zrozumienia, że słuchają uważnie. Moon odetchnęła głęboko po czym z przerażeniem na twarzy powiedziała to co czarodziejki widziały, ale nie chciały zaakceptować.
- Melodie zniknęła.


(c) Meredith
Miniaturki / Opowiadanie / Grafika / Mój blog
Oficjalny członek stowarzyszenia "Klub Wrogów Klawiatury"
Edytowane przez LunaFin dnia 28-08-2015 21:24
55268354 http://dziecismoka.blogspot.com/ Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: Rhythm of the war
~Magical Galyn
Użytkownik

avatar
Dodane dnia 30-08-2015 11:34
Dlaczego ja przeoczyłam to opowiadanie i przeczytałam je dopiero teraz? Ech, ja i ta moja genialna spostrzegawczość. Ale cóż, jak to się mówi "Co się odwlecze to nie uciecze" uśmiech. Twoje opowiadanie jest genialne, z resztą jak wszystkie teksty twojego autorstwa. Uwielbiam Melodie i Waves'a serce. I skrycie mam nadzieję, że coś pomiędzy nimi będzie. Z każdym kolejnym rozdziałem akcja coraz bardziej się rozwija, przez co nie można się oderwać od czytania! Naprawdę, tak się wkręciłam, że przeczytałam wszystko dwa razy i ciągle mi mało. Dlatego mam nadzieję na szybki next uśmiech. Boję się strasznie o Melodie, co się z nią stanie? No i jeszcze jedna kwestia z tym wspomnieniem Moon..chcesz mi powiedzieć, że Musa nie żyje? placze. Jak widać historia zatoczyła koło, teraz biedna Melodie została bez matki. (Chyba, że ja coś źle zrozumiałam, to przepraszam. Moje rozkojarzenie ostatnio mocno daje się we znaki.). Tak więc kończę już swój komentarz, ponieważ i tak w pełni nie wyrażę swego zachwytu co do tego opowiadania. Pozdrawiam, czekam na kolejne rozdziały i życzę weny!


32772333 http://winx-club-riven-and-musa-my-story.blogspot.com/ Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: Rhythm of the war
*Lunaris
Moderator

avatar
Dodane dnia 30-08-2015 13:52
<Zalecane przygotwanie się na nieogarnięty komentarz i przeskakiwanie z tematu na temat.>

Zdarza ci się zjadać litery. To nieco oszpeca twoje opowiadanie, lecz nie przeszkadza nie wiadomo jak w czytaniu.

Ciekawość mnie zżera. Kim jest ten facet? Początkowo myślałam, że pokazał im zdjęcie Melodie, nie wiedzieć czemu. Na czym mu tak zależało? Co się stanie z córką Rivena?

Czytając miedzy wierszami można dostrzec, że nie idziesz według schematu dziewczyna = czarodziejka. To dobrze, bo przecież nie wszyscy w Magicznym Wymiarze muszą mieć moc.

Kto stoi za atakiem tych besti? Ten sam mężczyzna, co za kradzieżą?

Weny, pomysłów i czasu do pisania!



(c) ja
Pewien fragment został ukryty na życzenie autora. Zaloguj się aby go zobaczyć.

55980925 Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: Rhythm of the war
~LunaFin
Użytkownik

avatar
Dodane dnia 06-09-2015 21:28
W końcu nabazgrałam kolejny rozdział. Tym razem obejdzie się bez narzekania bo muszę go jak najszybciej wstawić. Mam nadzieje, że mnie nie zabijecie za to, że trzymam was w takiej niepewności. Musicie być cierpliwy.
Rozdział dedykowany wszystkim osobom, które czytają i komentują moja twórczość. to niesamowita motywacja.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Rozdział 4

Melodie powoli otworzyła oczy. Bolała ją głowa, a całe ciało miała dziwnie odrętwiałe. Próbowała się poruszyć, lecz odkryła, że ktoś związał jej ręce i nogi. Mogła tylko leżeć na zimnej, wilgotnej podłodze i powoli dochodzić do siebie.
Nic nie widziała. Dookoła niej panowała prawie całkowita ciemność. Jedynie mała, przyczepiona do ściany, pochodnia dawała odrobinę światła. Tylko tyle, by dziewczyna była wstanie zobaczyć wyblakłe rysunki na skalnej ścianie, pod którą leżała.
Czarodziejka zacisnęła powieki i szarpnęła się mocno, próbując uwolnić się z więzów. Nic to jednak nie dało. Spróbowała jeszcze raz. Tym razem sznury zostały jakby delikatnie poluzowane. Zadowolona z efektów, kontynuowała działanie. Z każdą kolejną chwilą miała wrażenie, że zbliża się do wolności. Już prawie skończyła, gdy nagle usłyszała czyjś głos.
- Nie szarp się tak, to i tak nic nie da.
Obok niej zapłonęła dwie kolejne pochodnie, a w kręgu światła pojawił się niewysoki mężczyzna. Ubrany był w długą pelerynę, a na twarzy miał czarną nieprzeniknioną maskę.
- Za każdym razem, kiedy będziesz miała wrażenie, że już prawie skończyłaś, te liny zacisną się dwukrotnie mocniej - powiedział beznamiętnym tonem. Melodie spojrzała na niego ze strachem.
- Kim jesteś? - wyszeptała już nie próbując się oswobodzić.
Nie mogła dostrzec jego twarzy, maska skutecznie ją zasłaniała. Mogła sobie tylko wyobrazić jaka jest bezwzględna, pozbawiona uczuć. Zacisnęła oczy mając nadzieje, że to tylko koszmar, z którego zaraz się wybudzi.
Nieznajomy popatrzył na nią drwiącym wzrokiem po czym powoli podszedł do niej. Białą rękawiczką delikatnie musnął jej policzek. Dziewczyna zadrżała. Znów zaczęła się szarpać próbując oswobodzić się z więzów.
- Niektórzy mówią mi Alastor- odpowiedział w końcu, odwracając się. - Mam nadzieje, że zechcesz ze mną współpracować. Nie lubię nieposłuszeństwa.
Melodie spuściła wzrok. Bała się, tak strasznie się bała. Nie wiedziała co robić, od dawna nie była tak bezradna. Próbowała się przemienić, ale była zbyt słaba. Czuła jak przerażenie wypełnia ja od wewnątrz, jak dostaje się do każdej komórki jej ciała. Pojedyncze łzy spływały po jej policzkach. Czuła się taka bezsilna. Pierwszy raz nie było koło niej nikogo kto powiedziałby jej co ma zrobić, jak się zachować. Nawet podczas ucieczki w góry, miała koło siebie starsze dzieci, które w razie czego mogły jej pomóc. Teraz nie miała nikogo.
- Oh, nie musisz się mnie bać . - Mężczyzna zbliżył się do niej. Czuła jego zimny oddech, mogła przyjrzeć się pozbawionym uczuciom oczom, czarnej masce lśniącej w świetle pochodni.
- Czego chcesz? - wydusiła drżącym głosem. Nieznajomy zaśmiał się szyderczo. Odsunął się od czarodziejki i machnął ręką. Z cienia wyłoniło się dwóch oprychów. Mieli brudne obdarte ubrania, ich włosy były tłuste i rozczochrane, a niektóre zęby połyskiwały złotem. Melodie z trudem rozpoznała w nich tych samych ludzi na których natknęła się w muzeum. Wtedy wydawali się być bardziej... eleganccy.
- Rozwiążcie ją! - Złodzieje posłusznie uwolnili dziewczynę. Mel rozmasował zdrętwiałe nadgarstki. Czuł jak krew dopływa do tych części ciała, do których wcześniej nie miała dostępu. Delikatnie zakręciło jej się w głowie.
- Więc...?
Trochę pewniej spojrzała na Alastora. Ten tylko złożył ręce i zaczął jej się uważnie przyglądać. Dziewczyna była coraz bardziej zniecierpliwiona. Spróbowała użyć swojej mocy, ale coś skutecznie jej w tym przeszkadzało. Miała wrażenie, że wokół niej ktoś wyczarował barierę blokującą.
- Nawet nie próbuj - odezwał się w końcu Alastor. - Jeden z przedmiotów, które są w tej jaskini, promieniuje tak silną aurą magiczną, że blokuje każdy inny przejaw mocy. Dziewczyna zacisnęła ręce.
- Co mam zrobić byś mnie uwolnił? - wysyczała próbując grać na zwłokę. Mężczyzna przyjrzał jej się uważnie. Miała wrażenie, że przez chwilę w jego brązowych tęczówkach mogła dostrzec coś na kształt... zainteresowania? Ciekawości? A może było to tylko złudzenie?
- Nic specjalnego? - Alastor wzruszył ramionami. - Jedynie odrobinę pomożesz mi swoją magią. Przecież chyba to robią czarodziejki? Pomagają?
Melodie powoli kiwnęła głową. Miała nadzieje, że uda jej się uciec za nim będzie musiała użyć swoich mocy. Nawet nie chciała myśleć co może się stać jeśli pomoże mężczyźnie.
- To co? Przystajesz na taki układ.
- Tak - wyszeptała.
Po jej policzku spłynęła pojedyncza łza.

