Nowości
18.05.2024
❧ naprawiono muzykę z Tajemnicy Morskich Głębin oraz World of Winx sezon 1

17.05.2024
❧ dodano komiks nr 239 - Czar morza

14.05.2024
❧ naprawiono muzykę z Magicznej Przygody

7.05.2024
❧ naprawiono muzykę z Tajemnicy Zaginionego Królestwa

1.05.2024
❧ naprawiono muzykę ze specjalów

25.04.2024
❧ naprawiono muzykę z 1 sezonu

18.04.2024
❧ dodano komiks nr 238 - Cienie w Chmurnej Wieży

06.04.2024
❧ dodano komiks nr 161 - Technomagiczny konkurs

25.03.2024
❧ zaktualizowano odtwarzacze wideo - SEZON 1 FULL HD

18.03.2024
❧ dodano komiks nr 228 - Magia Flory i Miele

14.03.2024
❧ dodano komiks nr 237 - Dobry pomysł

Użytkowników Online
 Gości Online: 0
 Użytkownicy Online: 1
 Zarejestrowanych Użytkowników: 2,063
 Najnowszy Użytkownik: ~sonka
Dzisiejsi Solenizanci
Rebecca
sevi


Niedokończone/ zawieszone opowiadania
❧  Magic Club - historia nastoletniej czarodziejki  ☙

Strona 1 z 2 1 2 >
AutorMagic Club - historia nastoletniej czarodziejki
~DarleenEnchanted
Użytkownik

avatar
Dodane dnia 15-06-2012 15:59
Opowiadanie opisujące losy nastoletniej czarodziejki Darleen. Postanowiłam w końcu spisać jej przygody :D Zaczynając od nudnego życia zwykłej dziewczyny a kończąc na Magicznej przygodzie niezwykłej czarodziejki...

Wstęp:
Nazywam się Darleen Willows, mam 16 lat i chodzę do 1 klasy liceum. Jestem zwykłą nastolatką, która siedzi cicho jak mysz pod miotłą i jest z reguły ignorowana przez innych. Na dodatek w szkole idzie mi co raz gorzej. Już za czasów gimnazjum miałam słabe stopnie ale to co się dzieje w liceum... Nie da się tego opisać. Taka właśnie jestem... Nic gorszego nie może mi się przytrafić. Nic lepszego z resztą tez nie. Gdyby wtedy zupełnie obcy mi człowiek powiedział ze moje życie zmieni się na lepsze, zacznie mi lepiej iść w szkole, będę miała przyjaciół a także w moim sercu zagości magia to bym go uznała za wariata. A jednak... Nie miałabym racji...


Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: Magic Club - historia nastoletniej czarodziejki
~Airisa
Użytkownik

avatar
Dodane dnia 15-06-2012 16:04
Opowiadanie zapowiada się bardzo ciekawie. Postać Darleen bardzo mi się podoba. jest tak prawdziwa. ( Prawdziwa... takie jakby ściągnięte z opinii o Roxy.) Z chęcią przeczytam. Pisz dalej cesarzowo. niegrzeczny



fuan ni naru to ne namida wa shizen to afurete
nakiowareba tsukarete nemuri ni tsuite sou da yo
sonna yoru bakari kurikaeshite kawarazu ni
kyou mo mata iki kurushii asa ga kuru yo
(c)Soph
Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: Magic Club - historia nastoletniej czarodziejki
~CassieBlanche
Użytkownik

avatar
Dodane dnia 15-06-2012 16:05
Zapowiada się dobrze. Czekam na kolejne rozdziały. Zanim ja napiszę o swoich czarodziejkach muszę skończyć opowiadanie o Narnii.


I LOVE YOU
I KNOW
Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: Magic Club - historia nastoletniej czarodziejki
~Athena
Użytkownik

avatar
Dodane dnia 15-06-2012 16:11
Rose napisał/a:
Zapowiada się dobrze. Czekam na kolejne rozdziały. Zanim ja napiszę o swoich czarodziejkach muszę skończyć opowiadanie o Narnii.

No właśnie kiedy będą następne rozdziały, bo czekam, czekam i doczekać się nie mogę.



Cudo wykonane przez Chand. Powrót do zestawu...


Dopóki nie skorzystałem z Internetu, nie wiedziałem, że na świecie jest tylu idiotów.
Stanisław Lem
44186825 Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: Magic Club - historia nastoletniej czarodziejki
~DarleenEnchanted
Użytkownik

avatar
Dodane dnia 15-06-2012 17:05
Rozdział 1
"Dzień jak co dzień"

Jak zwykle wstałam o 6:50. Niewyspana i wielce rozleniwiona. Nie miałam ochoty wstawać. Jak zwykle. Ale w końcu udało mi się zebrać siły by się podnieść z mięciutkiego łóżka, które aż prosiło żebym poleżała na nim jeszcze z 5 minut. Spojrzałam w lustro. Włosy miałam lekko rozczochrane, jak zwykle rano. Zeszłam na dół po schodach by zobaczyć czy ktoś już wstał. Z kuchni słychać było różne dźwięki. To była mama. Robiła śniadanie. Zawsze wstawała wcześniej ode mnie i tata. Zazwyczaj tato wstawał ostatni. Ale dzisiaj jak weszłam do jadalni on juz tam był.
-Dzień dobry córeczko.
-Dzień dobry tatku.
-Wyspałaś się?
-A jak myślisz?- Wymamrotałam tak że pewnie tego nie usłyszał. Możliwe też że nie zdążył odpowiedzieć bo do jadalni weszła mama w tacką na której były trzy tależyki i trzy szklanki. Na moim były cztery kanapki z serem. Tato dostał sześć kanapek z szynką, pomidorami i szczypiorkiem, zaś mama zostawiła zobie trzy takie same co u tata. Jedząc oglądaliśmy telewizję. Leciał teleturniej "Najsłabsze Ogniwo". Rodzice lubili to oglądać. Ja nie stawiałam oporów. Zazwyczaj kiedy jem sniadanie to siedzę cicho. Po śniadaniu poszłam do łazienki się umyć i uczesać. Następnie, jak co dzień poszłam założyć na siebie ubrania które nie były zbytnio dziewczęce. Moja szafa zawierała sporo ubrań które dzieliłam na "Dziewczęce" i "mało dziewczęce". Zależnie od mojego nastroju zakładałam któreś z nich. Moje "Dziewczęce" ciuszki były prawie wogóle nie noszone, bo miałam zazwyczaj ponury nastrój. Dzisiaj ubrałam workowate jeansy niebieską koszunkę i fioletowo-szarą bluzę, która wygladała jak dla chłopaka. Mimo wszystko nie miałam w szkole miana chłopczycy. Właściwie to nie miałam żadnego miana. W szkole nikt ze mną nie gadał. Nie znałam nikogo z mojej nowej klasy, a oni nie znali mnie. I wyglądało na to że nie mają ochoty mnie poznać. Zawsze w klasie siedzę sama, a na przerwach jem drugie śniadanie w samotności. Wydawało by się wszystkim że skoro jestem taka skryta to może w szkole jestem chociaż prymuską. Wręcz przeciwnie. Od czasów gimnazjum nie dostałam ani jednej szóstki (był chyba jeden wyjątek albo dwa). Przedmioty ścisłe zawsze szły mi najgorzej a z WFu jestem najsłabsza. Jedynie z plastyki dostaję same piątki ale to się nie liczy. Po przygotowaniach usiadłam przy biurku i włączyłam komputer. Żeby się czymś zając przed wyjściem wlączyłam grę The Sims. Życie moich Simów wydawało się przyjemniejsze, pewnie dlatego że pilnowałam żeby niczego im nie brakowało. Siedziałam tak do 7:30. Wzięłam torbę, pożegnałam się z rodzinką i wyszłam. Droga do szkoły zajmowała mi zazwyczaj kwadrans. Miałam czas by zatonąć we własnych myślach i urwać się od rzeczywistości. Jednak pozytywne myśli nie dawały skutków, nie czułam się po nich lepiej. Gdy weszłam do szkoły był juz dzwonek na 10 minutową przerwe przed lekcją. Pomyslałam jaką lekcję moge teraz mieć. Poniedziałek... Biologia. Biologia szła mi w miarę dobrze. Nauczycielką od biologii była pani Cherry. Bardzo miła, przeciwieństwo mojej wychowawczyni i nauczycielki od Geografii, pani Coniglio. Nie lubie pani Coniglio. Zawsze wymagająca i surowa. Ma donośny głos, równy głosowi mojej WFistki pani Exigent, zwana też Ścisłą. Uczniowie nazwali ją sobie panią Skisłą. Sama też zaczęłam ją tak nazywać po torturach jakie zaserfowała mnie i mojej klasie na WFie. Myśląc o moich nauczycielkach poszłam do szafki wyjąć książki od biologii. Gdy zamknęłam drzwiczki od szafki zobaczyłam przystojnego bruneta, który równiez wyciągał książki. Kurczę, jaki on był śliczny. W dodatku miał szafkę obok mojej. Gapiłam się na niego tak długo aż w końcu spojrzał na mnie. Miał dziwny wyraz twarzy. Pewnie był zakłopotany. W końcu powiedział mi "cześć". Jednak ja nie wiedziałam co odpowiedzieć, byłam onieśmielona. I w dodatku ubrana jak chłopczyca. Gdy w końcu zebrałam sie na odwage by sie przywitac podszedł do nas jakis chłopak, który powiedział:
-Choć Elijah, wszyscy czekają na ciebie.
-Ok, juz ide.
Odchodząc spojrzał na mnie jeszcze raz. Czułam się głupio. Zauroczył mnie chłopak z wyzszej półki a ja pewnie bo odstraszyłam swoim milczeniem i wlepianiem gał. Przynajmniej poznałam jego imię: Elijah. Ciekawie brzmi. Pewnie nie uznałby moje imię za ładne, czy dżwięczne. Moje ubranie z resztą tez nie wygląda zbyt interesująco. Nie wspominając o swoich problemach w szkole. Ale cóż. Taka właśnie jestem. Reszta dnia zapowiadała się nudno i nie ciekawie. Czyli tak jak co dzień.



