Nowości
18.04.2024
❧ dodano komiks nr 239 - Czar morza

14.05.2024
❧ naprawiono muzykę z Magicznej Przygody

7.05.2024
❧ naprawiono muzykę z Tajemnicy Zaginionego Królestwa

1.05.2024
❧ naprawiono muzykę ze specjalów

25.04.2024
❧ naprawiono muzykę z 1 sezonu

18.04.2024
❧ dodano komiks nr 238 - Cienie w Chmurnej Wieży

06.04.2024
❧ dodano komiks nr 161 - Technomagiczny konkurs

25.03.2024
❧ zaktualizowano odtwarzacze wideo - SEZON 1 FULL HD

18.03.2024
❧ dodano komiks nr 228 - Magia Flory i Miele

14.03.2024
❧ dodano komiks nr 237 - Dobry pomysł

08.03.2024
❧ dodano komiks nr 205 - Magia Winx Rock

Użytkowników Online
 Gości Online: 0
 Użytkownicy Online: 1
 Zarejestrowanych Użytkowników: 2,063
 Najnowszy Użytkownik: ~sonka
Dzisiejsi Solenizanci
Rebecca
sevi


Niedokończone/ zawieszone opowiadania
❧  Magic Club - historia nastoletniej czarodziejki  ☙

Strona 2 z 2 < 1 2
AutorRE: Magic Club - historia nastoletniej czarodziejki
~DarleenEnchanted
Użytkownik

avatar
Dodane dnia 02-07-2012 21:00
Oczywiście że dotrzymam słowa i napiszę dzisiaj kolejne rozdziały. Chociaż dzień miałam zd**iony i nie oszczędzano mnie to zrobię to co obiecałam mellow
P.S. Dziex, kosztowało mnie to dużej cierpliwości ale efekt taki jaki zamierzałam osiągnąć serce



Rozdział 10

"Wooda i Shooda"

-To wy wysłałyście tego potwora za nami? - zapytała ze złośca Brietta. - Kim jesteście?!
Czarownice zaśmiały się glośno.
-My? Kim jesteśmy? My, słodkie małe czarodziejki jestesmy czarującymi czarownicami. Czarna jak noc Wooda...
-...I biała jak śnieg Shooda.
-Dobra, rymujące sie imiona to już przesada. - Odparła Misty. - I tak widać że jestescie bliźniaczkami.
-Jak wy czarodziejko ognia... - Zaczęła Wooda.
-...I czarodziejko wody. - Dokończyła Shooda. - Różnica jest taka że jestesmy ładniejsze...
-...I silniejsze.
-No dobra, dokańczanie sobie wzajemnie zdań to już kompletna przesada. - rzekła poirytowana Ashley.
-No racja, ale cóż ja mogę zrobić jak Shooda sama mi się wcina w zdania.
-Haha! Dobre siostra. Zaraz! Hej!
-Dobra, Białowłosa nie jest mądrzejszą siostrą. - Szepnęła mi do ucha Ashley.
-Dobra! Starczy tego! - Wrzasnęła Wooda i zaatakowała mnie czarnym promieniem. - A masz ty mala śliwko!
-Hej! Mój strój nie jest aż tak fioletowy! - Podleciałam w jej kierunku by strzelić w nią falą dżwiękową. - A ja zaraz zrobię cię na szaro!
Niestety Shooda była szybsza i z całej siły kopnęła mnie w plecy.
-Ja ci dam podnosić rękę na moja siostrę!
-Ja ci dam podnosić rękę na moją przyjaciółkę! - Rose związała Shoodę magicznym pnączem.
-Przestańmy się z nimi bawić tylko zacznijmy walkę. - Powiedziała Brietta.
-Racja. Walka z wami czarodziejki jest jak zabawa z przedszkolakami. - Powiedziała z politowaniem Wooda. - Nie przygotowałyśmy się na taką dziecinadę. Shooda idziemy. Do zobaczenia maleńkie wróżki. Następnym razem przyniose klocki.
-Najlepiej drewniane. Te pięknie płoną. - Zaśmiała się Misty.
-Tak, idźcie wy tchórzliwe wiedźmy. Następnym razem nie będziemy dla was takie łaskawe i nie damy wam zwiać jak kurczaki. - Powiedziałam bez zastanowienia.
-Uuuu. Ostra. - Zarechotała Wooda. - Zobaczymy czy dalej będziesz taka dzielna gdy odwiedzisz osobiście Lorda Darka w jego pałacu.
-Nie boję sie ani jego ani was.
-Jeszcze sie przekonamy.
Czarownice wyczarowały portal po czym zniknęły.
-Wiecie co, te czarownice wyglądają znajomo. - Powiedziała Rose.
-Na Stacey i Spółkę raczej nie wyglądają bo te wiedźmy są tylko dwie. - Zaśmiała się Ashley.
-Nie to miałam na myśli. Chodzilo mi o to że już wcześniej sie pojawiły gdy walczyłymy z potworami...
-...Problem w tym że nie raczyły się wtedy przedstawić. - Dokończyła Brietta. - Ale masz rację Rose. To były one.
-Lord Dark... - Wyszeptałam.
-Widziałyśmy go już. - powiedziała Ashley która usłyszała mój cichy szept. - Nie wygląda na strasznego czarnoksiężnika poza tym że jest okropnie brzydki. Ale nieźle im nagadałaś. Ty faktycznie się nie bałaś tych czarownic mimo swojej pierwszej przemiany w czarodziejkę.
-Nie Ashley. Wtedy nie wiedziałam co mówię. Ja naprawdę się ich boję. Tak samo jak boję sie spotkać z Lordem Darkiem...