***
W gabinecie dyrektorki Alfei, panowała ogólne poruszenie. Trzy uczennice stały przed biurkiem dyrektorki i wpatrzone w czubki swoich butów, próbowały wymyśleć co mają powiedzieć. Ojciec Melodie chodził tę i z powrotem. Na jego twarzy wymalowane było zdeterminowanie i chęć podjęcia natychmiastowego działania. Zupełnie inaczej zachowywała się dyrektorka. Siedziała spokojnie za swoim biurkiem, głowę oparła na złożonych dłoniach, a oczy miała lekko przymknięte. Zastanawiała się co morze zrobić w takiej sytuacji. Od wielu lat w Magix panował względny spokój. Dawne potyczki z potężną czarną magią poszły w zapomnienie, zatarły się w pamięci mieszkańców.
- Coś musimy zrobić! - Donośny głos Riven'a głucho rozbrzmiał w pomieszczeniu. Moon wzdrygnęła się mimowolnie. Coraz bardziej bała o przyjaciółkę, a zdeterminowanie pomieszane z rozpaczą, jakie prezentował były specjalista, wcale jej nie pomagały.
- Za wiele nie możemy - westchnęła dyrektor Athena. Wydawałoby się, że do tej sprawy podchodzi w sposób zimny i bezuczuciowy. A to jeszcze bardziej denerwowało Moon. Chciała żeby ktoś jak najszybciej podjął jakieś kroki. Była w stanie sama ruszyć na szukanie Melodie, choć by miała przeszukać każdą planetę w tym wymiarze, centymetr po centymetrze.
- Ale na pewno jest jakieś wyjście! - krzyknęła Rose. Pierwszy raz coś aż tak bardzo, wytrąciło ją z równowagi. Zawsze spokojna i opanowana, teraz była równie podenerwowana jak jej przyjaciółki.
- Policja zajmuje się tą sprawą. Poszukują ludzi którzy mogli widzieć Melodie, sprawdzają kamery monitoringu. Jedyne co możemy teraz zrobić, to czekać cierpliwie.
Spokojny głos profesorki tylko rozdrażnił dziewczyny. Zresztą nie tylko je. Riven prychnął pogardliwie po czym opuścił pomieszczenie nie żegnając się nikim. Przecież nie mógł spokojnie czekać, kiedy jego jedyna córka jest w niebezpieczeństwie.
Czarodziejki pożegnały uprzejmie dyrektorkę po czym szybko opuściły gabinet. Nie wiedziały co powiedzieć. Z jednej strony buzowały w nich emocje, chciały natychmiast rzucić wszystko i ruszyć na poszukiwanie przyjaciółki. Z drugiej strony... Żadna z nich nigdy nie musiała naprawdę walczyć. Zdobycie Charmixu nie wymagało prawdziwej walki, a pojedynki w Alfei były kontrolowane i przemyślane. Paradoksalnie tylko Melodie miała do czynienia z prawdziwą wojną, strachem, cierpieniem. A teraz znów musiała się z tym zmierzyć.
Dziewczyny wyszły na zewnątrz. Musiały dokładnie omówić sprawę, przedyskutować wszystkie rozwiązania. A wszyscy dobrze wiedzą, że najlepiej myśli się na powietrzu.
- Musimy coś wymyśleć! - Moon usiadła na jednej z ławek i schowała twarz w dłoniach. Sofia popatrzyła na nią smutnym wzrokiem. Dla niej też była to nowa sytuacja i zupełnie nie wiedział co powiedzieć. Dlatego też nie powiedziała nic.
Rose za to czuła, ze muszą coś zrobić. Zaczęła intensywnie myśleć, analizować sytuacje. Musiała wpaść na jakiś pomysł. Oczyściła swój umysł, postarał się by jej myśli były zimne i logiczne. Skupiła się na tym co umie najlepiej. Dokładnie zastanowiła się nad każdą opcją, rozważyła wszystkie argumenty za i przeciw.
Jej rozmyślnie przerwało wesołe pokrzykiwanie. Odwróciła się by sprawdzić kto jej przeszkadza. Zmarszczyła czoło gdy zobaczyła dwóch specjalistów idących w ich kierunku.
- Witam szanowne panie! - Jake ukłonił się nisko prawie upuszczając trzymany w ręce kask. Moon popatrzyła na niego zmęczonym wzrokiem. Nie mogła zrozumieć jak mógł się uśmiechać w takiej chwili, jak mógł żartować.
- Czego chcesz, Jack? - zapytała opierając się o oparcie ławki.
- Jak to czego? - prychnął specjalista. - Ja i moi przyjaciele mamy zamiar wam pomóc w odnalezieniu Melodie.
- A kto powiedział, że będziemy jej szukać? - Rose wyglądała jakby zaraz miała wybuchnąć. Nie lubiła gdy ktokolwiek mówił jej co ma robić lub jak się zachować. Zawsze robiło wszystko na przekór innym.
- Za dobrze was znamy by uwierzyć, ze usiedzicie spokojnie - Obok Jack'a pojawił się Rayan. Jak zwykle wpatrywał się w otwarty laptop, który trzymał. Stukał zawzięcie w klawiaturę co chwile poprawiają co zsuwające się z nosa okulary.
- To skoro jesteście tacy mądrzy to powiedzcie jak niby zamierzacie to zrobić.
- Odkryłem ostatnio coś bardzo ciekawego - zaczął Rayan. - W tedy kiedy park zaatakowały roboty, z jednej z prywatnych kolekcji zniknęła srebrna włócznia króla Serana, a wczoraj ktoś ukradł z miejskiej biblioteki zwój należący kiedyś do doradcy władcy - wielkiego czarnoksiężnika Anfardesa.
- Myślisz, że te kradzieże i zniknięcie Melodie są w jakiś sposób powiązane? - Dotychczas załamana Moon teraz nagle odzyskała nadzieje.
- Nie wiem, ale to już jest jakiś trop. - Chłopak wzruszył ramionami.
Przyjaciele zaczęli analizować sytuacje. Dyskusja była głośna i przyciągała uwagę pozostałych uczennic. Wokół nich zaczął się zbierać spory tłumek. Niektórzy już po chwili odchodzili nie próbując zrozumieć o czym jest ta rozmowa, inni stali nadal oczekując jej końca.
- Jeśli mogę coś dodać... - Sofia próbowała się wtrącić. Nikt jej jednak nie słyszał. Spróbowała jeszcze raz. Nadal żadnej reakcji. - Hej! - krzyknęła w końcu. Wszyscy momentalnie ucichli. Dziewczyna miała wrażenie, że zaraz zapadnie się pod ziemię. Dopiero po paru sekundach zdołała z siebie cokolwiek wydusić.
- Czytałam o tych dwóch artefaktach. I wiem, że są bardzo niebezpieczne. Jednak wiem też, że mogą nas zaprowadzić do Melodie. Ale dokładne informacje są w bibliotece. - Przez te parę sekund kiedy mówiła, cała pewność siebie jaką mała, a miała jej niewiele, zdołała się ulotnić. Pod sam koniec chciała już tylko uciec przed wzrokiem wszystkich wkoło i schować się pod łóżkiem.
- No to na co jeszcze czekam! - Moon klasnęła wesoło. - Idziemy do biblioteki!