Edytowane przez DarleenEnchanted dnia 15-06-2012 17:21
Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: Magic Club - historia nastoletniej czarodziejki
~DarleenEnchanted
Użytkownik

avatar
Dodane dnia 15-06-2012 17:20
Dziękuję ci Rołs :D
P.S. Ateno, rozdział pierwszy pisałam tylko godzinę a ty zniecierpliwiłaś się po dziesięciu minutach? Ojej, nie łatwo ci będzie znieść wyczekiwania na kolejne rodziały jak widzę xD niegrzeczny


Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: Magic Club - historia nastoletniej czarodziejki
^ChandSharma
Administrator

avatar
Dodane dnia 15-06-2012 18:20
Darla. Ciekawe, ciekawe.
Wyłapałam, co prawda, trochę błędów, ale to nie ja tu moderuję, więc praktycznie nie mam nic do powiedzienia.
Historia dosyć ciekawa. Powoli sie rozwija, ale to dobrze, bo nie warto dawać na początek szybkiej akcji.
Życzę powodzenia w dalszym pisaniu i czekam na następne. uśmiech


___
{grafika} || {linktr.ee/ChandSharma}
48034616 Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: Magic Club - historia nastoletniej czarodziejki
~DarleenEnchanted
Użytkownik

avatar
Dodane dnia 15-06-2012 22:12
Rozdział 2
"Nudnej rzeczywistości ciąg dalszy"

Na biologii panował szum. Uczniowie gadali ze sobą, wręcz wrzeszczeli. Pani Cherry próbowała wszystkich uspokoić, na próżno. Było mi jej szkoda, to naprawdę miła nauczycielka. Jakby się lepiej przyjrzeć to w mojej szkole jest niewielu nauczycieli którzy są tak mili. Reszta to surowi, wymagający i złośliwi belferzy którzy marzą o wpisywaniu pał do dzienniczka. Jedynymi lekcjami na których mogę spokojnie się rozluźnić to angielski, plastyka, no i oczywiscie biologia, mimo faktu że w szkole nie ma jak się rozluźnić. Stale prace domowe, sprawdziany, testy, tortury w sali gimnastycznej i wredni znajomi, którzy traktują mnie jak powietrze. Przyzwyczaiłam się do bycia samotnikiem bo już w gimnazjum mnie ignorowano.
Pani Cherry wyjęła zeszyt uwag. Z bólem wlepiała uwagi uczniom, nie lubiła tego, ale skoro uczniowie lekcewarzą upomnienia i nie skupiaja się na lekcji to niestety... Należy im się uwaga. Ja w tym czasie rysowałam na kartce wyrwanej z zeszytu. Z regóły nikogo z moich klasowych kolegów nie obchodziło co robiłam, nawet się ze mnie nie naśmiewali ani nie dokuczali (a przynajmniej tak sądzę) dlatego tez mogłam rysować co mi się żywnie podoba bez obaw że zostanę wyśmiana. źMianowicie, rysowałam wróżki. Na jednej stronie narysowałam Dzwoneczka i jej elfie przyjaciółki a na drugiej narysowałam elfy własnego pomysłu. Były to trzy elfie siostry o różnych magicznych talentach. Jedna była wodną wróżką, druga kwiatową a trzecia to Cynka czyli inaczej wróżka majsterkowicz.
-Darleen Willows!- Uslyszałam głos pani Cherry.
-Tak?
-Przeczytaj temat z podręcznika.
-A tak, oczywiscie. Na której stronie?
-Darleen! Dosłownie przed chwila podawałam stronę. 35.
Poczułam się głupio. Zamiast skupić się na lekcji, odpłynęłam do Nibylandii! Przez resztę lekcji starałam się nie pogrążać w marzeniach bo jeszcze dostanie mi się za niesłuchanie na lekcji...
W końcu doczekałam się przerwy. Świetnie, nie ma to jak siedzieć na ławce wlepiać oczy w sufit, ściany czy cokolwiek i czuć za soba spojrzenia innych. Małam wrażenie że ten dzień się nigdy nie skończy, dopiero pierwsza lekcja minęła a ja juz chce do domu. Przez kolejne lekcje cierpliwie czekałam na koniec lekcji. Gdy nadeszła przerwa na lunch udałam się na boisko szkole, które w czasie posiłku jest prawie puste. Bywało że siedziało wtedy kilka osób, a bywało także że nie było nikogo oprócz mnie. Tego dnia też tak było. Z małym wyjątkiem. Wychodząc na zewnątrz zobaczyłam znajomą mi twarz. To był Elijah. Już drugi raz do dzisiaj widziałam. Tym razem miałam zamiar nie wyjść na idiotkę. Usiadłam na ławce i położyłam torbę na ziemi. Nie jadłam drugiego śniadania. Nie miałam ochoty. Spojrzałam w jego stronę. Elijah siedział na drugim końcu podwórka. Też nic nie jadł. Patrzył w niebo. Po chwili zauwazył mnie. Czym prędzej odwróciłam wzrok choć tego nie chciałam. Mimo że siedział daleko ode mnie to chciałam zobaczyć to jego tajemnicze spojrzenie. Tak chciałam do niego podejść i z nim pogadać bo poczułam się strasznie znudzona siedzeniem sama na dworze a on był jednym z niewielu osób ze szkoły które się do mnie odezwały. Jednak zrezygnowałam z tego pomysłu i wróciłam do środka.
Nie minęło wiele czasu bym zapomniała o tajemniczym chłopaku, szczególnie że czekała mnie jeszcze jedna zmora. Geografia z panią Coniglio a na ostatniej lekcji WF z mgr Skisłą, znaczy się Ścisłą. Starałam się znieść te tortury. Siedziałam, siedziałam i siedziałam w ławce, następnie oberwałam mocno piłką w głowę podczas gry w dwa ognie, aż w końcu wybiła godzina 14:30. Tak! Dziękuję! Koniec lekcji... Resztkami sił szłam do domu. Idąc wpadł na mnie dzieciak na deskorolce który popijał colę z puszki. Zderzenie było tak silne że upadłam na ziemię. Zawartość puszki wylała mi się na głowę. Miałam zamiar powiedzieć: "Hej, uważaj jak jeździsz smarkaczu!" ale zdązył zwiać zanim otworzyłam usta. Byłam wściekła. Ale szłam dalej, mając nadzieję że wiśniowa cola szybko wyschnie i nie pozostawi większych plam. I bez tego wyglądałam okropnie! Daleko przede mną szedł Elijah. Byłam tak zmęczona i zirytowana że nie zwracałam na to uwagi. W dodatku jeszcze cuchnęłam potem bo dezodorant który zawsze trzymałam w torbie na WF po raz pierwszy został w domu. Następnym razem jak będę zmieniać przepocony strój sportowy na czysty to nie będę wyjmować reszty rzeczy. Sięgnęłam po komórke i przyjrzałam się w niej jak w lustrze. Moje włosy aż kleiły się od potu i wiśniowej coli. Co za koszmar. A sądziłam że ten dzień gorszy być nie może. Jak widać może. Trzeba uważać co się myśli, bo nigdy nic nie wiadomo. Taka prawda. Wreszcie wróciłam do domu. Rodziców nie było. Tato był w pracy a mama... zostawiła mi karteczkę:

Córeczko, poszłam zrobić zakupy.
Zostawiłam obiad w lodówce, jak wrócisz
a mnie jeszcze nie będzie to go sobie podgrzej.
Kocham cie
Mama


-Bosko! Mam czas żeby się doprowadzić do porządku zanim wrócą rodzice. -Powiedziałam na głos do siebie.- Ale to nie zmienia faktu że mam dość tego dnia.
Sądziłam że to będzie zwyczajny, nudny dzień, jak zawsze. A jednak. To nie był zwykły dzień. To był okropny dzień. Jeszcze gorszy od wczorajszego... Mogłam już liczyć tylko na ciepłą kąpiel i spokojną drzemkę podczas odrabiania lekcji.



Edytowane przez DarleenEnchanted dnia 15-06-2012 22:24
Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: Magic Club - historia nastoletniej czarodziejki
~Smietanka
Użytkownik

avatar
Dodane dnia 16-06-2012 21:47
Elijah. wow Czemu musi to od razu kojarzyć mi się z TVD? zdezorientowany Fajne opowiadanie, czekam tylko na troszkę więcej akcji :D.