Rozdzial 11

"Rain"

Poniedziałkowy poranek był bardzo spokojny. Nawet za spokojny. Myślałam o Woodzie, Shoodzie i o Lordzie Darku. Martwiłam się że będę musiała stawić im czoło. Nawet myśl o tym że będą mnie wspierać dziewczyny mnie nie pocieszała. Przecież on chce głównie mojej mocy. Gdy ja posiądzie zdobycie mocy pozostałych dziewczyn będzie prosta. Byłam niedoswiadczoną czarodziejką. Mimo że mam w sobie wielką moc mogę jedynie stosować jej niewielką ilość a potężne ataki mnie wykańczają. Nie mogę jej tak latwo oddać ale nie mogę jej też używać w pełni. I gdzie tu jest sprawiedliwość? Jeszcze ten sen a raczej koszmar w którym Dark i czarownice atakują mnie samą a ja nie mogę sie przemienić. Budziłam się ok. 4:00 rano i do tej pory nie mogłam dalej spać. Ta cisza mnie męczyła. Jednak w momencie gdy wstałam z łóżka zaczęło padać. Pomyślałam że pewnie za chwilę Ashley sprawi że ukaże się słońce. Niestety, nic się nie zmieniło. "A z resztą. Deszcze jest potrzebny, nie tylko Słońce."
Wykonałam swoje poranne czynności po czym wyszłam z domu. Wyszłam pod dom Brietty i Misty. Właśnie wychodziły.
-Okropna ta ulewa. - powiedziała ponuro Misty.
-Nie przesadzaj. - powiedziała Brietta. - Lubię jak krople deszczu spadają mi na twarz.
-Ale nie musi być tak zimno...
Kolejna zjawiła się Ashley. Wyszła z pomarańczową parasolką na której widniał obrazek słonecznej plaży.
-Dlaczego nie zrobiłaś tego dnia słonecznym. Myślałam że nauczyłas sie kontrolować pogodę. - Powiedziała poirytowana Misty.
-Też lubię Słońce ale bez przesady. Jak nadejdzie susza to będzie na mnie.
-Nie mówię mówię żeby była susza ale nie musiałaś dzisiaj dawać takiej ulewy. Jeszcze na początku tygodnia.
I w tym momencie przyszła Rose.
-Słyszałam co mówisz Misty. Uważam że dzisiaj deszcz jest odpowiedni. Rośliny potrzebują wody. Szczególnie te które ktoś nie podlewał od paru dni. - Rose spojrzała podejrzliwie na Misty.
-Hej, od podlewania roślin jest Brietta, ja jestem ogniem.
-No tak ale ty też mogłabyś poswięcić im trochę czasu. One tego potrzebują.
-Przepraszam "Matko Naturo". Po prostu jestem w swoim żywiole. Ćwiczę do całkowitego rozgrzania. I to własnie lubię.
-Przynajmniej wiemy dlaczego z ciebie taka sportcmenka. - zachichowałam.
-Z resztą, wole nie zbliżac się zbytnio do roślin bo je jeszcze spalę czy coś.
-Nie szukaj wymówek. - zganiła ja Brietta. - Jeżeli dobrze panujesz nad mocą to nie skrzywdzisz zadnej niewinnej istoty, nawet niezywa materia na tym nie ucierpii.
-Uch! Gadasz jak kujonka. Mów po ludzku.
Brietta wybuchnęla śmiechem. Po chwili wszystkie się śmialysmy.
-Wracając do rozmowy ja pozostaje za tym że deszcz jest niezbędny i powinien w miarę często być. - Rose trwała przy swoim zdaniu. Na niebie ukazała się błyskawica a po chwili usłyszałyśmy silny grzmot. Rose pisnęła ze strachu.
-Ale burzę mogłabyś uciszyć Ashley.
-Racja, nie znoszę burzy. - powiedziała Ashley - Pojawiają sie głównie latem dlatego że jest wtedy najgoręcej. Ale nie wydaje mi się żeby...
Znowu niebo przecięła błyskawica a glos Ashley zagłuszył grzmot.
-Ach! Dobra, już ją uciszam, już ją uciszam!

Gdy weszłam do szkoły czekała na mnie miła niespodzianka. Dziewczyny przekonały panię dyrektor Amzy żebym przeszła do ich klasy. To było wybawienie. Tego potrzebowałam. Towarzystwa nowychh przyjaciółek, które zawsze były gotowe pomóc. Zanim lekcja się zaczęła poznałam kilku innych kolegów z klasy. Byli bardzo sympatyczni. Nie miałam okazji poznać wszystkich a z nietórymi wymieniłam słówko dopiero po roku, albo dwóch. Wiem, dziwne ale lepiej zacznę opisywac co było dalej. Lekcje płynęly spokojnie i powoli. Deszcze nie przestawał padać. Gdy lekcje się skończyły, a dziewczyny jak i reszta klasy byla gotowa by pójść do domu, ja musiałam zostać na kółku z matematyki zaliczyć piątkowy sprawdzian na którym mnie nie było. Niestety nic nie umiałam. Przed wyjściem Rose dała mi do kieszeni małą różyczkę która jak powiedziała "pozwoli mi myśleć". Gdybyśmy nie były czarodziejkami to uznałabym to za głupotę ale byłysmy magiczne więc różyczna również musiała być magiczna. I była. Jej lekki i przyjemny zapach sprawił że znałam większość odpowiedzi. Nie było to sciąganie. Różyczka poprzez swój zapach w magiczny sposób pozwoliła mi się głęboko skoncentrować przez co sprawdzian ne wydał się trudny. Koncentracja poprzez magię. Muszę częściej korzystać z tego patentu. Gdy wyszłam z budynku nadal padało. Szłam spokojnie przez miasto. Nie miałam się po co spieszyć i tak bardziej zmoknąć już nie mogłam. Mijałam ślepą uliczkę z której dopiegał się cichy pisk. Sprawdziłam co się tam dzieje. Zobaczyłam małego pieska. Szczeniaka. Cała jego sierść była szara. Może dlatego że był cały mokry i brudny. Siedzial pod przemokniętym kartonowym daszkiem. Był przywiązany na smyczy na której ktoś nabazgrał czarnym markerem napis "Bezpański Kundel".
-Biedne stworzenie. - Miałam łzy w oczach. Taki maleńki piesek zostal porzucony, wyzwany od kundli i zapewne głodny. Wyciągnęłam z plecaka kanapkę z serem którą zapomniałam zjeść. - Chcesz jeść? Proszę.
Ułamałam kawałek kromki i podałam ją psu a ten zjadł ją ochoczo. Wzięłam go na ręce i zakryłam kurtką. Dałam mu resztę kanapki.
-Biedaczyna, rodzice pewnie nie zgodzą się żebym cię przygarnęła, ale myślę że bedziesz mógł zamieszkać pare dni u mnie jak będziesz się dobrze przed nimi ukrywał. - Może mi się tylko wydawało ale widziałam jak piesek kiwnął głową. - Jakby cie tu nazwać? Brudas raczej nie. - Szczeniak kiwnął przecząco głową. - Wet też raczej nie. - Spojrzałam na niebo. - Kurczę, żeby już tak nie padał ten deszcz. Zaraz. Może Rain? - Piesek zaszczekal radosnie. - Deszcz sprawił że nasze drogi się spotkały, więc będziesz się właśnie nazywać "Deszcz". Dobra, robi się coraz zimniej, jesien daje się we znaki. Zabiorę cie do ciepłego i suchego domku Rain. Tylko pamiętaj żeby być cichutko. - Rain znów radośnie zaszczekal. Uznala to za "tak".
Gdy weszliśmy do domu, rodzice byli jeszcze w pracy. Pomyślałam że umyję "ubłoconego" Raina zanim pójdę do sklepu kupic mu jedzenie dla psów. Gdy wyszorowałam małego psiaka zauwarzyłam że ma białą sierść.


Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: Magic Club - historia nastoletniej czarodziejki
~DarleenEnchanted
Użytkownik

avatar
Dodane dnia 25-07-2012 15:57
Dobrze że mi przypomniałaś bo mam na kompie dwa nowe rozdziały plus jeden w połowie.

Rozdział 12
"Cichutko jak pies pod miotłą"

Gdy umyłam już pieska zauważyłam że przestało padać. To był znak żeby udać się do sklepu i kupić karmę dla psa. Kupiłam najmniejszą paczkę bo wiedziałam że Rain zostanie na jedną czy dwie noce. Oczywiście na zakupy zabrałam go ze sobą. Nie wiedziałam kiedy wrócą rodzice, a na pewno nie ucieszyliby się z widoku małego psa w domu. Po powrocie przygotowałam miejsce w piwnicy. To był świetny pomysł bo nikt tam nie wchodził. Za pomocą czarów mogłam wyciszyć piwnice tak, że nikt poza mną nie usłyszałby szczeniaka. Tak też zrobiłam. Rain dostał jeść, a później zamknęłam go w piwnicy na klucz. Kłopot w tym że zaczął piszczeć i drapać drzwi. Dobrze że tylko ja to słyszałam bo do domu właśnie wrócił ojciec.
- Cześć córcia. Pan Montgomery, nasz sąsiad właśnie remontuje kuchnię i poprosił żebym pożyczył mu wiertarkę bo jego się zepsuła. Chyba zostawiłem ją w piwnicy.
- Nie! Eeee... To znaczy... Byłam przed chwilą w piwnicy i nie widziałam żadnej wiertarki.
- Niemożliwe, tydzień temu jak mama robiła porządki, mówiła że widziała ją na półce. Przepuść mnie, poszukam jej.
- Nie, nie, nie. Nie musisz. Ja jej poszukam. Ty zaczekaj na zewnątrz, a za chwilę ci ją przyniosę.
Mówiąc to pchałam ojca na dwór. Gdy otworzyłam drzwi od piwnicy Rain wybiegł i zaczął na mnie skakać.
- Co ja ci mówiłam? Miałeś tam siedzieć cicho. Rodzice nie mogą cię zobaczyć.
Rozejrzałam się po pomieszczeniu. Wszystko leżało pod trzema warstwami kurzu. Nie dziwiłam się Rainowi że nie chce siedzieć w piwnicy. Ale nie miałam na to czasu. Szukałam wiertarki. Rany, gdzie ona może być? Na półce jej nie ma! Jest! Leżała w otwartej skrzynce z narzędziami. Coś mi mówi że jednak ktoś zagląda do tej piwnicy częściej niż "nigdy".
- Siedź tu. Zaraz się tobą zajmę.
Rain posłusznie kiwnął głową. Zamknęłam drzwi i wyszłam na zewnątrz. W progu czekał zniecierpliwiony ojciec.
- Proszę bardzo tatku. Cześć! - Powiedziałam z przesłodzonym uśmieszkiem po czym trzasnęłam drzwiami.
Pięknie i co ja teraz zrobię z psem? Do piwnicy rodzice mogą wejść w każdej chwili. Może mój pokój? Jednak noc w moim pokoju i papa piesku. Niestety. Nie mogło być inaczej. Mama zabrania trzymania w domu zwierzaków. Psy nie były wyjątkiem. Miałam tylko nadzieję że nic nie zauważy.
Schowałam pieska w pokoju i zapewniłam mu wszystko czego potrzebuje. Karma, legowisko i sterta gazet. Powinno pójść dobrze. Jedna noc i koniec. Och, ale ja nie mogłabym go zostawić. Takie maleństwo powinno mieć dom. Ale co ja zrobię jak mama się skapnie? To byłby mój koniec i koniec tego pieska.
Na szczęście rodzice się niczego nie domyślili. Wieczorem zamknęłam się w pokoju wmawiając im ze musze się pouczyć. Wyciszyłam pokój czarami i dobrze bo Rain strasznie hałasował. Chciał się bawić. Pomyślałam że wtedy szybciej się zmęczy i zaśnie. Tak też się stało. Rain wskoczył mi na kolana i chwilę później usnął. Był taki cieplutki i puchaty. Położyłam go na legowisku, które wcześniej mu przygotowałam. Później przygotowałam się do spania. Gdy zgasiłam światło, poczułam ze coś wskakuje mi do łóżka. To był Rain. Wielokrotnie kładłam go na jego legowisku i bez skutku. Wkrótce się poddałam i pozwoliłam mu spać w moim łóżku.
Rankiem przemyciłam Raina na podwórko. Z bólem w sercu pożegnałam się z nim. Niestety piesek po raz pierwszy nie zrozumiał mnie i zaczął łazić za mną. Cudem rodzice go nie zauważyli. Nawet w drodze do szkoły nie zostawiał mnie ani na krok. Dziewczyny nie wiedziały że przygarnęłam psa i zapytały: Dlaczego ten pies za tobą chodzi?
- Znalazłam go wczoraj jak padał deszcz i zajęłam się nim ale teraz nie daje mi spokoju.
Skierowałam się w stronę Raina. Zamierzałam mu powiedzieć że nie mogę się nim już zajmować i żeby przestał za mną iść krok w krok. Jednak kiedy otworzyłam usta, on zrobił smutną minę. Te wielkie oczy. Te wielkie smutne oczy. Zrobiło mi się tak przykro.
- Och, no dobra. Możesz zostać jeszcze parę dni.
Gdy to usłyszał, głośno zaszczekał i radośnie zamerdał ogonem. Wiedziałam że zrobił te słodką minkę specjalnie. Nie chciał żebym go zostawiała. Ja też tego nie chciałam.
- Ty mały cwaniaczku. - Zachichotałam. - Widzę że łatwo dostajesz to czego chcesz.
- Robi taką samą minę co Ashley kiedy błaga rodziców o podwyżkę kieszonkowego. - powiedziała Misty.
- Nie moja wina. W butiku była naprawdę była wspaniała sukienka, która mówiła do mnie: Kup mnie, błagam cię. No proszę, kup mnie...
- A ty spełniłaś jej prośbę. - powiedziała Rose. - Ciekawe. Czy też zrobiła minę słodkiego szczeniaka?
- Hahaha. No dobra Rain. - kontynuowałam. - Możesz zostać u mnie jeszcze trochę. Ale pamiętaj, rodzice nie mogą cię zobaczyć i nie możesz robić bałaganu. Musisz być cicho jak pies pod miotłą.