***
Waves stał przed budynkiem teatru i z niecierpliwieniem rozgląda się na boki. Już dziesięć minut temu powinien pojawić się Arlen by przekazać mu jakieś nadzwyczaj ważne informacje. Przez telefon nie chciał powiedzieć o co chodzi.
- Przepraszam za spóźnienie, ale profesor Riven znów przedłużył zajęcie.
Waves wzdrygnął się mimowolnie gdy usłyszał za sobą głos specjalisty.
- Więc o co chodzi? - zapytał odwracając się na pięcie. Arlen westchnął głęboko. Przez chwilę milczał próbując znaleźć słowa, które pomogą mu wyjaśnić z jakim problemem przychodzi.
- Melodie zniknęła- powiedział w końcu nie patrząc Waves'owi w oczy.
Przez chwilę czarodziej miał wrażenie, że się przesłyszał. Dopiero po paru sekundach dotarły do niego słowa chłopaka. Przed oczami stanęła mu uśmiechnięta twarz czarodziejki, miał wrażenie, że słyszy jej śmiech. Czuł ogromna gulę, która utkwiła w jego gardle. Nie mógł zaprzeczyć, że przez te parę dni Melodie stała się dla niego kimś ważnym. Nie mógł tylko zdefiniować kim dokładnie.
- Co mogę zrobić? - Jego głos drżał.
- Musisz nam pomóc ją odnaleźć.

***
Wysoka kobieta o długich rudych włosach stała na środku kamiennego kręgu. W prawej dłoni trzymała długą włócznię ze srebrnym ostrzem z wyrytymi na niej runami. Takie same ktoś wykuł w skałach dookoła niej.
Kobieta powoli podeszła do jednej ze skał. Przejechała opuszkami palców po wyrytej inskrypcji mrucząc coś pod nosem. Za każdym razem gdy dotykała jednego z runów, od rozbłyskał delikatnym światłem by po chwili zgasnąć.
Uśmiechnęła się pod nosem. Wszystko szło zgodnie z planem. Cofnęła się do środka kręgu. Teraz musiała zrobić najważniejszą rzecz. Odwróciła włócznie i z całej siły wbiła ją w ziemie. Jasne promienie światła wydobyły się z podłoża i uformowały coś na kształt kręgu. Zerwał się silny wiatr. Wokół niej wirowała ziemia pomieszana z liśćmi. Zapanował chaos. Maga wydobywała się z każdego z siedmiu głazów. Runy lśniły oślepiającym blaskiem. Kobieta recytowała skomplikowane zaklęcie nie zważając na otoczenie. Weszła w trans, też nic nie mogło jej przeszkodzić.
W końcu wszystko ustało. Zapanowała cisza. Jeden z głazów odsunął się ukazując przejście do podziemnego grobowca. Kamienne schody prowadziły w ciemność.
Lecz ona nie bała się mroku. Trzymając włócznie przed sobą, zeszła pod ziemię. Na początku nic nie widziała, ale wystarczyło tylko, ze musnęła ostrzem o ścianę, a zapaliły się pochodnie. Trafiła do ogromnego grobowca. Na pokrytych złota farbą ścianach wymalowano sceny przedstawiające wojny i triumfy starożytnych plemion. Na środku, na kamiennym podwyższeniu leżał szkielet wodza. Pojedyncze skrawki kiedyś pięknych szat, zwisały smętnie ze spróchniałych kości. Na pożółkłej czaszce lśniła piękna, złota korona wysadzana klejnotami. Była niesamowicie cenna, a zarazem niebezpieczna. Sprawiała, że każdy centymetr ciała właściciela, płonął żywym ogniem i był zabójczy dla wszystkich, którzy próbowali go dotknąć.
Kobieta pewnym krokiem podeszła do zwłok. Powoli podniosła włócznie i uważnie wsunęła ją między czaszkę i koronę. Następnie jak najdokładniej zdjęła magiczny przedmiot z głowy jego prawowitego właściciela.
Chwyciła ją delikatnie. Miała wrażenie, że potęga tkwiąca w koronie wypełnia ją od środka. Czuła całą magie jaką skrywał grobowiec.
Schowała koronę do przewieszonej przez ramię skórzanej torby po czym szybkim krokiem opuściła podziemia. Gdy tylko znalazła się na powierzchni wejście do komnaty zniknęło. Wszystko znów wyglądało tak jak przed jej przybyciem. Panował spokój i cisza.
Jednak nic już nie miało być takie samo. Jej zadanie zostało wykonane. A to oznacza, że niedługo na świecie zapanuje chaos.