43215232 Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: Magic Club - historia nastoletniej czarodziejki
~DarleenEnchanted
Użytkownik

avatar
Dodane dnia 16-06-2012 22:23
Właśnie dlatego go tak nazwałam. I w moim opku też jest wampirem xD Miałam zamiar dzisiaj napisać kolejny rozdział. Ale nie miałam kiedy a teraz nie chce mi się pisać o tej porze mellow Akcja będzie się rozwijać powoli począwszy od następnego rozdziału niegrzeczny Bo przykładowo rozwinięcie całej akcji od razu (odkrycie faktu że jest się czarodziejką, zmierzenie się z potworami itp.) za bardzo kojaży mi się z sytuacją Bloom, co wolę raczej unikać. W pierwszych rozdziałach wolałabym opisać życie Darleen jak u zamkniętej w sobie nastolatki, niż silnej i niezależnej wróżki którą się staje :D Chociaż pewnie tak się nie da, bo jeszcze trochę i w historyjce powieje nudą mellow



Edytowane przez DarleenEnchanted dnia 16-06-2012 22:30
Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: Magic Club - historia nastoletniej czarodziejki
~Athena
Użytkownik

avatar
Dodane dnia 17-06-2012 08:08
Normalnie już się doczekać nie mogę. Strasznie to wciąga. Naprawde gratuluję pomysłuniegrzeczny



Cudo wykonane przez Chand. Powrót do zestawu...


Dopóki nie skorzystałem z Internetu, nie wiedziałem, że na świecie jest tylu idiotów.
Stanisław Lem
44186825 Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: Magic Club - historia nastoletniej czarodziejki
~DarleenEnchanted
Użytkownik

avatar
Dodane dnia 17-06-2012 13:28
Rozdział 3
"Cisza przed burzą"

Tego dnia wstałam wcześniej niż zwykle. Zerknęłam na zegarek. 6:30. Może się popsuł? Taka wczesna pora a ja czuję się wypoczęta? Jak długo spałam? Całą dobę? Jaki dziś dzień? Spojrzałam na kalendarz w komórce. Dziś wtorek...-pomyślałam.-No tak. Jakże by inaczej, przecie nie mogłabym sobie odmówić przyjemnego dnia w szkole.
Wstałam i podeszłam do okna. Na parapecie siedział gołąbek. Przyjrzałam mu się. Przypominał mi trochę Matkę Gołębice z ksiązek o wróżkach które tak lubię czytać. Z jedną różnicą. Matka Gołębica non-stop wysiadywała swoje magiczne jajko a ten gołąb przesiadywał sobie na moim parapecie.
Może jest głodny? I wtedy przypomniałam sobie o kanapce której wczoraj nie zjadłam w szkole. Mama zapakowała ją tak żeby została zjedzona, czyli zapewne teraz jest wyschnięta na wiór. Sięgnęłam po torbę i wyjęłam z niej coś co przypominała sucharka a nie świeżutką kanapeczkę. Otworzyłam okno. Gołąb nie odleciał. Nakruszyłam trochę kromkę a okruszki rozsypałam na parapecie. Gołąb zjadł je ochoczo. Rozkruszyłam resztę kanapki ale tym razem okruszki wyrzuciłam na podwórko.
-Będzie ci wygodniej jeść na ziemi niż na wąskim parapecie.-Powiedziałam do gołębia.-Smacznego ptaszynko...
Gołąbek skinął główką na znak że mnie rozumie, zagruchał i odleciał w stronę rozrzuconych okruszków. Ja za to usiadłam na biurku i się zamyśliłam. "Co by tu zrobić? Rodzice pewnie jeszcze śpią. Odrobiłam wczoraj lekcje? Odrobiłam. Posprzątałam pokój? Posprzątałam w sobotę. Spakowałam się do szkoły? Spakowałam. Co by tu zrobić? Może wybrać ubranie do szkoły na dziś? Tak."
Zazwyczaj ubierałam się jak chłopczyca ze względu na to że budziłam się ze złym nastrojem. Tego dnia było inaczej. Nie tylko się wyspałam ale też czułam się świetnie. "Może wybrać jakiś ładny ciuszek? Nie zdziwię tym innych? Hmmm... Mam tyle ubrań. I podzieliłam je na dwie grupy. Może wezmę trochę tego i trochę tamtego?" Myślałam i myslałam. W końcu ubrałam się w lawendową koszulkę, nowiutką jeansową spódniczkę (dla mnie była nowiutka bo pierwszy raz ją zakładałam), podkolanówki w niebiesko-białe paski, granatowe tampki a na to wszystko krótką jeansową kurteczkę. Dziwnie było się ubrać inaczej niż zwykle ale podobało mi się. Chociaż miałam tez dziwne przeczucie że niedługo wydarzy sie coś czego się nie spodziewałam.

***

W szkole lekcje mijały jedna po drugiej, nie męczyło mnie to. Znowu nikt nie zwrócił uwagi na moje ciuchy, z wyjątkiem Tutti Meyer zwanej też "Lizusowatą Tutti", która powiedziała że wyglądam "inaczej niż zwykle". Z Tutti raczej nikt nie gadał, bo zawsze się podlizywała nauczycielom i zdarzało się że donosiła na innych. Ale w porównaniu ze mną to Tutti była bardziej zauważana. Może dlatego że była doslownie wszędzie? Rozpierała ją energia którą zawsze umiała wykorzystać do końca jeszcze przed lekcją WFu. A właśnie. Teraz siódma lekcja. WF! Jejku, już widziałam jak inni grają moją głową jak piłką do nogi. Okazało się że pani Ścisła nie mogła poprowadzić lekcji bo odbywała się próba Cheerleaderek z naszej szkoły. Szykowały się do "Wielkich Zawodów w Dopingowaniu". Timothy, chłopak który zawsze wykręcał się z WFu oczywiście o tym nie wiedział i dał pani swoje pięćdziesiąte któreś zwolnienie z lekcji.
-Znowu?- w głowie WFistki słychac było ironię.- Zaraz, nie tak szybko Timmy.
-Pani... Em... Mgr Skisła...
-MGR ŚCISŁA!!!-nauczycielka zabrzmiała basem. Wyglądąło to jakby wielka bestia mówiła w jej imieniu.-Pamiętaj że jeszcze nie zaliczyłeś biegów na dystans. Do końca półrocza masz je zaliczyć bo inaczej ocena spadnie ci o stopień w dół.
-Mam na to jeszcze czas...
-Pewnie! Lepiej odkładać na ostatnią chwilę a później słychać płacz i zgrzytanie zębów. Ale może przyspieszę ten proces jak pójdziemy porozmawiać z dyrektor Amzy!
-A-A-Amzy?! Wie pani, chyba nie czuję sie aż tak źle. Może zaliczę te biegi za tydzień.
Timmy zadrżał. Nie dziwiłam się. Zdąrzyłam już poznać naszą durektorkę. Głównie dowiadywałam się o niej z plotek i historyjek opowiadanych w klasie przez innych. Hildegarda Amzy. Sparciała i stara zrzędliwa dyrektorzyca. Wszyscy bali się z nią zmierzyć bo wiedzieli że nie będzie z nią łatwo. Na szczęście nie udąło mi się jeszcze wymienić z nią słowa, ponoć to okropne doświadczenie. Przypominała trochę Yzmę z "Nowej szkoły króla", telewizyjnego show które oglądam codziennie. Tam Yzma przebierała się za dyrektorkę Amzy. Nie wiem czy nasza Amzy chciała się do niej upodobnić czy co bo wyglądają bardzo podobnie i z wyglądu i charakteru. Po wejściu na salę gimnastyczną posżłam w kierunku ławek ale trzy skaczące cheerleaderki mi przeszkodziły.

Dajcie mi "A", dajcie mi "M", potem "Z" i "Y"!
Amzy, Amzy, dyrektor roku.
Chociaż wyglada jak upiór po zmroku.
Daaaalej Amzy!!!


Przyjrzałam im się. Jedna miała blond włosy, druga ciemną skórę a trzecia ciemne włosy uczewane w kiczowate warkoczyki.
-A co to ma być?-zapytałam na głos.
-Jak to co?-zapytała blondynka.-To nasz doping na cześc kochanej dyrektorki Amzy. A tyś skąd się urwała.
Dziewczyna z warkoczykami zaczęła jej coś szeptać do ucha.
-A tak, jesteś ta nowa. Z pierwszego roku. Hmmm... Marleen tak?
-Darleen.
-Nieważne. Ja jestem Stacey a to Tracey i Lacey. Chodzisz tu do szkoły już od ponad miesiąca więc jakim cudem wcześniej cię nie dostrzegłam dziewczynko?
-No więc, ja...
-A z resztą. Wygladasz na istotę która szuka tu swojego miejsca, która chce się nauczyć czegoś nowego... I której przydałaby się zmiana wyglądu-Stacey z obrzydzeniem patrzyła na mój strój.- My możemy ci to zagwarantować Saleen...
-Darleen.
-Nieważne. To jak? Wchodzisz w to czy nie?
-W sensie mam być cheerleaderką jak wy?
-Przydałaby nam się jakaś świerza krew że tak powiem.-Zachichowała Lacey poprawiając warkoczyki.
-Byłabyś na okresie próbnym.-Przytaknęła Tracey.
-Oczywiście musisz nam najpierw pokazać czy się nadajesz. Wiesz, czy jesteś w dobrej formie itd.
No to byłam ugotowana. Przecie z WFu byłam najsłabsza w klasie. Miałam szczęście że nie odbiło się to na mojej sylwetce. Aż dziwne. Mam słabą sprawnoś fizyczną a jestem smukła jak ważka.
-I jak?-Powtórzyła Stacey.-Wchodzisz w to czy nie Loreen?
-Darleen...
-Nieważne. Przyjmujesz naszą propozycję. Potrzebny nam ktos nowy.
"I co z tego że mnie pytacie o zdanie jak za niecałą minutę padnę na posadzkę bo nie umiem zrobić salta"-pomyślałam. Ale ostatecznie zgodziłam się spróbować. "Boże, jaka jest ze mnie idiotka. Tylko się upokorzę i to na oczach cheerleaderek".
Wzięłam pompony i stanęłam na środku. Serce biło mi tak mocno, myślałam przez chwilę że jeszcze trochę i wyskoczy mi z piersi. "Musi mi się udać, musi mi się udać. Musi mi się udać!" Bedąc pogrążona myślami poczułam dziwną energię. Stacey włączyła magnetofon. Usłyszałam muzykę. Uczucie jakie mnie ogarnęło było trudne do opisania. Ta dziwna energia zaczęła rozpierać moje ciało. Czułam że mogę zrobić wszystko. I tak się stało. Zrobiłam to. Wykonałam bezbłędnie salto w tył i w przód. Następnie zaczęłam wykonywać różne podskoki. Unosiłam się jak na skrzydłach. Dziewczynom aż szczęki opadły. Sama też nie mogłam uwierzyć, że potrafię zrobić doś takiego. Przez chwile pomyślałam że mogłam takie sztuczni już wcześniej robić na WFie. Chociaż gdybym została cheerleaderką popraiłabym sobie ocenę! Olśniło mnie! Gdy skończyłam Stacey i spółka podbiegły do mnie.
-To było boskie...
-Fantastyczne...
-Ekstra!
Poczułam że się czerwienię i powiedziałam po cichu "Dziękuję".
-To jeszcze nie czas na dziękowanie-w glosie Stacey znów usłyszałam pogardę.-Dobra lalka, nieźle się ruszasz ale jeszcze nie jesteś jedną z nas. Są jeszcze inne próby.
-Jakie próby?-Spytałam drżącym głosem.
-Och, nie trudne.-Powiedziała Tracey- Jedna z nich to inspekcja szafy. Twoja chata za pół godziny. I co?
-No, nic. Luz. Pewnie. Śmiało.-zachichotałam nerwowo.
-Świetnie. A więc bywaj Coreen.
-Darleen...
-Niewazne. Cześć.
Super. Poznałam najpopularniejsze dziewczyny w szkole, które zaproponowały mi żebym stała się jedną z nich. Ale dlaczego wybrały mnie? Nic z tego nie rozumiałam. A co jeśli im podpadnę? A co jeśli mnie znienawidzą? Zaserwują mi najgorszy rok szkolny w dziejach ludzkości.
Po ich odejściu na sali gimnastycznej zapanowała cisza. To była cisza przed burzą...


Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: Magic Club - historia nastoletniej czarodziejki
~Athena
Użytkownik

avatar
Dodane dnia 18-06-2012 15:55
Znalazłam parę błędów, ale ogólnie jest świetnie. Tylko tak dalejniegrzeczny



Cudo wykonane przez Chand. Powrót do zestawu...


Dopóki nie skorzystałem z Internetu, nie wiedziałem, że na świecie jest tylu idiotów.
Stanisław Lem
44186825 Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: Magic Club - historia nastoletniej czarodziejki
~DarleenEnchanted
Użytkownik

avatar
Dodane dnia 20-06-2012 16:57
Dzięki wam. Ateno, proszę, nie wymagaj dużo od osoby która ma 3 z polskiego. W dodatku piszę na bierząco i nie bardzo patrzę na poprawność językową chociaż staram się.

Rozdział 4
"Ten jeden mały błąd"

Do domu wróciłam zdyszana. Miałam tylko kwadrans żeby zrobić się na bóstwo i zaimponować nowym znajomym. Pierwszy raz to robiłam, nie wiedziałam co i jak. Po pierwsze, powinnam ładnie sie ubrać a po drugie, wysprzątać swoje graty. Wiem że będa sprawdzać tylko moją szafę ale lepiej zrobić dobre wrażenie.
-Mamo!-zawołałam otwierając drzwi od szafy.
-Słucham.
-Masz jakieś plany z tatą?
-No mieliśmy zamiar popracować chwilę w ogrodzie jak wróci z pracy.
-Super, to życzę miłej pracy, nie będę mogła pomóc bo przychodzą do mnie koleżanki ze szkoły.
-Masz koleżanki i nic mi nie mówisz?
-Bo jeszcze wczoraj ich nie miałam. Z resztą nieważne. Wpadną tylko na chwilę.
Mama zastanowiła się na chwilę i wyszła bez słowa. A kwadrans później wpadła Stacey i jej świta. Od razu przeszłyśmy do konkretów. Mój pokój.
-Witajcie w moim... Em... Oto i moja twierdza-wyjąkałam.
-Tak, tak jasne.-Przerwała mi Stacey.- Pokaż lepiej ciuchy.
Jak tylko prawe drzwi szafy zostały otwarte, usłyszałam głośny jęk.
-Trzymajcie mnie proszę!-Krzyknęła Lacey po czym zemdlała.
-Spokojnie, będzie dobrze. Pomyśl o kwiatkach i o szczeniaczkach.-Asekurowała ją Tracey.
Nie dziwiłam im się. Połowa szafy była zapełniona chłopskimi ciuchami.
-Że co? Chodzi o spodnie?Początki hip-hopu. Klasyk- zaczęłam gadać bzdury, przeciez ja nawet nie lubiłam hip-hopu za bardzo, choć jestem skrytą melomanką.-A co, nie?
-Tak jasne. Porąbany klasyk w dziedzinie transportu ziemniaków.-Burknęła Stacey.-Jak kupowałaś te spodnie to nie mieli może damskich?
-No, są jeszcze takie ciuszki...
Otworzyłam lewe drzwi szafy. Dziewczynom szczęki opadły jak wtedy gdy zadziwiłam je w szkole. Nie znałam się na modzie więc sądziłam że damskie ciuszki które gościły w mej szafie są dla przeciętnych dziewczyn. Jak widać myliłam się.
-Kurcze, ten top to ostatni krzyk mody!
-Za taką torbę można zabić!
-Gdybym miała powierzyć swe życie parze butów to na pewno byłaby ta para różowych sandałków.
-Tak, mama często kupuje mi drogie ciuchy z Paryża. To raczej nie jest mój styl ale...
-Co ty dziewczyno? Jak to nie twój styl?- Zapytała z niedowieżaniem Stacey.- Bierzesz któryś ciuch z szafy, wkadasz go na siebie i każdy chłopak w szkole twój.
Podała mi śliczną fioletową sukienkę i białym paskiem. Przyjrzałam się w lustrze. Nie wyglądałam już jak Darleen z rana. To była nowa Darleen.
-Fakt, rzeczywiście nieźle leży... Dobra, prawda że ten nowy Elijah wyglada jak ciastko z lukrem plus do tego słodka kawka i wafel?
-Super kandydat-powiedziała Stacey.
-Słodyczek.- Tracey powachlowała się ręką.
-Najpyszniejszy ptyś pod słońcem-zarumieniła się Lacey.
Nie mówiłam tego wcześniej nikomu ale podobał mi się Elijah. Uważałam go za najfajniejszego chłopaka w szkole. I jak widać nie tylko ja tak twierdziłam. Przy Stacey i spółce po raz pierwszy się otworzyłam. Sądziłam że może być już tylko lepiej...
Następnego ranka Stacey i reszta czekały na mnie przed domem. Ubrałam się w ta śliczną fioletową sukienkę i ciemno-fioletowe koturny a do tego torbę którą dzień wcześniej zachwycała się Tracey. W szkole wszyscy patrzyli na nas. Pierwszy razy byłam w centrum uwagi.
-No dobra Darleen. Mogę ci mówić Darla?-zapytała na początek Stacey.
-Jasne.
-Świetnie. No więc Darla, nieźle się ruszasz i wogóle ale teraz sprawdzimy twój charakterek. Czekasz na pierwszego frajera i mieszasz go z błotem.
-No nie wiem dziewczyny. Ja bym chyba tak nie mogła...
Po chwili zobaczyłam jak zbliża się Timmy, leniuch i niedołęga jak go wszyscy nazywali.
-Na co czekasz? Dalej!
Stacey mnie pchnęła na przeciwko niego.
-Cześć Darleen.
-Timmy, masz jakiś problem?!
-No więc, ja..,
-Butów sam zawiązać ofiaro nie potrafisz! Wymigasz się ze wszyskiego gdy nadarzy sie okazja. Po co łazisz z tymi ksiązkami jak jesteś na nie za tępy. A te twoje odmóżdżające komiksy o Admirale Sky'u to juz kompletna porażka. Więc po primo: dorośnij! Secundo: spadaj! Leszcz, pajac, fujara!!!
Po raz pierwszy publicznie kogoś upokorzyłam i obraziłam. Słowa które wrzeszczałam nie były zamierzone. Nie chciałam ich mówić. Jednak złość jaka mnie ogarnęła była silniejsza. Nie byłam zła na Timmy'ego. Byłam zła na resztę ze mnie tak ignorowali. Że byłam traktowana przez ten cały czas jak powietrze. Wyładowałam całą swą złośc na biednym Timmym, a on nie był temu winien. Timmy poszedł bez słowa. W jego oczach widziałam smutek. Już miałam zamiar go zatrzymać i przeprosić jednak okrzyki zachwyconych dziewczyn mnie powstrzymały.
-Brawo! Dziewczyno!
-Niezła litania, siostro!
-Przysmarzyłaś ziemniaka, nie ma co! Dobra robota!
Choć Stacey i reszta mi tym schlebiały to i tak nie czułam się w pełni szczęśliwa. Zachowałam się podle wobec niewinnej osoby. Było mi wstyd za samą siebie. Przez reszte dnia miałam poczucie winy. Popełniłam jeden mały błąd. Mały? Chyba raczej ogromny błąd...