Rozdział 13
"Żyć jak pies z Darlą"

Przez cały dzień martwiłam się o Raina. Bałam się ze coś się stanie. Miałam złe przeczucia. Nie byłam pewna czy mogę zostawić go samego w domu. Liczyłam na to że się mnie posłucha i niczego nie zmajstruje a tym bardziej nie da się przyłapać. Ale by była wpadka jakby mama go zobaczyła. Po lekcjach przez całą drogę do domu miałam motyle w brzuchu. Naprawdę nie wiedziałam czy chce wracać. Gdy otworzyłam drzwi wejściowe zobaczyłam w progu radosnego Raina.
- Mówiłam że masz siedzieć w ukryciu.
Rozejrzałam się. Przedpokój był w takim stanie jak rano. Zdjęłam buty i kurtkę i poszłam na górę do pokoju odłożyć torbę. Następnie zeszłam na dół żeby dać pieskowi jeść. Gdy poszłam do kuchni po miskę mijałam salon. Po plecach przeszły mnie ciarki. Czy ja dobrze widziałam?! Wróciłam się do salonu. Cały pokój był w opłakanym stanie. Usłyszałam dźwięk otwierających się drzwi.
- O nie! Rodzice! Do mnie szczotki, miotły z kąta, karze salon wam posprzątać! - wypowiedziałam jakieś dziwnie brzmiące zaklęcie, pstryknęłam palcami i po dwóch sekundach salon znów był czysty.
- A ty się schowaj! - warknęłam do Raina który nadal stał w przedpokoju. Piesek posłusznie wbiegł do kuchni. - Nie, nie tam! - do pokoju weszli rodzice.
- O cześć, mamo i tato. Jak było w pracy? A, widzę że zrobiliście zakupy. Dajcie, ja je zaniosę.
- Nie trzeba skarbie, sama zaniosę - odpowiedziała mama i razem z tatą udali się w kierunku kuchni. Próbowałam ich zatrzymać ale na próżno. Po chwili usłyszałam krzyk mamy.
- Darleen Melody Willows! Wyjaśnij co się stało z moją kuchnią!
Wbiegłam do kuchni. Byłam pewna że zobaczyli Raina. Ale nie. Raina nie było w kuchni. Był tylko ogromny bałagan, zupełnie jak w salonie.
- Och, nie!
- Darleen, mama pytała co się stało z kuchnią. - powiedział tato. Podobnie jak mama nie był zadowolony. Nic dziwnego.
- No, ja... Ja tylko...
Drzwi kuchenne otworzyły się. Do kuchni wbiegł Rain.
- Darleen, błagam. Powiedz że ten pies nie ma nic wspólnego z bałaganem z kuchni.
- Bo ja... Znalazłam go wczoraj zmarzniętego na ulicy kiedy padał deszcz. Chciałam go tylko umyć i nakarmić, ale on nie chciał odejść.
- Darleen, wiesz dobrze że ja nie życzę sobie w domu zwierząt. Przynajmniej takich, którzy bałaganią w moim domu.
- Ale on nie zrobił bałaganu w kuchni, tylko ja. Zaczęło się od upuszczenia słoiku z dżemem a zakończyło na rozsypanej mące. To była seria niefortunnych zdarzeń jednego dnia. Poszłam się umyć ale nie zdążyłam posprzątać. Piesek siedział grzecznie na dworze jak mu kazałam. - Mówiąc to za pomocą czarów zmyłam po kryjomu ślady psich łap.
- No cóż. Trudno jest mi w to uwierzyć. Ale historyjka z malutkim pieskiem, który tak nabałaganił w kuchni jest tak samo niewiarygodna.
- Jeżeli to prawda to chyba nie będziemy mieli nic przeciwko temu żeby pies u nas został na trochę - powiedział tato.
- O nie mój drogi, to że pies nie narobił takiego bałaganu nie znaczy że nigdy nie będzie bałaganił. Z resztą pies to wielka odpowiedzialność. Nie wyrażam zgody.
Rain podszedł do mamy wykonał swoją słodką minę smutnego szczeniaka. Początkowo mama stawiała opory tym wielkim smutnym oczom, jednak w końcu się złamała.
- Och, no dobrze, dobrze, już dobrze. O ja głupia, nie mogę pozwolić by takie maleństwo musiało mieszkać na ulicy. Moje biedactwo, dobrze możesz u na zostać. Darleen, teraz masz wykazać się odpowiedzialnością i zaopiekować się tym maluchem. Jeżeli uda ci się zaopiekować nim należycie przez ten tydzień to zostanie u nas na stałe.
- Dobrze mamo, dziękuję. Chodź Rain, dam ci jeść.
- Rain? Musiałaś go tak nazwać? Nie lepiej Lady albo Księżniczka?
- Mamo, przecież to chłopiec.
- No to Duke albo Książe. No dobra, wiem że przesadzam ale sądziłam że masz bujniejszą wyobraźnię... Nazwać pieska "Deszczem"?
- Bo poznałam go w deszczową pogodę...
- Dobrze, jak uważasz. A, chwileczkę... Zanim go nakarmisz będziesz musiała posprzątać ten bałagan!
Gdy rodzice wyszli, poczułam ulgę. Rain może zostać i nie muszę go już ukrywać.
- Miałeś farta mały, że przeniosłam całą winę na siebie. Inaczej miałbyś kłopoty. Jeżeli jeszcze raz zrobisz taki wybryk to nie będę cię już kryła. - Powiedziałam do Raina. Piesek podszedł do mnie i uniósł prawą łapkę. Dopiero wtedy zauważyłam że mały kuleje a na jego łapka krwawi.
- Ojej! Skaleczyłeś się o stłuczony słoik po dżemie? - wskazałam na odłamki szkła leżące na podłodze. Rain kiwnął przecząco głową.
- Więc co się stało?
Przyjrzałam się całej kuchni. Szafki były szeroko otwarte. Blat brudny od oleju roślinnego i różnych przypraw. Podłoga była mokra i cała w mące oraz czymś co przypominało popiół. Zobaczyłam że brakuje jednego krzesła przy stole, zaś stół był cały w sadzy. Blat również był brudny od sadzy.
- O Boże! Co tu się stało? Ty chyba nie... Więc kto?
Rain pobiegł w kierunku podwórka. Poszłam za nim. Wskazał zranioną łapą trawnik. Był spalony, resztki trawy układały się na coś co przypominało litery. Przemieniłam się i uniosłam w powietrze. Teraz to widziałam. Reszta trawy tworzyła wiadomość: "Do zobaczenia w kryjówce Lorda Darka, Czarodziejko!".