(c) Meredith
Miniaturki / Opowiadanie / Grafika / Mój blog
Oficjalny członek stowarzyszenia "Klub Wrogów Klawiatury"
55268354 http://dziecismoka.blogspot.com/ Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: Rhythm of the war
~Magical Galyn
Użytkownik

avatar
Dodane dnia 07-09-2015 17:12
OMG. Nareszcie nowy rozdział! mruga. Nawet nie wyobrażasz sobie, jak długo i intensywnie wyczekiwałam tej notki ;3. Oczywiście nie zawiodłam się, jest genialna, jak zwykle. Mój Boże, biedna Melodie. Strasznie się o nią boję, mam nadzieję, że wyjdzie z tego cało. Nie wiem dlaczego, ale kiedy czytałam fragment, w którym Waves dowiedział się o zaginięciu Melodie, to jakoś tak cieplutko mi się zrobiło na duszy. Tak się o nią martwi, to słodkie <3. No i zdeterminowany Riven - mój ukochany - były- specjalista w akcji, jak ja to lubię! Coś czuję, że jak zwykle się zbuntuje i zacznie poszukiwać córki na własną rękę.
I ostatni fragment z tą tajemniczą kobietą... Brrr... Aż mam dreszcze. Jestem ciekawa, czy współpracuje z tymi kolesiami, którzy porwali Melodię, czy też będziemy mieli okazję podziwiać bitwę czarnych charakterów w twoim wykonaniu, ale by było! :D Coś jednak podpowiada mi, że oni wszyscy są w jednej bandzie. Nie mam jednak zamiaru snuć zbędnych domysłów, będę dalej w napięciu oczekiwać kolejnych części i czytać je z zapałem! W takim razie czekam na kolejny rozdział i życzę weny!



Edytowane przez Sophie dnia 07-09-2015 18:45
32772333 http://winx-club-riven-and-musa-my-story.blogspot.com/ Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: Rhythm of the war
*Lunaris
Moderator

avatar
Dodane dnia 09-09-2015 09:07
Ty nie narzekaj, dodatkowych pochwał się nie domagaj, bo i tak wiesz, że w komentarzach cukier będzie XD.

Kiedyś pisałaś, że masz kłopoty z wymyśleniem imion, opisywaniem walk... Wiesz, że tego nie widać? Wszystko tak genialnie opisane, że czapki z głów. Dobrze oddajesz uczucia bohaterów, trzymasz napięcie... Nic, tylko zazdrościć.

Czego on chce od Melodie? Chodzi o jakiś magiczny artefakt? Jak przyjaciele odnajdą czarodziejkę? No i ta kobieta na końcu... W przeciwieństwie do swojej poprzedniczki wydaje mi się, że ona działa na własną rękę, że szykuje się wyścig szczurów... Tak swoją drogą - ta kobieta interesuje mnie bardziej od mężczyzny. Jakoś wolę, gdy czarnym charakterem jest przedstawicielka płci żeńskiej. Wydaje mi się wtedy, że jest bardziej niebezpieczna, bezwzględna....

Jestem ciekawa, jak połączysz to wszystko w całość. Weny!



(c) ja
Pewien fragment został ukryty na życzenie autora. Zaloguj się aby go zobaczyć.


Edytowane przez Lunaris dnia 09-09-2015 09:10
55980925 Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: Rhythm of the war
~LunaFin
Użytkownik