Rozdział 5
"Małe zmiany"

Na matematyce czekała mnie mała niespodzianka. Mianowicie Stecey i reszta przeniosły się do mojej klasy. Część mnie się z tego cieszyła a część mnie obawiała się co może się stać. Usiadłam z nimi w tylnych ławkach.
-Darleen- usłyszałam czyjść cichy głos.-Darleen...
To była Tutti. Była smutna.
-Słucham. Co jest? - zapytałam niecierpliwie.
-To co powiedziałaś Timmy'emu było przykre. Naprawdę chciałaś im aż tak zaimponować że skrzywdziłaś chłopaka który naprawdę cie lubi?
-Lubi?
-Byłaś taka miła i naturalna. Jasne że cię lubi. Teraz stałaś się sztuczna i nieprzyjemna. Zraniałaś go...
Milczałam, a jednak. Skrzywdziłam osobe która darzyła mnie szacunkiem.
-Powiedz mu... Że wogóle nic o mnie nie wie...- Wyksztusiłam.
Tutti zrobiło się jeszcze bardziej przykro. Lekcja zleciała bardzo szybko. Może dlatego że miałam mętlik w głowie. W głowie szumiała mi smętna piosenka o wartościach ludzkiego życia którą wczoraj jeden z chlopaków w klasie słuchał.
Na przerwie cały czas trzymałam się cheerleaderek. Do czasu jak natrafiłyśmy na Elijah'a. Stacey namówiła dziewczyny by mnie zostawiły sam na sam z nim. Najpierw wyrwała mi zeszyt i upusciła na podłogę by go podniósł następnie zwiały na drugi koniec szkoły i wpatrywała się. Miała chyba dobre intencje. Chciała żebym znalazła sobie chłopaka.
-Dzięki...-powiedziałam szeptem.
-Jesteś Darleen, tak?
-Tak. A ty skąd...
-Masz podpisany zeszyt. No i te trzy mówią na ciebie "Darla".
-No tak...
-Jak cie teraz zobaczyłem to cię nie rozpoznałem. Wyglądasz inaczej.
-No tak, mała zmiana wyglądu.
-Wiesz, tak szczerze to wolałem jak ubierałaś się w luźne spodnie niż w krótką spódniczkę. Wyglądałaś bardziej naturalnie...
-No tak ale dziewczyny...-urwałam.
-Dziewczyny co?
-...Dziewczyny nie są aż takie złe.
-Jesteś pewna?
Wskazał na nie palcem. Stacey i spółka znowu wzieły sie za obrażanie.
-Drogie panie, oto ona... Ściana. Mieszamy ją z błotem!!!
-Ja zacznę. Paskudna ściana. Blada i nieumyta...
Szczęka mi opadła. Ta trójca ośmieszała wszystko co się rusza, i nie tylko.
-Fakt. To było dziwne.
-Wiesz, małe zmiany nie są takie złe. Ale w twoim przypadku były one trochę za szybko.
-Masz rację... Będę musiała znowu coś zmienić. Tym razem na lepsze...
Poszłam w kierunku dziewczyn, ale po chili zawróciłam i powiedziałam: Dziękuję Elijah! Poczułam się lepiej choć nie powinnam. Czekał mnie jeszcze trójgłowy smok.
-No jak Darla? Umówiliście się?
-Nie za szybko na randki?
-Na randki nigdy nie jest za szybko. Dobra, niewazne. Lalki, spotykamy się u mnie o piątej. Mam małą niespodziankę.
Świetnie, co znowu? Maraton telenoweli "Kochać czy nie kochać"? Zaczełam rozumieć że trudno jest dorównać "pomponiarom".




Rozdział 6
"Niespotykane zdarzenie"
Dom Stacey był ciekawie urządzony. Był bogaty w najróżniejsze drobiazki, najciekawsze były kryształowe figurki jej mamy które widniały w gablotce w salonie. Na środku pokoju na stole stał tort.
-Zawodowo załatwiłaś tamtego pajaca. Postanowione. Jestes jedną z nas!-Zadeklarowała Stacey. Pozostałe piszczały z radości.
-To fajnie, bardzo fajnie... Tylko...
Zabawę popsuł dziwny hałas. Ziemia się zatrzęsła. Wyszłyśmy na zewnątrz by zobaczyć co się dzieje. Wszystkie oniemiałyśmy ze zdziwienia. Na przeciwko domu Stacey stał potwór wielkości całego budynku. Jak to możliwe? Potworów przecież nie ma. Za nim leciały cztery świecące cienie. To były ludzkie dziewczyny. I to niezwykłe. To były wróżki! Prawdziwe wróżki!
Stacey, Tracey i Lacey zemdlały. Jako jedyna byłam przytomna i widziałam co się dzieje. Te dziewczyny nie tylko umiały latać ale też miały inne magiczne moce. Każda z nich władała inną magią. Poczułam strach że potwór je pokona i że weźmie się za nas. Jednak walka nie trwała długo, czarodziejki ją wygrały i prawdopodobnie wypowiedziały jakieś zaklęcie bo potwór zniknął. One z resztą też. Walka odbywała się w ogródku Stacey więc ucierpiały jedynie kwiatki jej mamy jak i kilka innych grządek. Przynajmniej dom był cały. Czarodziejki zadbały o to by potwór nie siał większego zniszczenia. Pomyślałam ze najlepiej jest opuścić dom Stacey i wrócić do swojego zanim jej rodzice wrócą.
W szkole wszyscy mówili o tajemniczym potworze który siał w mieście zniszczenie i o pięknych skrzydlatych bohaterkach. To była dobra okazja by publicznie przeprosić Timmy'ego.
-... Nie powinnam tego robić nawet żeby zaimponować innym. Jednak nie powiedziałam tego specjalnie. Przelałam na ciebie cały swój gniew jaki w sobie tłumiłam przez te wszystkie lata bycia unikaną przez innych. A ty niczemu nie zawiniłeś. Jest mi strasznie głupio...
Poczciwy Timmy wybaczył mi. Niestety tę wzruszającą scenkę widziały też Stacey i spółka.
-Darla co to niby było? Cheerleaderki jak my nie przepraszaja frajerów.
-Więc, nie jestem cheerleaderk taką jak wy.
-Co to znaczy?
-To że nie będę juz z wami trzymać. Bedziemy się od teraz spotykać na treningach.
-Dobra, jak chcesz. Lecz uprzedzam cię ze nie będzie powrotu. Od tej pory rozmawiamy ze soba wyłącznie na treningach.
Kurcze, to było łatwiejsze niż sądziłam. Stacey najwyraźniej jest bardziej płytka niż można się było tego spodziewać. Dziewczyny bez słowa poszły w kierunku sali gimnastycznej.
Hmmm. Jaką mam teraz lekcję? WF... A raczej trening "pomponiarek". No i super. Pani Ścisła nie będzie już musiała mnie gnębić. Ale to oznacza że jeszcze dzisiaj spotkami się z tymmi trojaczkami. Idąc na salę gimnastyczną minęłam cztery dziewczyny. Dziwne, Wyglądały jakoś znajomo...
W końcu nudne lekcje się skończyły, jeszcze jeden dzień i będzie weekend. Tego dnia wracałam do domu sama. Nie przeszkadzało mi to. Brakowało mi tego spokoju. Jednak nie mogłam się nim nacieszyć bo znów spotkało mnie coś strasznego. Znowu potwór. A raczej potwory. Było ich trzech. Były one niźsze od tamtego potwora z wczoraj. Za to bardziej niszczycielskie. Na mój widok rzuciły sie prosto na mnie. To straszne. Ja sama, zwykła dziewczyna przeciwko tym trzem potworom.
-Zostawcie mnie!!!- Krzyknęłam wystawiąjąc rękę na przeciw siebie. Ze strachu zamknęłam oczy. Poczułam dziwną energię. Tą samą co gościła we mnie podczas treningów cheerleaderek. Jednak tym razem była jeszcze silniejsza. Usłyszałam dżwięk jakby coś zdrzerzyło się z twardym murem i zostało porazone prądem. A następnie paniczny krzyk pełen bólu. Gdy otworzyłam oczy potworów już nie było. Siedziałam sama na chodniku. Nie miałam pojęcia co się stało. Czyżby czarodziejki które wczoraj mnie uratowały zrobiły to znowu? Rozejrzałam się. Nikogo nie było. Może znowu zniknęły? To było naprawdę dziwne. Tylko jedna rzecz nie dawała mi spokoju. Skąd sie wzieły te potwory i co będzie dalej? Co stanie sie z ludźmi? Kto powstrzyma te bestie? Czarodziejki?



Edytowane przez DarleenEnchanted dnia 18-06-2012 19:23
Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: Magic Club - historia nastoletniej czarodziejki
~Atelie
Użytkownik

avatar
Dodane dnia 20-06-2012 18:33
Darla to opowiadanie jest piękne.. sama bohaterka mnie zadziwia .. :DD
Kiedy kolejny kiedy kolejny ^^ !
Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: Magic Club - historia nastoletniej czarodziejki
~Athena
Użytkownik

avatar
Dodane dnia 21-06-2012 13:50
Świetne. Patrząc na całość to mogłabyś przyspieszyć troche akcję, ale to już Twój pomysł, więc nie będę się wtrącać. Tak ogólnie to jest naprawdę fajne. Strasznie jest tak dłuuuuuugo czekać na następny rozdziałmellow



Cudo wykonane przez Chand. Powrót do zestawu...