Edytowane przez DarleenEnchanted dnia 20-02-2013 20:26
Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: Magic Club - historia nastoletniej czarodziejki
~Velivea
Użytkownik

avatar
Dodane dnia 09-09-2012 21:54
Robisz trochę błędów ortograficznych i interpunkcyjnych, jednak całość czyta się przyjemnie, a historia jest wciągająca. Czekam na więcej.



Edytowane przez Velivea dnia 12-09-2012 15:59
Prywatne Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: Magic Club - historia nastoletniej czarodziejki
~DarleenEnchanted
Użytkownik

avatar
Dodane dnia 20-02-2013 22:08
Najmocniej przepraszam moich czytelników że czekaliście. W najbliźszym czasie postaram się poprawić, szczególnie ze w głowie mam koncepcje na kolejne opowiadanie...

P.S. Widze że będę musiała poprawić dwa poprzednie rozdziały które pisałam w wordzie i tu wkleiłam mellow Widać to był błąd więc od teraz będę pisać je od razu na forum mellow



Najmocniej przepraszam za to, że od wakacji nie napisałam żadnego nowego rozdziału. Mam w głowie pomysły na nowe tomy a wciąż tkwię przy tym pierwszym. Muszę to zmienić, dlatego dziś umieszczę długo oczekiwany rozdział 14.

Rozdział 14

"Merfolk"

Po tym co zobaczyłam na podwórku byłam pewna jednego... W moim domu były czarownice! Zrobiły w nim demolkę żeby mnie nastraszyć. Spełniły swoje pogróżki... Cała ta sytuacja mnie przerażała i choć przed wiedźmami zgrywałam chojraka, nie wiedziałam co dalej robić. Chociaż z drugiej strony to wiedziałam... Musiałam zawiadomić resztę czarodziejek. Wróciłam do domu i sięgnęłam po telefon. Zadzwoniłam do Brietty.
- Dziewczyny, mamy problem.
W głębokim skrócie opowiedziałam co się wydarzyło.
- Spokojnie Darleen, za chwilę będziemy u ciebie i wszystko się wyjaśni.
Nie myliła się. Niespełna dwie minuty później Magic Club pojawiły się w mojej kuchni.
- Rzeczywiście wygląda tu jak po bitwie. - Powiedziała Ashley w progu drzwi kuchennych.
- Wspomniałaś że były tu czarownice... - powiedziała Brietta.
- Tak, kiedy mnie nie było zrobiły demolkę i w dodatku rodzice zobaczyli ten bajzel... To znaczy połowę udało mi się samej posprzątać ale została kuchnia... - zaczęłam tlumaczyć. I wtedy usłyszałam głos mamy z salonu.
- Darleen? Z kim rozmawiasz?
- Och, nie! Zapomnialam ze rodzice są w domu! Nie mogą nas zobaczyć w strojach czarodziejek!
- Nie martw się. - Uspokoiła mnie Rose. - Ja temu zaradzę... Pył kwiatowy!
Rose dmuchnęła w stronę salonu chmurkę zielonego pyłku. Po chwili z pokoju zaczęło dobiegać głośne chrapanie.
- Załatwione. Zaczarowany pyłek z asfodelusa + człowiek = mocna drzemka.
- Świetnie. Pozostaje teraz posprzątać bałagan w kuchni i udać się do Merfolk po radę od Merlina. - powiedziała Ashley.
- Merfolk? Merlina? Jejku, za każdym razem dowiaduję sie czegoś nowego jako czarodziejka... - powiedziałam zdumiona.
- Przyzwyczaisz się. No, to teraz czas na małe porządki... A przy okazji, polecałabym zmienić kolory ścian z mandarynkowego na bardziej pastelowy.
- To nie czas na ujawnianie twojego talentu do wystrajania wnętrz. - Odparła Misty.
- Z drugiej strony mogłabym to sama uporządkować... Tylko co ja zrobię z brakującym krzesłem? - zapytałam niepewnie.
- Znów mam pewnien pomysł. - odpowiedziała Rose.
Za sprawą kilku machnięć ręką na miejscu spalonego krzesła pojawiło się przepięknie wyrzeźbione krzesło... Które różniło się od reszty mebli. Jednak nim się obejrzałam, Rose przerobiła stare meble na nowe, równie piękne co wyczarowane krzesło.
- Czytasz mi w myślach, Rosie. - Zachichotała Ashley.
- Taki mały prezencik na powitanie w klubie. - Rose puściła mi oczko.
- Ojej, nie trzeba było... - zawstydziłam się. - Jesteś za dobra... Dobra, meble naprawione. Została reszta kuchni...
Ashley skorzystała z okazji i zaczarowała ściany zmieniając kolor z jaskrawej-pomarańczy na subtelny poastelowy odcień.
W międzyczasie ja i Brietta uporządkowałyśmy czarami resztę kuchni. Gdy skończyłyśmy zebrałam się na odwagę żeby w końcu zadać pytanie:
- Powiecie mi coś więcej o tym "Merfolk"? I czy mówiąc "Merlin" miałyście na myśli tego Merlina...?
- Merfolk to wymiar magiczny, w ktorym dawniej panowały magiczne stworzenia jak fauny czy syreny. Miejsce to składąło się w większości z wody stąd nazwa "Merfolk" na cześc mieszkańców głębin. - odpowiedziała Brietta. - Niestety wiele wieków temu wybuchła tam wojna która zniszczyła całą krainę. Gdyby nie interwencja Merlina, który odbudował królestwo, Merfolk przestałoby istnieć.
- Ale przecież Merlin pochodził z Ziemi... Tak przynajmniej słyszałam.
- To prawda, jednak po rządach króla Artura zaczął wędrować między magicznymi wymiarami. Tak trafił do Merfolk. Wykorzystał wszystkie swoje zdolności by je uratować. Obecnie panuje tam jako władca. Stamtąd pilnuje porządku na Ziemii. Niestety z czasem jego siły osłabły a kiedy planeta naprawdę potrzebuje pomocy nic nie może temu zaradzić. Dlatego zadanie ochrony świata zlecił nam, czarodziejkom. Naszą pierwszą misją było znalezienie ciebie, czarodziejki harmonii. Pozostaje nam teraz pokonanie Lorda Darka.
- Wiecie gdzie jest Merfolk?
- Oczywiście. Chodź, pokażemy ci jak sie tam dostać.
Dziewczyny i ja złapalyśmy się za ręce.
- Skoncentrujcie się. - Powiedziała Brietta. - Przenieśmy się do Merfolk.
To nie było takie proste. Aby się udało musiałam oczyścić umysł. Po chwili poczułam że tracę grunt pod nogami. Ale nadal miałam zamknięte oczy i nie traciłam koncetracji, wiedziałam że trafiłyśmy do portalu, który przeniesie nas do...
Merfolk... Gdy otworzyłam oczy wreszcie je ujrzałam... Merfolk... Magiczną krainę pełną magii...