avatar
Dodane dnia 20-09-2015 17:56
W końcu dodaje kolejny rozdział. Nieźle się nad nim namordowałam, ale muszę szczerze powiedzieć, że jeśli chodzi o dwa pierwsze fragmenty i ostatnie parę zdań, to jestem z siebie dumna. Trzecia część jest dośćr30; specyficzna. Pisałam ją trochę na siłę, bo kompletnie nie wiedziałam jak to opisać. Mam nadzieje, że mimo tego spodoba wam się ten rozdział.
Z góry dziękuję za wszystkie komentarze. Nawet nie wyobrażacie sobie jaką mam radochę gdy je czytam.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Rozdział 5
Nieduży statek szybował po niebie nad Callisto. Pod nim przesuwały się zimne lodowe pustynie. Szalał wiatr. W zasięgu wzrok nie było nikogo kto mógłby zobaczyć pojazd. Tylko lód i śnieg. Jedynie co pewien czas samotny albatros zbliżał się nieznacznie do przyciemnionych szyb.
Melodie siedziała na krześle w kabinie i pustym wzrokiem, wpatrywała się przestrzeń. Lecieli już od wielu godzin, a ona nadal nie wymyśliła jak uciec. Jej początkowy zapał połączony ze zdesperowaniem, szybko opadał. Zamiast niego, czuła tylko bezsilność. Z każdą kolejną minutą miała wrażenie, że już nic nie może zrobić. W krótce przestała już nawet próbować wymyśleć plan ucieczki. Jedynie siedziała, nic nie mówiąc, nic nie robiąc.
Czuła zmęczenie. Okropne, ogarniające całe jej ciało zmęczenie. Chciała żeby to wszystko okazało się tylko złym snem. Tak strasznie pragnęła cofnąć się w czasie i nie pozwolić samej sobie wejść do tej biblioteki. Pewnie spokojnie wróciłaby do Alfei, a następnego dnia przeczytałaby w gazecie o kradzieży. Lecz wtedy nic by ją to nie obchodziło.
Z zamyślenia wyrwał ją ponury syk otwierających się drzwi. Do środka kabiny wszedł Alastor. Jak zwykle miał na sobie długą pelerynę, a twarz zakrywał czarną maską. W ręku trzymał stary, zdobiony zwój.
- Ile jeszcze będziemy lecieć? - zapytał, pewnym krokiem wchodząc do środka. Odpowiedziała mu cisza. Westchnął głęboko po czym podszedł do panelu kontrolnego i trzepnął w głowę, siedzących przy nim oprychów. - Jak zadaję pytanie, to macie mi na nie odpowiedzieć - warknął. - Zrozumiano!?
Mężczyźni popatrzyli na niego z przerażeniem i szybko pokiwali głowami. Jeden z nich zerknął niepewnie na nieduży ekran.
- Za jakieś dziesięć minut powinniśmy być na miejscu.
Alastor uśmiechnął się triumfalnie. Jego wzrok spoczął na dziewczynie, która jeszcze bardziej skuliła na krześle. Wyszczerzył zęby w obleśnym uśmiechu.
- Powiadomcie Arachne - warknął w stronę pozostałych mężczyzn. - Niech wie, że wszystko przebiega zgodnie z planem.
Dreszcz przerażenia przebiegł przez ciało Melodie. Kim była Arachne? Czy miała się jej bać? Chociaż skoro jest wspólniczką tego potowa, to odpowiedź zapewne jest twierdząca. Zamknęła oczy starając się opanować łzy bezsilności. Odwróciła się tyłem do przestępcy. Znów wyjrzała przez okno. W krajobrazie nic się nie zmieniło. Nadal był to tylko lód i śnieg.
Wydawało jej się, że minęła wieczność, za nim w zasięgu jej wzroku pojawiła się nieduża kamienna budowla. Statek powoli opadł przed srebrną bramą. Drzwi otworzyły się z sykiem, a do środka pojazdu wpadł lodowaty wiatr.
- Wstawaj - warknął jeden z oprychów pociągając ją za ramię. Posłusznie wyszła na zewnątrz. Czuła przeraźliwe zimno, a coś nadal blokowało jej moc. Zaczęła niekontrolowanie drżeć. Pojedyncza łza spłynęła po jej policzku.
Mężczyzna prychną pogardliwie i siłą, wepchnął ja do świątyni. W środku było niewiele cieplej. Panował pół mrok. Grube, kamienne ściany pokryte były szronem, a woda w ogromnej złotej czarze, już dawno zamarzła. Wiszący pod sufitem żyrandol już dawno przestał pełnić swoją funkcje. Wypalone kawałki świec spadły na ziemię i teraz leżały wdeptane w cienką warstwę śniegu, pokrywającą podłogę.
- Jednak się pojawiłeś.
Melodie odwróciła się na pięcie, na dźwięk czyjegoś głosu. Z cienia wyszła wysoka kobieta o długich rudych włosach i metalicznych oczach. Ubrana była w czarny, obcisły kombinezon, a w ręce trzymała piękną, złotą koronę. Czarodziejka przezornie zaczęła się wycofywać. Niestety trafiła na mocno oblodzony kawałek ziemi i jak długa runęła na ziemię.
- I to ma być ta twoja czarodziejka? - roześmiał się głośno Arachne.
- Jej moc jest wystarczająca by otworzyć skrytkę - warknął Alastor stając między dziewczyną i wspólniczką. Pierwszy raz nienawiść Melodie do niego, odrobinę zmalała. Czuła, że im dalej jest od tej kobiety, tym większe ma szanse by przeżyć.
- Zaraz zobaczymy - mruknęła podchodząc do czarodziejki tańca. Chwyciła mocno jej nadgarstek i pociągnęła w górę, zmuszając dziewczynę do wstania. Melodie próbowała się wyrwać, ale Arachne była od niej o wiele silniejsza. Pociągnęła ją w stronę stojącej na środku czary. Siłą przycisnęła jej dłoń do lodowej tafli.
Wypowiedziała jakąś skomplikowaną sentencje w starożytnym języku. Palce czarodziejki rozbłysły oślepiającym światłem. Zerwał się silny wiatr. Wokół nich wirowały drobinki śniegu. Potworny wycie wypełniło całą świątynie. Melodie czuła jak okropna czarno magiczna energia, wypełnia ją od środka. Miała ochotę krzyczeć, ale strach całkowicie ją sparaliżował. Wszystko co widziała wydawało się dziwnie wirować. Szybko traciła całą energię, miała wrażenie, że zaraz zemdleje.
Nagle wszystko ucichło. Arachne puściła rękę dziewczyna, a ta bezładnie opadła na ziemie. Była zbyt zmęczona by choć przez chwilę utrzymać się na nogach. Jak przez mgłę widziała jak kobieta wyjmuje z czary lekko długi sztylet.
- Dobrze się spisał czarodziejko - szepnęła pochylając się nad Melodie. - Niestety nie będziesz nam już potrzebna. - Mówiąc to machnęła ręką na jednego z oprychów. Ten podszedł do nich i zamachnął się czymś co przypominało kij baseballowy.
Zapadła ciemność.
***
Riven zatrzymał stary, rozklekotany motor, przed zapyziałym pubem. Zbyt dobrze zdawał sobie sprawę w jakiej okolicy się znajdował i wolał nie zabierać ze sobą któregoś z nowych pojazdów. Najprawdopodobniej musiałby wracać na piechotę.
Były specjalista rozejrzał się wokół. Ulice były puste, tylko wychudzony kot grzebał w zardzewiałym śmietniku. Zbyt dobrze kiedyś poznał ten teren by uznać to za dobry znak. Coś było nie tak, ale jeszcze nie wiedział co.
Pewnym krokiem wszedł do środka. Zmarszczył czoło gdy zamiast typowego dla tego miejsca gwaru, do jego uszu dotarły tylko stłumione szepty. Nikt nawet nie zerknął w jego stronę. Nawe stojący za blatem barman udawał, że go nie widzi i dalej z zapałem wycierał kufle po piwie.
Rozejrzał się szukając swojego informatora. Dopiero po chwili dostrzegł starszego mężczyznę siedzącego w najdalszym kącie Sali. Pewnym krokiem podszedł do stołu i usiadł naprzeciwko niego.
- Przyszedłeś - mruknął staruszek biorąc do rąk brudny kufel. Riven przewrócił oczami i machnął ręką wytracając naczynie z rąk mężczyzny. Kufel spadł na podłogę rozbijając się na tysiąc kawałków.
- Gdy ze mną rozmawiasz, masz być trzeźwy - warknął mrużąc oczy. Biedak przełknął ślinę i delikatnie odchylił się na krześle.
- Oczywiście szefie, jak szef sobie życzy. - Jego głos był zachrypnięty, brzmiał jak głos nałogowego palacza.
- Mów, co wiesz na temat mojej córki.
Przez chwilę mężczyzna milczał Wpatrując się w swoje pomarszczone dłonie. Nawet nie próbował spojrzeć w oczy Riven' owi. Wiedział, że dostrzeże tam zniecierpliwienie, złość i niebezpieczne zdeterminowanie. Niebezpieczna mieszanka.
- Tak naprawdę, to wiem niewiele. - W końcu postanowił się odezwać. Od razu skulił się jeszcze bardziej próbując uniknąć ewentualnych ciosów.
Riven zacisnął pięści. Już wcześnie wiedział, że za wiele się tu nie dowie, ale potrzebne mu były wszystkie możliwe informacje.
- Mów, co wiesz - westchnął zakładając ręce na piersi.
- Ostatnio dziwne rzeczy dzieją się w tej okolicy - powiedział cicho staruszek rozglądając się niepewnie na boki. - Parę dni temu pojawił się tutaj jakiś tajemniczy mężczyzna. Chciał czegoś od bandy John' a. Od tego czasu nikt nie widział jego ludzi. Wszyscy się boją. To oni rządzili tą częścią miasta.
- I to mam nie niby zainteresować? - prychnął Riven. Mężczyzna tylko wzruszył ramionami. Już podnosił rękę by zamówić sobie coś u przechodzącej kelnerki, lecz widząc mordercze spojrzenie byłego specjalisty, szybko zrezygnował z tego przedsięwzięcia.
- To było na dzień przed zniknięciem twojej córki - wyszeptał pochylając się nad stołem.
Riven zamknął oczy i jeszcze bardzie odchylił się do tyłu. Czy te dwa zdarzenia mogłyby być w jakiś sposób powiązane? Mało prawdopodobne. Ale jednakr30; Coś mu mówiło, ze to może być dobry kierunek, ze to nie jest fałszywy trop. Może powinien się lepiej przyjrzeć tej bandzie? Tylko jak to zrobić skoro nikt ich nie widział.
- Kto może wiedzieć gdzie znajduje się ten cały John? - zapytał marszcząc czoło. Staruszek przez chwilę wpatrywał się w niego szeroko otwartymi oczami, po czym wzruszył ramiona i opowiedział:
- Może stara Berta coś wie. Ale głowy sobie nie dam urwać.
- Gdzie ją mogę znaleźć?
- Ma nieduży stragan tuż za rogiem.
Riven wstał szybko od stołu. Wyjął z kieszeni wymięty banknot i rzucił go na stół. Staruszek łapczywie chwycił go swoimi kościstymi dłońmi. Widząc taką reakcje, były specjalista tylko pokręcił głową z dezaprobata i opuścił pub nie oglądając się za siebie.
Miał jeszcze wiele rzeczy do zrobienia.
***
Sofia siedziała na podłodze w bibliotece i w skupieniu rozkładała przed sobą mapy i atlasy. Jednocześnie starał się wytłumaczyć swoim przyjaciołom jak wygląda sytuacja i co mogą zrobić by uratować Melodie. Jej oczy błyszczały z podniecenia, gdy z zapałem opowiadała całą historię.
- Ponad osiemset lat temu na planecie Haran istniało potężne, choć prymitywne, królestwo, którym rządził król Seran. Był on władcą brutalnym, bezwzględnym, okrutnym. Miał do pomocy dwunastu ludzi, którzy specjalizowali się w różnych sztukach od walki, przez medycynę i szeroko pojętą naukę. - Dziewczyna wskazała na rycinę przedstawiającą trzynaście postaci stojących przed ogromną bramą. Każdy z nich trzymał jakiś przedmiot.
- Jednak któregoś dnia doszło do sporu dotyczącego kolejnych najazdów i podbijania następnych ziem. Sześcioro z nich chciało dalej prowadzić politykę ekspansywną, za to pozostali woleli na razie zawierać sojusze z ościennymi państwami. Król stanął po stronie tych, którzy chcieli dalszych podbojów. Inni sprzeciwili mu się. Wybuchła wojna domowa. Aby wzmocnić swoje wojska dwóch ludzi podzieliło swoją magię między przedmioty należący do byłych doradców władcy. Po jednej stronie stanął czarnoksiężnik Anfardes, który obdarował mocą czarodziejską osiem przedmiotów...
- Jak to osiem? - Jack popatrzył na dziewczynę ze zdziwieniem. Sofia pokręciło głową z dezaprobatą, ale wyjaśniła uprzejmie:
- Król dostał dwa magiczne przedmioty. Ale wracając do opowieści - na drugim froncie walczył czarodziej o imieniu Refales. Był on potężniejszy od swojego przeciwnika, więc wystarczyło mu tylko sześć artefaktów by pokonać wrogą stronę. Udało mu się to i w państwie zapanował spokój.
- Ale co to ma do Melodie? - zapytał zdenerwowana Moon. Zniecierpliwienie coraz bardziej dawało jej się we znaki, miała wrażenie, że zaraz wybuchnie. Chciała coś robić, działać, czuć, że może uratować swoja przyjaciółkę.
- Jest szansa, że Mel została porwana przez tego samego człowieka, który ukradł włócznię i księgę. Jeśli tak, to wiem jaki będzie jego następny cel - sztylet wojowniczki Asahy. - Sofia spojrzała na swoich przyjaciół jednocześnie pokazując im rysunek przedstawiający nieduży nóż z wyrytymi na ostrzu runami. - Żeby go zdobyć potrzebna jest księga Anfardesa i moc czarodziejki.
Zapadła niezręczna cisza. Wszyscy zastanawiali się nad tym co usłyszeli. Wiedzieli dobrze, że nie mają wyboru i musza odnaleźć Melodie. A jeśli jest choć jakaś mała szansa, że ten trop jest dobry to należy z niego skorzystać.
- Więc na co jeszcze czekamy! - Moon klasnęła wesoło w ręce. - Musimy odnaleźć to coś i ocalić Melodie.
Rose zmarszczyła brwi. Coś jej nie grało w ty wszystkim, wydawało jej się, że czegoś jej brakuje.
- A po co ten ktoś chciałby zdobyć te przedmioty? - zapytała podnosząc z podłogi jedną z książek.
- W teorii, ale tylko w teorii - zaczęła Sofia wstając z podłogi - jeśli ktoś znajdzie wszystkie artefakty należące do jednej ze strony, zdobędzie tak niesamowicie potężną moc, że będzie wstanie zapanować nad światem.
Znowu zapadła cisza. Przyjaciele zastanawiali się jak mają zareagować. Nigdy nie byli jeszcze w takiej sytuacji. Wiele razy słyszeli o tym jak ich rodzice ratowali świat, ale ni nigdy nie mieli okazji tak się wykazać.
- A jak można takiego kogoś pokonać? - zapytał w końcu Rayan zdejmując okulary. Czarodziejka ziemi zmarszczyła czoło i szybko przekartkowała jedną z książek. W końcu znalazła to czego szukała. Nieduży rysunek przedstawiał złoty medalion z ogromnym czerwonym kamieniem w środku.
- To jest magiczny medalion Lyssy z Amaronu - wyjaśniła podnosząc wysoko opasłe tomiszcze. - Jeśli chcemy ocalić ludzkość musimy znaleźć sześć przedmiotów należących do ludzi walczących przeciwko królowi. Ten talizman jest pierwszy z nich. Mamy ułatwione zadanie ponieważ jest istnienie i historia, są dobrze udokumentowane.
- To ruszajmy! - krzyknęła wesoło Moon. - Mamy mało czasu. Trzeba odnaleźć Melodie i ten medalion.
- Proponuje podzielić się na dwie grupy. - Rose wyprostowała się dumnie znów przyjmując swoją rolę. - Ja, Sofia, Arlen i Rayan zajmiemy się odnalezieniem talizmanu, a Moon, Jack i Waves odnajdą Mel. Bo oczywiście Waves nam pomoże?
Jack pokiwał twierdząco głowo po czym wyjął z kieszenie komórkę i szybko napisał jakąś wiadomość. Sekundę później rozległ się piskliwy odgłos przychodzącej odpowiedzi.
- Arlen przystaje na takie rozwiązanie - powiedział uśmiechając się szeroko. Możemy ruszać!
***
W tym samy czasie samotny wojownik siedział przy długim stole gdzieś na Andros. Przed nim stała zastawa dla ponad dwudziestu osób. Na razie było tu pusto, ale niedługo znów miał zobaczyć swoich kompanów. Minęło czternaście lat odkąd król Teredor pokonał jego armię. Wcześniej co prawda jego zakon odebrał mu córkę, ale to mu nie wystarczało. Pragnął zemsty.
Prawdziwej zemsty.