Dopóki nie skorzystałem z Internetu, nie wiedziałem, że na świecie jest tylu idiotów.
Stanisław Lem
44186825 Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: Magic Club - historia nastoletniej czarodziejki
~DarleenEnchanted
Użytkownik

avatar
Dodane dnia 24-06-2012 10:56
Ateno, jeżeli nie czytałaś notki na moim blogu to nie wiesz że Magic Club ma dwie wersje. Pierwsza widziana oczami Darlii druga widziana oczami reszty dziewczyn. Zaczęłam opowiadanie od wersji Darleen bo łatwiej mi było pisać jako ona. Niedługo napiszę początek tej historii według Brietty i reszty. Wyobrażam sobie że strasznie jest tak długo czekać na następny rozdział, ale tak dłuuuugo pisać je jest co prawda mniej straszne ale bardziej męczące. Jako że nie jestem osobą myślącą to dla mnie jeszcze większy wysiłek :hahahaha: Przynajmniej szkoła się kończy, będzie mi sie lepiej pisało. xD P.S. Rosie słońce, rozdział szósty już masz, tera pisze siódmy niegrzeczny

Rozdział 7
"Darleen Czarodziejką"

Ponowne spotkanie potworów było strasznym przeżyciem. Jednak tym razem nie wiedziałam za czyją sprawą one zniknęły. To nie mogłam być ja... A może? Nie, to niemożliwe. Nie mogłam mieć magicznych zdolności. Musiałabym być... czarodziejką...
-Darleen- z transu zbudziła mnie mama. - Kolacja!
Leżałam na łóżku w swoim pokoju i myślałam. Nie mogłam się pozbyć myśli o tych strasznych bestiach. A także o pięknych czarodziejkach które z nimi walczyły. Nie mogłam też pozbyć się pytania na które nie znałam odpowiedzi: Czy to ja wtedy zniszczyłam te potwory?
-Darleen!
-Dobra, już ide. Słyszałam za pierwszym razem.
Nie miałam ochoty jeść. Czułam się fatalnie. Jednak zeszłam na dół, zjadłam i wróciłam do łóżka. Nadal myślalam o tamtym zdarzeniu. "Dlaczego ja nie mogę pozbyć się tych myśli, obrazów, przeczuć? Przecież nic się nie stało takiego. Jakieś mityczne kreatury mnie zaatakowały a basniowe wróżki uratowały. Jeszcze trochę a dowiem się że żyję w kreskówce gdzie robią ze mna Głupiego Jasia! O czym ja wogóle myślę? Przestałam myśleć logicznie."
Pogrążona w myślach nie wiedziałam kiedy dokładnie usnęłam.
Rankiem obudziły mnie promienie słońca. "Hmmmm... Jaka cisza..." Spojrzałam na zegarek. 8:30! "Kurcze! Nikt mnie nie zbudził?! Zaraz... Dzisiaj sobota... Za komórce pisze że sobota... Ale przecież wczoraj był czwartek... Spałam przez cały piątek? Kurcze, ale mnie boli głowa..." Drzwi mojego pokoju otworzyły się. Do pokoju weszli rodzice.
-Zobacz, obudziła się.- Powiedział tato. Oboje wyglądali na zmartwionych.
-Kochanie, wszystko w porządku? Nie wyglądasz najlepiej.
-Mamo, powiedz mi... Czy dzisiaj jest sobota?
-Tak, źle się czułaś. Bolała cię głowa i spałaś przez większość dnia. Lekarz powiedział że jesteś przemęczona i musisz odpoczywać.
-Nie mieliśmy pojęcia że aż jest z tobą źle. Odpoczywaj...
Nic nie rozumiałam z tego co mi powiedzieli. Chciałam ich zapytać czy znają powód mojego przemęczenia ale gdy podniosłam się z łóżka poczułam silny ból. Mięśnie moje prawej ręki tak mnie bolały.
-Wszystko w porządku?- zapytała z niepokojem mama.
-Nie nic. Mogę jeszcze chwilę poleżeć.
-Tak długo jak zechcesz. Zrobię ci śniadanie.
Jednak ja nie czułam głodu. Czułam pulsujący ból w ręce. Musiałam ją nieźle uszkodzić ale czym? Nie przypominam sobie żebym z nią coś robiła. Trening Cheerleaderski ją tak wymęczył? Nie dośc że zasłabłam to jeszcze nadwyrężyłam rękę. Ale dlaczego? Co się stało?
Gdy wstałam poczułam się lepiej. Dalej czułam ból w ręce ale odpoczęłam trochę. Pomyślałam że jak się przejdę to odzyskam w pełni siły. Co prawda rodzice temu byli przeciwni, ale w końcu się zgodzili jak zapewniłam im że od świeżego powietrza mi przejdzie zmęczenie. Rodzice od zawsze się o mnie troszczyli więc i tym razem nie mogło być inaczej. Jak wyszłam na zewnątrz to rzeczywiście poczułam się lepiej. Pomyślałam że może wybiorę się do centrum poogladać wystawy albo do parku. Niestety, mój spacer popsuła mi kolejna randka z potworami. Tym razem bylo ich więcej. Za nimi leciały czarodziejki które je goniły.
-Uciekaj!-Krzyknęła czarodziejka ubrana na niebiesko a następnie strzeliła wodnym strumieniem w bestię która się do mnie zblizała.
Poczułam się spokojniejsza mając pewność że te czarodziejki są w pobliżu. Przestałam czuć strach. Jednak nie byłam w stanie uciec. Głęboko w sercu czułam że chce im pomóc. Nie rozumiałam wtedy dlaczego. Odruchowo wyciagnęłam ręce w stronę potworów i znow poczułam te dziwną energię. Strzeliłam z nie jakimś jasnym promieniem po którym zostały osłabione. Zaś czarodziejki które przyglądały się tej scenie połączyły swoje moce i unicestwiły te kreatury.
Nie jestem w stanie opisać uczucia jakie mnie ogarnęło. Byłam zdumiona. Czyli jednak to ja zniszczyłam tamte potwory które zaatakowały mnie przedwczoraj. To wyjasnia tez moje osłabienie i ból prawej reki. Zużyłam na nie wtedy sporo energii.
-To niesamowite.-Podlaciała do mnie czarodziejka w niebieskim stroju. - Ty jestes tą czarodziejka której szukał Lord Dark, prawda?
Za nią nadleciały pozostałe. Następnie przemieniły się z czarodziejek w zwykłe dziewczyny. Byłam zszokowana. To przecież były te cztery dziewczyny które widziałam w szkole.
-Jak to? Jestem czarodziejką? Nierozumiem. Kim wy jesteście? I kim jest Lord Dark?


Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: Magic Club - historia nastoletniej czarodziejki
~DarleenEnchanted
Użytkownik

avatar
Dodane dnia 01-07-2012 18:51
Rozdział 8

"A jednak magiczne"

-Jak to? Jestem czarodziejką? Nierozumiem. Kim wy jesteście? I kim jest Lord Dark?
W mojej głowie kłębiło się mnóstwo pytań na które oczekiwałam odpowiedzi.
-Kim jest Lord Dark?- powtórzyłam.-Kim wy jesteście? Kim ja jestem?
-Eeee... Zły gostek z którym walczymy. Jesteśmy czarodziejkami. I ty też jesteś czarodziejką.- odpowiedziała automatycznie dziewczyna w złotym stroju.
-Ashey! Nie mieszaj jej dodatkowo w głowie.- zganiła ją dziewczyna w niebieskim.
-Racja, nadal niewiele z tego rozumiem. -Powiedziałam z nadzieją że ktoś poda bardziej obszerną odpowiedź- Może ty mi powiesz o co tu chodzi, eeee...
-...Brietta. Jestem Brietta. A to jest moja siostra Misty i Briar Rose.- powiedziała niebieska czarodziejka, po czym zaczeła przedstawiać po kolei czerwoną i zieloną- Ashley już znasz.
-Miło mi. A więc... Jesteście czarodziejkami?
-Tak i wygląda na to że ty też. Masz w sobie wielką moc, nic dziwnego że Lord Dark chce ją posiąść.
Zamierzałam powtórzyć pytanie "Kim jest Lord Dark?" ale Misty mi przerwała.
-A racja. Ty dalej nie wiesz kto to jest. Jak mówiła Ashley to bardzo zły gośc. Czarnoksiężnik który chce posiąść moc czterech żywiołów a także silę harmonii, którą ty posiadasz.
-Naszych mocy tak łatwo nie zdobędzie bo obudziłyśmy w sobie czarodziejki, ale miał wielką szansę posiąść twoją. Dlatego wysłał do Berryvile tyle potworów.- Dokończyła Briar Rose. - Nie przewidział jednak tego ze tak szybko obudzisz swoją moc.
-Czyli mam w sobie siłę harmonii?
-Inaczej magię muzyki. Muzyka jest częścią harmonii. Ja mam moc natury, Misty moc ognia, Brietta wody, a Ashley włada pogodą.
-Wybraczcie, ja nadal nie mogę w to uwieżyć. Jeszcze pare dni temu byłam zwykłą nastolatką a teraz jestem czarodziejką. Takie rzeczy dzieją się tylko w bajkach.
-To nie jest bajka- powiedziała Ashley.- To rzeczywistość.A rzeczywistośc chce żebyś była magiczna.
-No więc... Czyli co ja mam teraz robić? - spojrzałam na moją prawą rękę. Ból zniknął.
Żyć normalnie jak my. - powiedziała Brietta. Można pogodzić rolę czarodziejki z życiem codziennym.
-Chociaż to nie jest takie proste, na przykład kiedy musisz walczyć ze złem w momencie wyprzedarzy butów.- Odparła Ashley.
- A czy nadal jest prawdopodobieństwo zasłabnięca przy utracie sporej ilości energii?
- Jak nie bedziesz nadużywać mocy to nie. - Powiedziała Misty.- Na początku jak uzyje się zbut potężnego ataku to tak się zdarza. A co?
-Miałam tak dwa dni temu, spałam przez całą dobę, a dzisiaj czułam silne bóle.
-Ech, one nie trwają długo. Z resztą za pierwszym razem jest gorzej. Na początku też tak miałyśmy, ale teraz trenujemy. Ty też zacznij.
-Czyli nie pozostaje mi nic innego tylko trenować?
-Razem z nami. - Brietta wyciągnęla do mnie rękę.- Razem z Magic Club. Czy zgadzasz się być jedną z nas?
Poczułam deja vu. To samo proponowały mi kiedyś Trio Stacey. Jednak w tym przypadku nie miałam żadnych wątpliwości.
-Zgoda.- Podałam Briettcie rękę. Nad nami uniosly się fioletowe i niebieskie iskierki.
Do domu wracałam razem z nimi. Okazało się że mieszkają one niedaleko mnie. Idąc do szkoły minęłabym dom Brietty i Misty, następnie dom Ashley i na koniec dom Briar Rose, która mieszka najbliżej szkoły. Gdy pożegnałam się z dziewczynami, poszłam w kierunku swojego pokoju. Na moje łóżko padały silne promienie słońca. Usiadłam na krześle obok biurka i sięgnęłam do szuflady by wyciągną pamiętnik i opisać ten nizwykły dzień. Jednak zamiast jego wyjęłam metalowe pudełeczko. Na pokrywce narysowana była czerwonowłosa wróżka. Nie pamiętałam co jest w środku. Otworzyłam je a w środku znajdował się kryształowy amulet.
"No tak to przeciez ten wisiorek który był dodatkiem do jednego z numerów czasopisma o czarodziejkach a jednocześniej ich magiczny amilet. Serce... Kanradaru czy jakoś tak. Dawno go nie widziałam, leżał na dnie moje szuflady. Chociaż nie interesował mnie już komiks to dalej trzymałam ten wisiorek. Kryształ był niebieski. Kiedy patrzyło się w jego głębie wydawało się ze jest tam nieskończona przestrzeń. Wystawiłam amulet na słońce. Promienie padające dosłownie wnikały do środka, a może to było tylko zludzenie optyczne? "Na pewno. Przecież niemożliwe żeby prezent do gazetki miał magiczne właściwości. Chyba..."
Zamknęłam naszyjnik w pudełku i schowałam go do szuflady.
-Ale chciałabym mieć taki magiczny talizman.- powiedziałam na głos.- Zaraz, co ja gadam. Jestem czarodziejką i nie potrzebna mi jakaś tam "magiczna biżuteria". Sama w sobie jestem magiczna.
Cała ta sytuacja wydała się dla mnie nieprawdopodobna. Dlatego nie spodziewałam się że nazwę się czarodziejką albo istotą magiczną. A jednak moje słowa są nieprzewidywalne jak ja. A jednak magiczne...