Merfolk było jeszcze piękniejsze niż sobie wyobrażałam. Zupełnie jakbym przeniosla się do świata baśni. Te wzgórza... Te lasy... Te zwierzątka, które przybyły nam na powitanie. Do mnie podeszła mała wiewiórka. Trzymała w ręku orzech, który po chwili zaczęła chrupać.
- Aleś ty słodziutka. - powiedziałam do malej wiewióreczki po czym wzięłam ja na ręce. Wiewiórka ta uśmiechnęla się uroczo. Czarodziejki zaczęły głaskać pozostałe zwierzątka.
- Witaj malutki. - powiedziała Rose do niebieskiego króliczka.
Przez chwilę się rozejrzałam i zauważyłam że znajdowałyśmy się przed wejściem do jakiegoś zamku.
- Czy w tym zamku znajduje się Merlin?
- Tak. - odpowiedziała Misty. - To jak? Wchodzimy czy nie?
- Nie jestem pewna ale... Chodźmy.

Zamek przypominał jeden z tych gotyckich za czasów średniowiecza. Jednak było tam dużo ładniej. Okna były odsłonięte dzięki czemu na zamek padąły promienie słoneczne. Przechodziłyśmy właśnie przez długi korytarz wiodący do sali tronowej. Trochę nam to zajęło.
- Nie lepiej by było polecieć? - zapytała znudzona Ashley. - Normalnie, zaczynam już liczyć kroki które przeszłyśmy.
- Lepiej by było gdybyśmy nie męczyły skrzydeł. - odparła Rose. - Zresztą to niedaleko.
Nie wiem czy mogłabym przyznac Rose rację. Z jakieś 34 kroki później dotarłyśmy na miejsce...



Edytowane przez DarleenEnchanted dnia 21-02-2013 18:04
Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: Magic Club - historia nastoletniej czarodziejki
~Maliana
Użytkownik

avatar
Dodane dnia 21-02-2013 11:55
Jako pierwsza skomentuję. Podoba mi się twój rozdział i muszę przyznać Ci, że sama nie napiszę lepszego. Piszesz jak profesjonalistka. Mam tylko nadzieje, że nie będziesz kazać mi długo czekać.



Zestaw by Ross.

Dziękuje.
Edytowane przez Sophie dnia 21-02-2013 12:03
http://simso.ubf.pl/ Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: Magic Club - historia nastoletniej czarodziejki
~DarleenEnchanted
Użytkownik

avatar
Dodane dnia 21-02-2013 20:50
Miło to słyszeć czytać. xD Jako że nadeszła reaktywacja projektu "Magicznego Klubu" rozdziały będą się pojawiać w miarę często (co prawda może też zdażyć się jakaś krótka przerwa, jak wiadomo różnie bywa).

Rozdział 15

"Prosto do jaskini lwa"