(c) Meredith
Miniaturki / Opowiadanie / Grafika / Mój blog
Oficjalny członek stowarzyszenia "Klub Wrogów Klawiatury"
55268354 http://dziecismoka.blogspot.com/ Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: Rhythm of the war
*Lunaris
Moderator

avatar
Dodane dnia 21-09-2015 09:20
"Z góry dziękuję za wszystkie komentarze. Nawet nie wyobrażacie sobie jaką mam radochę gdy je czytam." - to można mieć większą niż wtedy, gdy widzi się nowy rozdział? Wiesz, jakiego miałam zaciesza, gdy go wczoraj wieczorem czytałam na komórce?

Tak więc, jeśli jesz coś słodkiego, odstaw to natychmiast, nie chcę, by ci cukier skoczył. Zacznę może od tego, że jestem pełna podziwu, jeśli chodzi o wszelkie błędy (albo raczej ich brak). Ten, który mi się najbardziej rzucił w oczy, to powtórzenie, a mianowicie: " (...)niebezpieczne zdeterminowanie. Niebezpieczna mieszanka." Oprócz tego i kilku literówek naprawdę, wszystko jest bezbłędnie, a patrząc na długość rozdziału, jest to spory wyczyn.

Arachne od razu podbiła moje serce. Co prawda, moje przeczucia tradycyjnie okazały się błędne, ale co tam, ważne jest to, że jest naprawdę świetnym czarnym charakterem. Moment, gdy stwierdziła, że Melodie nie jest im już potrzebna, oraz to, co działo się chwilę wcześniej... Wszystko tak świetnie opisane, że brak mi słów.