Edytowane przez DarleenEnchanted dnia 02-07-2012 09:32
Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: Magic Club - historia nastoletniej czarodziejki
~DarleenEnchanted
Użytkownik

avatar
Dodane dnia 02-07-2012 09:54
Rozdział 9

"Magiczne skrzydła"

Niedziela. Tego mi było trzeba. Pierwszy dzień tygodnia, po którym każdy nastoletni człowiek wraca by się szkolić w nie zawsze przyjaznym budynku zwanym szkołą. Niestety mnie to też czekało. Ale po raz pierwszy nie myślałam o tym. Myślałam o moim śnie. To był piękny sen, w którym udało mi się przemienić w czarodziejkę. A może to była prawda? Czary... Magia... Wszystko to było dla mnie nowe. Teraz jak sobie wspominam tamten tydzień to już na samym jego początku budziła się we mnie magiczna moc, bym mogła stać sie prawdziwą wróżką. Mój pierwszy magiczny tydzień dobiegł końca ale moja magiczna przygoda dopiero się zaczęła.
Głos dobiegający z kuchni przerwał mi marzenie o magii. To była mama. Wołała mnie na śniadanie. Bez wiekszych oporów wstałam i po raz pierwszy od dłuższego czasu poczułam się naprawdę wyspana. I bardzo dobrze. Mam zamiar poćwiczyć z dziewczynami swoje moce, muszę mieć siłę. Kurcze i to wszystko w niedziele. No ale co innego miałabym robić. I tak w weekend zawsze sie nudziłam a tak to zrobię coś pożytecznego dla siebie. Jeżeli mam z demonami toczyć bój to wypadałoby żebym była na to gotowa. Nie wiadomo czy dzisiaj jakaś bestia mnie nie zaatakuje. Dopuki nie osiągnę transformacji grozi mi więzienie w zamczysku Lorda Darka i utrata magii. Zastanawiała mnie jeszcze jedna rzecz. Po co mu właściwie była moja moc? By zawładnąć światem? Nawet w bajkach jest to awykonalne nawet przy zdobyciu ogromnej siły. Dlaczego? Bo zło nigdy nie jest w stanie wykorzystać dobrej magii do złych celów. Chyba że moja moc jest magią neutralną, chociaż Harmonia... Pogubiłam się. Z resztą władanie zwykłymi Ziemianami byłoby nudne. Zapewne istnieje jakis inny świat będący magiczny. Ale czy zdobywanie ogromnej mocy musi zawsze kojażyć się z władaniem jakimś miejscem? Nie może się kojażyć z... Na przykład z sianiem zniszczenia? Och, niemądra ja. Przecież może. Świadomość bycia magiczną istotą sprawia że przestaję myśleć logicznie. Po raz kolejny miałam mętlik w głowie. Nawet nie pamiętam kiedy zeszłam na dól i kiedy zaczęłam jeść śniadanie. Gdy wyłoniłam się z moich myśli które unosiły się nade mną jak chmury, właśnie kończyłam jeść. Po posiłku jak zwykle wzięłam się za szykowanie się na spotkanie z dziewczynami. Brietta wybrała ciekawe miejsce nad jeziorem które już nikt nie odwiedza. Zerknęłam na zegarek. 10:15.
-Rany, trzeba się zwijać.
Byłam umówiona na 10:20 miałam kawałek drogi nad jezioro. Byłoby łatwiej gdybym uzyła transformacji i poleciała. Spróbowałam. Skupiłam się jak tylko moglam. I nic. Gdybym była zabawką która ładnie świeci i wydaje melodyjki to pewnie bawiące się mną dziecko uznałoby mnie za popsutą.
-No nic, przejde się. Najwyżej się spóźnię.
Gdy dotarłam na miejsce, dziewczyny już tam były.
-No co tak długo? - spytała żartobliwie Ashley. - Musiałaś wyprowadzić psa na spacer czy nie chciało ci się wyciągać z łóżka?
-Ja nawet nie mam psa.
-Aha, czyli poranny leniuch. Sama też tak mam kiedy jestem przykładowo dzień po wielkiej wyprzedarzy. Pamiętam że tak się kiedyś zmachałam na zakupach że nie chcialo mi się rano iść do szkoły, ale mama mnie przekonała zabierając mi kartę kredytową...
-Może już wystarczy? - przerwała jej Brietta.
-Nie wszyscy muszą wiedzieć jakiego lenia miałaś po udanych zakupach.- Dodała Misty.
-Łatwo ci mówić skoro tyle trenujesz ten sport. Na zakupach na jakie ja chodzę to nawet ty byś wróciła zdyszana.
-Może zamiast się już sprzeczać zaczęłybyśmy trenowanie naszej magii. - Uspokoiła je Briar Rose.
-Tak, to swietny pomysł. - przytaknęłam.
Odłożyłyśmy torby i razem stanęłysmy nad brzegiem, po czym Brietta rzekła:
-Dobra, gotowe? Transformacja, magiczne skrzydła!!!
Dziewczyny uniosły się w powietrze. Każdą otoczyły oślepiające smugi światła. Gdy wygasły, stroje codzienne dziewczyn zamieniły się w piękne błyszczące ubranka a na plecach wyrosły im niewielkie skrzydła. Tylko ja się nie przemieniłam.
-Darleen, dlaczego się nie przemieniłaś? - zapytała mnie Ashley.
-Ja... Nie wiem. Chciałam się przemienić ale nie udało mi się.
-Może nie jesteś na to gotowa?
-Ashley. - Uslyszałam za sobą głos Misty. - Musisz więcej ćwiczyć. To wszystko. Spróbuj jeszcze raz.
-Tak, tak. Mówisz tak bo z ciebie jest największa atletka w grupie.
-Może gdybyś nie myślała tylko o ciuchach i kolorowych magazynach Ashley to pewnie umiałabyś wywołać słońce w czasie burzy.
-Eee... Właśnie że to umiem. Nie chce tyllko marnować mocy na takie błachostki.
-To wcale nie jest błachostka. Pomogło by ci to w ćwiczeniu magii. Ale ty...
-Ale co?
-UWAŻAJ!!!
Na Ashley leciała płonąca kula. Na szczęście Misty zdążyła ją zepchnąć z pola rażenia.
-Dzieki... Przepraszam że...
-Nie to ja przepraszam. Każdy człowiek jest inny...
-Przeprosiny zostawcie na później. - przerwała im Brietta. - Potwór!
Płonącą kulę wyzioną ten smokopodobny stwór wielkosci człowieka. Następną kulę wyrzucił prosto na mnie. Skuliłam się i zaczęłam krzyczeć. Misty mnie osłonila ognistą tarczą która wciągnęła kulę jak próżnia.
-Nic się nie bój. Ogień to moja specjalność.
-A moją specjalnością jest woda. - zaśmiała się Brietta. - A masz bestio!
Wodny strumień osłabił "smoka" na chwilę. Przez kilka sekund nie mógł wyzionąć ani jednej iskry. Niestety to trwało tylko chwilę. Znów rzucil się na mnie. Tym razem sama się obroniłam. Wiedzialam że jako człowiek nie będę mogła walczyć. Jednak nie byłam w stanie sie przemienić. Bałam się że nigdy nie uda mi się tego zrobić. Tym razem gdy wystrzelił we mnie kolejną ognistą kulę trafił mnie. Poczułam ból, jednak na pewno nie był to zwykły ogień. Pamiętam że kiedy miałam siedem lat sparzyłam się żywym ogniem w palec kiedy bawiłam się świeczką. Ból byl jeszcze silniejszy od oberwania tą ognistą kulą. To nie był zwykły ogień. Dopiero później odkrylam ze to "magiczny ogień". Taki ogień nie parzył tak mocno jak "zwykły", jednak oberwałam sporą ilością. Nie mogło mnie nie boleć. Poczułam wtedy silną złość i jednocześnie wielką pewność siebie. Wiedziałam że nie mogę zawieść i że tym razem uda mi się przemienić. Tak tez się stało. Dokonałam przemiany. To było jeszcze wspanialsze uczucie, cała moja moc jakby się zwiększyła. Jako czarodziejka miałam większe możliwości magiczne. Wystarczyło kilka strzałów żeby powalić potwora.
-Wodna spirala!
-Płonąca strzała!
-Słoneczny promień!
-Roślinny pył!
-Soniczny wybuch!
Po moim ataku z potwora zostało tylko kilka wygasłych iskier. Wydawało się że to koniec i mozemy w spokoju trenować, jednak się przeliczyłyśmy.
-Stać!
Za nami lecialy dwie dziewczyny. To były czarownice. Jedna miała czarne włosy, czarny to i białą spódnicę. Druga była identyczna jednak kolory miała na odwrót.
-Kto pozwolił wam niszczyć naszego potworka? - Warknęła czarnowłosa.
-Długo go szkoliłyśmy. A teraz zapłacicie nam za to. - Odparła białowłosa.