Sala tronowa była największym pomieszczeniem w zamku. Przeważał w nim styl gotycki, choć artyści zauważyliby też odrobinę baroku. Ściany były koloru nieba, sam sufit wyglądał jakby w ogóle go nie było. Te kolory, te chmury... Wszystko za sprawą czarów. Od wejścia aż do tronu wiódł długi, purpurowy dywan. Z pomieszczenia dobiegał intesnywny zapach kwiatów. Nic dziwnego, było ich tam mnóstwo. Przez dłuższą chwilę spoglądałam na sufit. Mimo tych kilku dni bycia czarodziejką po raz pierwszy ujrzałam taki efekt. To było zdumiewające. Po chwili zauważyłam że wciąż stoję u progu a dziewczyny już dawno poszły w kierunku jaki wskazywał purpurowy dywan. Bez zastanowienia za nimi pobiegłam i zobaczylam że na tronie ktoś siedzi. To był sam Merlin. Dokładnie jak go zawsze opisywano. Błękitny płaszcz i kapelusz czarodziejka... Długa siwa broda... Nawet okrągłe okulary...
- Witajcie dziewczęta. - odezwał się starzec.
- Merlinie, mamy problem. - Zaczęła Brietta. - Odnalazłyśmy czarodziejkę harmonii lecz nie wiemy co dalej robić... Czarownice...
- Tak, wiem. Mam swoje lata jednak jeszcze potrafię coś ujrzeć w kryształowej kuli. - powiedział żartobliwie Merlin. - Widzę że wasza grupa powiększyła się o jedną osobę. Witaj Darleen. Podejdź bliżej, drogie dziecko.
Niepewnie podeszłam do Merlina i zrobiłam lekki ukłon.
- Panie...
- Spokojnie, nie musisz się kłamać staremu czarodziejowi. - zaśmiał się Merlin. - Cieszę się że mogę cię wreszcie poznać.
- Wzajemnie...
- Widzę, że jesteś pełna niepewności i że w twojej głowie kłębi się mnóstwo pytań. Mam jednak nadzieję, że jesteś gotowa by znaleźć na nie odpowiedzi. Ciebie i twoje koleżanki czeka bowiem długa przygoda, która pomoże wam zadecydować o swoim losie... I uratować świat, oczywiście.
Ze wstydu zrobiłam się cała czerwona. Przez chwilę chciałam zapytać go skąd on to wszystko wie, jednak potem ugryzłam się w język. On przecież jest czarodziejem, i to legendarnym...
- Merlinie... - zaczęła Brietta. - Wiemy że to nasza misja jednak prosimy cię o radę... Nie wiemy czy powinnyśmy wreszcie spotkać się z czarownicami i Lordem Darkiem twarzą w twarz czy też nie...
- Znam Darka nie od dziś i wiem na co go stać. Szczególnie po tym jak próbował zniszczyć Merfolk po raz wtóry...
- Co? To jednak on odpowiada za szkody wyżądzone podczas wojny w Merfolk? - zapytałam.
- Niestety, ale tak. Próbował zrobić to nie jeden raz. Ale za każdym razem mu się to nie udawało. A walki z nim osłabiły mnie i to porządnie przez te lata. Teraz jestem zbyt slaby by się z nim zmierzyć, Darleen. Dlatego powierzyłem to zadanie wam. Ale musisz wiedzieć, że nie tylko Merfolk zagraża niebezpieczeństwo. Ziemia też na tym ucierpi i to nawet bardziej.
- Tak wiem. Ale co powinnyśmy w takim razie zrobić? Udać się do kryjówki Lorda Darka i go tam zaatakować, mimo że możemy być na to niewystarczająco silne?
- Ja jestem za złożeniem wizyty Darkowi i sprawdzić na co go stać. - powiedziała Misty. - Gdy spotkalyśmy go po raz pierwszy to nie wykazał się szczegółną siłą. Jego wiedźmy zresztą też. Uważam, że powinnyśmy znać możliwości przeciwnika.
- Tak! Ruszajmy do jaskini lwa! - zawołała Ashley.
- To zbyt ryzykowne. - powiedziała Briar Rose.
- Zgadzam się, nie możemy iść tak po prostu. - dodała Brietta. Jako liderka jej zdanie było znaczące, jednak Misty nie dała za wygraną.
- Darleen, a ty jak uważasz? - zapytała mnie.
- Ja... Myślę, że... Myślę, że jednak powinnyśmy to zrobić...
- Dobrze, w takim razie pójdziemy. - Powiedziała Brietta. - Merlinie, wiesz gdzie znajduje się kryjówka Lorda Darka, prawda?
- Oczywiście, znajduje się w podziemiach niedaleko Berryville.
- Świetnie, czyli blisko domu. Na szczęście... - Odpadła Ashley.
Merlin pstryknął palcami i po chwili w jego dłoni pojawił się zwinięty pergamin.
- To mapa, która zaprowadzi was do podziemnego królestwa. Musicie być jednak ostrożne.
- Jak dostaniemy się do podziemi? - Zapytałam. - Chyba nie przez... ścieki?
- Nie, wystarczy że się tam teleportujecie. Mapa pokaże wam drogę do pałacu żebyście się nie zgubiły.
- No dobrze, w takim razie możemy iść... Chyba... Przypomnicie mi jak sie teleportuje? - Zaśmiałam się nerwowo. Dziewczyny złapały mnie za ręce.
- Pełna koncentracja... - powiedziała Brietta. - Myślcie o pozdziemnym królestwie...
Po raz kolejny teleportacja sprawiła mi trochę trudu, ale po chwili znalażłyśmy się w podziemiach. Były one przeciwieństwem Merfolk. Przypominały trochę coś w rodzaju królestwa ciemności... Gdzie w Merfolk było dużo słońca, tam w podziemiach było pochmurnie. Właściwie to nie były chmury tylko coś w rodzaju mgły, w końcu w podziemiach nie było możliwości na to by padały promienie słoneczne. Zaskakujące było to że znajdowało się tam życie... Znaczy, jeżeli zwiędłe rośliny i mętną wodę pełną śniętych ryb w ogóle można było nazwać życiem... Po "niebie" latało stado sępów.
- Ależ tu obskurnie... - powiedziała Ashley. - Żadnego słońca, nawet zwykłego deszczu. Robi mi się słabo...
Gdy ujrzałam że Ashley robi się blada na twarzy postanowiłam ją asekurować.
- Spokojnie, musisz wytrzymać... - powiedziałam, choć samej zrobiło mi się słabo na widok tego miejsca.
Brietta spojrzała na mapę.
- Hmmm... Według mapy, którą dał nam Merlin zamek Lorda Darka powinien się znajdować za tym wzgórzem... - czarodziejka wody wskazała palcem na wzgórze które znajdowało się naprzeciwko nas.
- O, nie! - powiedziała lekko osłabiona Ashley. - Nie zmusicie mnie żebym tam szła na piechtę!
- No cóż, na skrzydłach też daleko nie polecisz... - Odparła Misty. - Nie wiemy czy osłabiona dasz radę.
- W razie czego to mi pomożecie. Nie mam zamiaru męczyć nóg i nabawić się odcisków.
Na prośbę Ashley wzleciałyśmy w powietrze i udałyśmy się w stronę zamku Lorda Darka. Widziałam że momentami co raz trudniej jej było latać. Brak dostępu do światła słonecznego czy też innego zjawiska pogodowego osłabiło jej moce... W końcu dotarłyśmy do zamku. Wewnątrz panowały egipskie ciemności.
- Uch! Strasznie tu ciemno! - powiedziała rozłoszczona Ashley. - Przez tę ciemnośc nie widzę swojego stroju!
Misty spróbowała oświetlić pomieszczenie ognistymi kulami. Zauważyłam wtedy donicę ze zwiędłą rośliną.
- Biedactwo... - powiedziała Rose po czym przywróciła jej dawny stan. - Ulżylam jej cierpieniu a raczej je opuźniłam bo mimo wszystko długo tu nie pożyje...
- Jest taka jak ja... Potrzebuje choć trochę słońca... - powiedziała Ashley.
Szłyśmy przez chwilę przez dlugi korytarz aż dotarłyśmy do pustego pomieszczenia.
- Brietta, czy ta mapa pokazuje wnętrze zamku? - Zapytała Misty.
- Nie. - odpowiedziała Brietta. - Musimy zdać się na intuicję i znaleźć Darka poprzez wędrówkę po całym zamku...
I wtedy w pokoju rozległ się czyjś donośny głos: "Nie ma takiej potrzeby!". Ni stąd ni zowąd zostałyśmy otoczone przez te same potwory które grasowały w Berryville. Na ich czele stał mężczyzna ubrany w brunatnej zbroi a za nim dobrze nam znane czarownice. Mężczyzna miał w ręku laskę z wyrzeźbionym jastrzębiem. Nie trzeba było zgadywać zeby wiedzieć że to był Lord Dark we własnej osobie.
- Witajcie w moim podziemnym zamku, czarodziejki...


Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: Magic Club - historia nastoletniej czarodziejki
~Maliana
Użytkownik

avatar
Dodane dnia 21-02-2013 20:58
O rany! Ale mnie wciągnęło. Mam nadzieję, że szybko dodasz następny rozdział. Ta książka tak mnie wciągnęła, że postanowiłam zrobić swój club. Club Aqua. Pozdrawiam i czekam na następny rozdział.



Zestaw by Ross.