Wiesz, gdy przeczytałam ostatni fragment, przyszła mi do głowy pewna bloggerka. Ona też nie wyjaśnia do końca dotychczasowych niewiadomych, a wkrótce dodaje nowe tajemnice.

Czekam niecierpliwie na kolejny rozdział! Weny!



(c) ja
Pewien fragment został ukryty na życzenie autora. Zaloguj się aby go zobaczyć.


Edytowane przez Lunaris dnia 21-09-2015 09:26
55980925 Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: Rhythm of the war
~LunaFin
Użytkownik

avatar
Dodane dnia 05-10-2015 21:28
Witam wszystkich czytelników!
Nowy rozdział pojawi się już niedługo ( najprawdopodobniej jutro). Jednak dzisiaj mam dla wszystkich pewna informacje. Przemyślałam sprawę parę razy i stwierdziłam, że zacznę dodawać rozdziały na osobnym blogu. Wielu ludzi woli czytać je właśnie w takiej formie, a ja sama czasami męczę się z małą czcionką na WB. Prosiłabym jednak o to by komentarze nadal pojawiały się tutaj. Chyba, że komuś naprawdę wygodniej jest komentować na blogu.
LINK



Rozdział 6 - czyli tęcze wszędzie! Nad rozdziałem pracowałam przez ostatnie parę dni i jestem z niego maksymalnie niezadowolona. Jak mi ktoś będzie kazał opisywać uczucia Waves' a do Melodie, to naprawdę użyję patelni.
Kończę narzekać, bo sama tą patelnią oberwę.
Zapraszam do czytania i komentowania.

Rozdział 6






(c) Meredith
Miniaturki / Opowiadanie / Grafika / Mój blog
Oficjalny członek stowarzyszenia "Klub Wrogów Klawiatury"
55268354 http://dziecismoka.blogspot.com/ Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: Rhythm of the war
*Lunaris
Moderator

avatar
Dodane dnia 06-10-2015 15:04
Ja się zastanawiam, jakim cudem nie zauważyłam szóstego rozdziału... No tak, promocja na punkty! Tego dnia mam zawsze kłopot z ogarnięciem postów i twój temat mi po prostu umknął. Ale już nadrobiłam zaległości.

"(...) jestem z niego maksymalnie niezadowolona" - ty jakaś niedowartościowana jesteś, poważnie. Przecież to jest świetne! No, może tylko odniosłam wrażenie, że odnalezienie Melodie poszło troch zbyt łatwo... Ale ja sama nie wiedziałabym, jak to utrudnić, a poza tym - to tylko moje prywatne odczucia, a ma mistrzyni nie powinna się nimi przejmować. Wiesz, kiedy czytałam rozdział, to odpłynęłam. Oczyma wyobraźni widziałam niektóre sceny - Riven wciągany do piwniczki, Rose poprawiająca okulary, Zoe z góry patrząca ciekawskim wzrokiem na przybyszów oraz (nieproporcjonalnie duży) sęp, który przysiadł obok niej... Długo by wymieniać. Co do ostatniego fragmentu, to mów, co chcesz, ja i tak wiem, ze nazwa stowarzyszenia pochodzi od Czarnej Różdżki z "Harry' ego Pottera".

Coś jeszcze?... A, tak!
"Jak mi ktoś będzie kazał opisywać uczucia Waves' a do Melodie, to naprawdę użyję patelni." Yy... Karzę ci opisywać uczucia Waves' a do Melodie! <uchyla się przed ciosem, po czym, śmiejąc się jak wariatka, rzuca się za kanapę.> Weny!



(c) ja
Pewien fragment został ukryty na życzenie autora. Zaloguj się aby go zobaczyć.


Edytowane przez Lunaris dnia 06-10-2015 15:10
55980925 Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: Rhythm of the war
~Mayumi
Użytkownik

avatar
Dodane dnia 11-10-2015 18:37
Cóż, dawno, dawno temu obiecałam ci, że kiedyś skomentuje twoje zacne opowiadanie. I tak oto wróciłam, by przebrnąć przez sześć rozdziałów. Co o nich sądzę? Cóż, jestem na ciebie wściekła. Jak już mówiłam, kiedy komentuje to tylko, żeby skrytykować, a nie wielbić i dodawać punktów do samooceny.
Wiesz co? Zacznę od krytyki, bo przecież weszłam tu tylko po to, aby napisać kilka niemiłych słów i wyjść z triumfem. Czasami, czytając można się pogubić, ja na przykład niezbyt rozumiem kto jest córką kogo, czy synem kogoś tam. Powinnaś nieco dokładniej to napisać, gdyż naprawdę moja mina, gdy mi to wyjaśniłaś była bezcenna.
Na początku wiało też nudą, przez co nie miałam ochoty czytać dalej, ale wiesz co? Przebrnęłam i nie żałuje.
No, czas przejść do zalet. Nie zniechęciłaś się jeszcze? Świetnie, oby tak dalej. Naprawdę świetnie wykreowałaś charaktery postaci, polubiłam osoby, których imion nie potrafię nawet zapamiętać, akcja płynie w dobrym tempie. Pomysł również niczego sobie. Porwanie Melodie co prawda nie wzruszyło mnie, ale to dlatego, iż jestem fanką brutalniejszych zagrywek i zwykłe porwanie nie sprawiło na mnie żadnych emocji. Stało mi się to obojętne, szczerze mówiąc, ale i tak masz plusa za porwanie naszej czarodziejki.
No, to tyle. Pozwolę sobie życzyć ci symbolicznej weny!szeroki uśmiech


50249832 mayumi.com Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: Rhythm of the war
~LunaFin
Użytkownik

avatar
Dodane dnia 07-11-2015 21:21
Przedstawiam wam kolejny rozdział tego co podobno jest opowiadaniem.

Rozdział 7


(c) Meredith
Miniaturki / Opowiadanie / Grafika / Mój blog
Oficjalny członek stowarzyszenia "Klub Wrogów Klawiatury"
Edytowane przez LunaFin dnia 07-11-2015 21:22
55268354 http://dziecismoka.blogspot.com/ Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: Rhythm of the war
*Lunaris
Moderator

avatar
Dodane dnia 08-11-2015 15:06
Mało akcji, mówisz? Nudny rozdział? Cóż, tyle tych katastrof, że jeszcze jedna, a faktycznie by taki był XD. Szczerze mówiąc, to dobrze, że wyjaśniłaś niektóre rzeczy, gdyż miałam mały mętlik w głowie.
Coraz bardziej ciekawi mnie zakon. Po jego pojawieniu się trudno jest stwierdzić, która grupa bądź też postać odegra rolę głównego antagonisty/ antagonistów.
Piosenka Zoe, hah. A ja właśnie czytałam coś o gilotynie... Zastanawia mnie, co stało się ze wszystkimi uczennicami i nauczycielami z Chmurnej Wieży oraz to, czy czarownica odegra jakąś większą rolę.
Może na koniec się do czegoś przyczepię - jak na ciebie, to w rozdziale wystąpiło trochę za dużo literówek.

No, chyba zostało mi tylko czekanie na krew, mózg i wnętrzności język. Weny!