Edytowane przez DarleenEnchanted dnia 02-07-2012 18:44
Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: Magic Club - historia nastoletniej czarodziejki
~Athena
Użytkownik

avatar
Dodane dnia 02-07-2012 13:03
Ciekawe. Akcja nabiera obrotów. Liczę, że zgodnie z obietnicą doczekam się 10 i 11 rozdziału:D. Opko bardzo mi się podoba.

P.S fajny avekniegrzeczny



Cudo wykonane przez Chand. Powrót do zestawu...


Dopóki nie skorzystałem z Internetu, nie wiedziałem, że na świecie jest tylu idiotów.
Stanisław Lem
44186825 Wyślij Prywatną Wiadomość
Strona 1 z 2 1 2 >
Skocz do Forum:
Logowanie
Zapamiętaj mnie



Rejestracja
Zapomniane hasło?

Witajcie na nowej wersji ShoutBox. Wszelkie problemy prosimy zgłaszać do administracji lub bezpośrednio do twórcy - Anagana.

Tylko zalogowani użytkownicy mogą pisać wiadomości.

^Flamli0
19:50:19 17.05.2024
zapraszam na nowy komiks ze starą kreską :> KLIK
^Flamli1
18:35:06 16.05.2024
Każdemu podoba się co innego, mi też się nie podobał występ Nemo. Więc według mnie Sivlanaya nie napisała nic dziwnego skoro to po prostu jej opinia
~Sivlanaya1
14:43:45 16.05.2024
Cattie, nie przepadam za śpiewem operowym, ok? Każdy ma inny gust, uważam też że każdy ma prawo do wyrażania swojej opinii i ja to szanuję, ale jeśli komuś  przeszkadza to co wcześniej napisałam to przepraszam, ja nie chciałam nikogo urazić.
~nexusik0
12:17:07 16.05.2024
Słyszałem piosenkę Nemo w radiu i szału nie było. W ogóle mi się nie podobało.
~Cattie0
23:52:20 15.05.2024
ale wgl tekst "Dużo ludzi zaśpiewało lepiej niż Nemo"? słucham? xdd
~Cattie0
23:51:53 15.05.2024
podejrzewam, że Joost został zdyskwalifikowany m.in. przez nastawienie przeciwko Izraelowi - izraelscy dziennikarze byli straszni i gnębili innych uczestników i dziennikarzy, może doprowadzili do rękoczynów, nie wiem. okropna sytuacja.
~Cattie0
23:48:19 15.05.2024
rap, opera, taniec i tekst o wyłamywaniu się z genderowej binarności i odnajdywaniu się w świecie, och mamo, jakie to jest cudowne. od pierwszego obejrzenia chciałam, żeby ta osoba wygrała. i się cieszę ogromnie, tym bardziej że jest propalestyńska: ))
~Cattie0
23:46:52 15.05.2024
no ale ok, mówiąc o występach, to kocham piosenkę Norwegii i norweski w ogóle, ale... jak tylko zobaczyłam występ Szwajcarii.. głos mi uwiązł w gardle. każdy element tej piosenki był tak przepiękny...
~Cattie0
23:45:57 15.05.2024
jestem zdania, że wszystko, co robimy, jest polityczne. nawet jak twierdzimy, że jesteśmy apolityczni, to nie jesteśmy. a bojkot jednostkowy nic nie da, ale na poziomie społeczności już tak. słyszeliście o starbucksie??
~Cattie0
23:43:42 15.05.2024
oj, enter kliknęłam xd no ja też nie oglądałam Eurowizji, postowałam jakieś urywkowe informacje, nie mogę patrzeć z czystym sumieniem na konkurs tworzony przez EBU, który ostro traktuje jakikolwiek sprzeciw wobec ludobójstwa.
~Cattie0
23:42:09 15.05.2024
ja uważam, że bojkot daje dużo,
*Lunaris0
11:04:22 14.05.2024
Z mojej perspektywy finał miał trochę bardzo mocnych piosenek, trochę dobrych i sporo mid. Chciałabym, żeby Litwa była trochę wyżej thou. Cały cyrk z Izraelem to ofc nieporozumienie, but oh well, główny sponsor tegorocznej Eurowizji to firma izraelska xDD
*Lunaris0
11:01:36 14.05.2024
Sadge, że zapomniałam tu obstawić, bo właśnie trzymałam kciuki za wygraną Szwajcarii. Dobra piosenka, a przejść od popu do rapu do opery, utrzymując równowagę na tej antenie, skacząc i biegając to jest sztuka. Drugie miejsce Chorwacji i szóste Irlandii też bardzo cieszą, potężne wokale, moi faworyci
~nexusik0
16:44:53 12.05.2024
Naukowcy zrobili analizy medyczne tkz. cudów i okazało się że każdy się da wyjaśnić, a zmartwychwstanie nie mało miejsca i było pomylone ze śpiączką i wyczerpaniem organizmu przez silny stres, rany i utratę krwi.
~nexusik0
16:42:54 12.05.2024
Ja nie wierzę w to co mówi biblia. Jest to zbiór opowieści przedstawiający wiele rzeczey których ludzie w tamtych czasach nie rozumieli i przy okazji sporo kłamstw.
~kolec 2570
15:21:12 12.05.2024
Źle mówi
~kolec 2570
15:21:00 12.05.2024
~nexusik 18:35:52 11.05.2024 Ja kościół zlikwidował by przestali prać mózgi ludziom
Nie wiem co masz na myśli odnośnie prania mózgów, ale trzeba zacząć od tego, że cała Biblia jest przeciwna praktykom katolickim, a to, że kościół czasem mówi tak jak Boże Słowo to wcale nie oznacza, że
~Sivlanaya0
10:46:03 12.05.2024
ale oczywiście kazdy ma inny gust
~Sivlanaya0
10:45:56 12.05.2024
nie mówię że Nemo nie umie śpiewać, tylko że moim zdaniem niektorzy spiewali lepiej,
~clax70
10:40:57 12.05.2024
*wokalem
~clax70
10:40:16 12.05.2024
*zarzucanie
~clax70
10:39:59 12.05.2024
A zarzuca nie komuś z takim wokale braku talentu, jest naprawdę niemiłe. Ale wiadomo, w tamtym roku wygrała Loreen, w tym roku wygrało Nemo, a i tak w obu przypadkach ludzie będą niezadowoleni
~clax70
10:37:11 12.05.2024
Poza tym, gdyby wygrała taka Armenia, Ukraina, czy Izrael, to wtedy dopiero na prawdę byłoby polityczne zwycięstwo
~clax70
10:36:10 12.05.2024
*Armenii
~clax71
10:35:49 12.05.2024
Ale co widzisz politycznego w tym, że wygrały dobry wokal, staging i piosenka? Też uwielbiam występy Ukrainy i Armenia, a Nemo wokal miało świetny, biorąc pod uwagę wymagającą choreografię, którą wykonywało, podczas śpiewania niemal operowych dźwięków
Regulamin
Archiwum
lekkieb. lekkie
wersja: 3.0.4
Ankieta
Chcecie, jak co roku, wziąc udział w wigilijnych podarunkac?

Tak
Tak
69% [9 Głosów]

Nie
Nie
8% [1 Głosuj]

Nie wiem
Nie wiem
23% [3 Głosów]

Głosów: 13
Rozpoczęta: 20/11/2023 08:49
Zakończona: 26/11/2023 18:48

Archiwum Ankiet

.