PS. Weź mnie wprowadź do tego opowiadania. Jak znikąd pojawi się wariatka okładająca patelnią wszystkich jak popadnie, to będę wiedziała, że to ja XD.



(c) ja
Pewien fragment został ukryty na życzenie autora. Zaloguj się aby go zobaczyć.

55980925 Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: Rhythm of the war
~LunaFin
Użytkownik

avatar
Dodane dnia 13-12-2015 19:02
Po dość długiej przerwie przedstawiam wam kolejny rozdział mojego opowiadania. Jednak nie udało mi się w nim zawrzeć wypływającego z czaszki mózgu, ale mam nadzieje, że i tak wam się spodoba. Z góry przepraszam za wszelkie błędy.
Zapraszam do czytania i komentowania.
Rozdział 8


(c) Meredith
Miniaturki / Opowiadanie / Grafika / Mój blog
Oficjalny członek stowarzyszenia "Klub Wrogów Klawiatury"
55268354 http://dziecismoka.blogspot.com/ Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: Rhythm of the war
*Lunaris
Moderator

avatar
Dodane dnia 14-12-2015 15:06
No i mnie nie wprowadziła mellow xd.

Jeśli chodzi o błędy, w oczy rzuciły mi się najbardziej dwa: "niedużych odległością" zamiast "niedużych odległościach" i "pardzie" (powinno być chyba "bardziej" ). Wyłapałam jeszcze kilka literówek, ale nie jest ich aż tak dużo, by przeszkadzały nie wiadomo jak w czytaniu, a błędy zdarzają się każdemu.

Przechodząc do fabuły - ta kobieta bez skóry była naprawdę upiorna. Mam nadzieję, ze wyjaśnisz w następnym rozdziale, kim była i jak to się stało, że nikt o niej nie słyszał. Zoe znowu mnie rozwaliła xd. Po co walczyć, niech tamci to załatwią. Nie usuwaj mi jej za szybko! Ma potencjał. Nadal zastanawiam się, dlaczego Chmurna Wieża opustoszała.

Hm, trochę dziwne, że Riven jako jedyny przeżył. Myślę, że ciekawiej by było, gdyby oprócz niego ocaliła się jeszcze jedna osoba. Specjalista spotka kogoś, kto mu pomoże, czy może wręcz przeciwnie?

Pierwszy fragment niezbyt mnie wciągnął, choć nie przeczę, interesuje mnie, kogo znajdą w tym domku. Mam również nadzieję, że Melodie szybko wróci do świata żywych. Przynajmniej jakiś... <szuka w głowie odpowiedniego słowa> ...sen, byle coś wokół niej się wydarzyło.

A więc Zakon będzie głównym wrogiem... Wyjaśniło się też, w jakich okolicznościach zginęli Nabu i Layla. Hm, książę Domino? Jakoś nikt nie przychodzi mi do głowy...

Weny, kochana!



(c) ja
Pewien fragment został ukryty na życzenie autora. Zaloguj się aby go zobaczyć.


Edytowane przez Lunaris dnia 14-12-2015 15:26
55980925 Wyślij Prywatną Wiadomość
Skocz do Forum:
Logowanie
Zapamiętaj mnie



Rejestracja
Zapomniane hasło?

Witajcie na nowej wersji ShoutBox. Wszelkie problemy prosimy zgłaszać do administracji lub bezpośrednio do twórcy - Anagana.

Tylko zalogowani użytkownicy mogą pisać wiadomości.

^Flamli0
18:57:56 18.04.2024
zapraszam na kolejny komiks ze starą kreską :> KLIK
~EmilyWinxClub0
14:21:20 18.04.2024
Z tym Netlfixem to raczej o nową kreskówkę Rainbow chodziło, nie o reboot
~Vixen0
21:57:52 16.04.2024
20 lat temu to miałam 7 lat XD
~Vixen0
21:56:04 16.04.2024
W sumie 8 sezon podobał mi się za fabułę, i piosenki, 5/10 :>
~Vixen0
21:55:15 16.04.2024
Bo stara kreska, jak i fabuła pierwszego sezonu to święta jest
~Vixen0
21:54:30 16.04.2024
Mam nadzieję że to nie będzie jakaś marna kopia sezonu pierwszego XD
~Vixen0
21:53:04 16.04.2024
Winxa
~Vixen0
21:52:54 16.04.2024
Ciekawe czy będzie miał mega animacje, mam nadzieję że fabuła będzie tak dobra jak na początku Windą
~Vixen0
21:52:18 16.04.2024
Chce już 2025 rok aby obejrzeć ten sezon 9 dla nowego pokolenia XD
~Vixen0
21:52:01 16.04.2024
OMG
^Flamli0
21:43:22 16.04.2024
~kolec 257 16:19:42 16.04.2024 Zdanie się powinno zacząć z dużej litery. Mówię tu o newsie na samej górze
dobrze, że wytłumaczyłeś mi zasady poprawnej pisowni :]
~EmilyWinxClub0
18:40:09 16.04.2024
Przygotujcie się na to że reboot Winxa będzie totalnym pomieszaniem oryginalnego Winxa ze wszystkich sezonów, World of Winx oraz Fate.. aż głowa boli co oni nawyprawiali z tą marką
~EmilyWinxClub0
18:26:05 16.04.2024
W nowym komiksie stroje dziennie z 1/2 sezonu, na okładce Sirenix z 5 sezonu, w komiksie Sirenix z 8 sezonu w starej kresce, też bez zmiany koloru włosów i Selkie. Oni już stracili kontrole xd
~kolec 2570
16:19:42 16.04.2024
Zdanie się powinno zacząć z dużej litery. Mówię tu o newsie na samej górze.
~Vixen0
11:30:05 14.04.2024
Miałam ten magazyn placze
~Vixen0
11:29:48 14.04.2024
Ale nostalgia mi się włączyła
~Vixen0
11:29:40 14.04.2024
~Vixen0
10:29:25 14.04.2024
Same mocy. Powinno być samej
~Vixen0
10:28:55 14.04.2024
~Vixen0
10:28:50 14.04.2024
Ktoś tu zjadł literę
~Vixen0
20:06:25 13.04.2024
Zawsze można zamówić z zagranicy, ale to nie to samo bo nie każdy zna Włoski :>
~Vixen0
20:05:58 13.04.2024
Wielka szkoda że magazyny padły
^Flamli0
17:50:21 13.04.2024
~Vixen 14:06:57 13.04.2024 Wq to jeszcze komiksy w Polsce żyją ?
oj nie, od paru lat już nie ma
~Vixen0
14:08:44 13.04.2024
Najbardziej wspominam czasy Believixa
~Vixen0
14:08:01 13.04.2024
Ale ten czas leci :cry:
Regulamin
Archiwum
lekkieb. lekkie
wersja: 3.0.4
Ankieta
Chcecie, jak co roku, wziąc udział w wigilijnych podarunkac?

Tak
Tak
69% [9 Głosów]

Nie
Nie
8% [1 Głosuj]

Nie wiem
Nie wiem
23% [3 Głosów]

Głosów: 13
Rozpoczęta: 20/11/2023 08:49
Zakończona: 26/11/2023 18:48

Archiwum Ankiet

.