Dziękuje.
Edytowane przez Sophie dnia 21-02-2013 21:22
http://simso.ubf.pl/ Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: Magic Club - historia nastoletniej czarodziejki
~DarleenEnchanted
Użytkownik

avatar
Dodane dnia 23-04-2013 14:11
Rozdział 16

"Twarzą w twarz z wrogiem"

- Lord Dark... - Wycedziła przez zęby Brietta. - Dziewczyny, przygotujcie się...
Spojrzałam na resztę. Wyglądały na tak opanowane. Nawet Ashley przybrała poważną minę... A ja... Cały czas miałam dreszcze... Po raz kolejny poczułam silny strach co zaburzyło moją magię harmonii. Innymi słowy moje moce osłabły. Starałam się jednak tego po sobie nie poznać.
I wtedy odezwała się Wooda.
- Panie, pozwolisz mnie i mojej siostrze się nimi zająć?
- To będzie czysta przyjemność. - Dodała Shooda.
- Nie. - Odpowiedział Dark. - Dzisiaj dam moim potworkom pobawić się ich obiadem.
- Czy on mówił o nas? - Ashley przełknęła głośno ślinę.
- Ależ panie, to niesprawiedliwe! - zaprotestowała Wooda. - Przecież poradziłybyśmy sobie z czarodziejkami lepiej od jakiś paskudnych bestii!
- Dostąpicie zaszczytu zabicia tych mizernych wróżek następnym razem... - odparł Dark. - O ile przeżyją! Hahaha!
Dark zniknął razem z czarownicami w chmurze czarnego dymu. Wciąż słyszałam w uszach jego odrażający rechot co wywołało u mnie więcej strachu...
Potwory zaczęły się niebezpiecznie do nas zbliżać.
- Dziewczyny... - powiedziałam z trudem. - Co my teraz zrobimy...?
- Jak to "co zrobimy"? - zapytała Misty. - Skopiemy tyłki kilku potworom no i cześć!
- Czarodziejki, pamiętajcie o koncentracji. - powiedziała Brietta. - To klucz do zwycięstwa. Gotowa, siostro?
- Haha! Jak najbardziej! Uwielbiam igrać z ogniem!
- Uwaga, wszystkie razem! Magix!
Wszystkie wykrzyknęłyśmy slowo: "Magix!", po czym ruszyłyśmy do ataku. Potwory Lorda Darka nietrudno było pokonać. Skorzystałam z okazji i w pewnym momencie zapytałam Brietty:
- Co to jest to "Magix"?
- Magiczne słowo dodające pewności siebie. - puściła mi oczko.
Po tych slowach zamyśliłam się na chwilę i nie zauważyłam jak jedna z bestii mnie zaatakowała.
- Ooouch! A masz! - wystrzeliłam w potwora magicznym promieniem, który go zniszczył. - Miała rację...
Gdy wreszcie potwory zostały unicestwione i obrucone w proch, który wypełnił salę, do pomieszczenia wkroczył Lord Dark.
- Hmmm... Jesteście silniejsze niż się spodziewałem... - powiedział. - Gratulacje... Ale czy poradzicie sobie ze mną?!
Czarodziej uderzył z całej siły swoją laską o ziemię. Huk wywołał silną falę energii, która nas poważnie zraniła. Po chwili wszystkie leżałyśmy na posadzce.
- Atak z zaskoczenia... - wyszeptała Brietta. - Do tego posunąłbyś się tylko ty, Dark...
- Zgadza się, czarodziejko. Najlepszą obroną jest atak. A jeśli chcesz wygrać walkę, zaskocz przeciwnika.
Z trudem się podniosłam. Przez chwilę poczułam się jak sparaliżowana... Lord Dark zaatakował po raz wtóry.
- Wodna Bańka! - Brietta otoczyła nas swoim polem siłowym. Niestety poprzedni atak Dark ją tak osłabił że tarcza się rozpadła. Fala energetyczna znów nas uderzyła.
- To na nic... - powiedziałam z trudem łapiąc oddech. - Nie uda nam się go pokonać... Nie teraz...
- Darla, musimy... - odparła Misty. - Zniszczy nas jeśli się tak łatwo poddamy...
- Ale jeśli spróbujemy z nim walczyć możemy tego nie przeżyć... - powiedziała Rose.
Brietta przez chwilę siedziała zamyślona.
- Poddajecie się, czarodziejki? - Zapytał Lord Dark. - Myślałem, że stać was na więcej.
Jastrząb na jego lasce zabłysnął zielonym płomieniem. Zadrżałam. Brietta nadal siedziała zamyślona. Wyglądała jakby nad czymś się silnie skoncentrowała... Dark zaczął wymachiwać swoją laską która wystrzeliła ogromnym promienie.
- To koniec. - powiedział.
Cała zesztywniałam ze strachu. Pozostałe carodziejki też. Oprócz Brietty...
- Teleportacja!!! - krzyknęła z całej siły po czym oświeciła nas błękitnym światłem. Przez chwilę nie widziałam nic tylko niebieskie światło. Gdy wreszcie sie rozproszyło zauważyłam, że znajdujemy się w pokoju Brietty i Misty. Osłabiona Brietta opadła na łóżko.
- Udało się? - zapytała próbując złapać oddech.
- Dobry Boże... - westchnęłam. - Lord Dark jest dla nas zbyt silny...
- Nie jest zbyt silny... - powiedziała Misty. - Po prostu wykorzystał naszą nieuwagę i zaatakował...
- Nie, Darleen ma rację. - odparła Brietta. - Dark jest naprawdę silny. Silniejszy niż przewidziałyśmy.
- Ten jastrząb... - szepnęłam.
- Jastrząb? - zapytała Rose.
- Jastrząb na jego lasce... Wydaje mi się, że może być jego źródłem mocy, czy czymś tam...
- Albo raczej atrybutem, który zwiększa jego moc... - powiedziała Brietta. - Gdy zobaczyłyśmy Darka w Kryształowej kuli Merlina po raz pierwszy nie miał przy sobie tej laski...
- Oczywiście ty nic o tym nie wiesz, Darla, bo cię wtedy z nami nie było. - powiedziała Ashley. - Więc może od razu wyjaśnię. Podczas pierwszego spotkania w Merfolk, Merlin pokazał w swojej zaczarowanej kuli wspomnienie wielkiej wojny... Zapoczątkowanej przez Darka...
- To ciekawe... - powiedziała Misty. - Skąd on mógł wziąść tę laskę? A raczej komu mógł ją zabrać?
- Może po 500 latach postanowił trochę zmienić imidż i dorobił się jakiegoś dodatku? - zapytała żartobliwie Ashley.
- Albo postanowił po prostu zwiększyć swoją moc by mieć większą szansę na zniszczenie Ziemii i Merfolk... - powiedziała Brietta. - Nasze moce nie wystarczą do walki z nim...
- I co teraz? - zapytałam niepewnie.
- Nie wiem... I niestety, same się tego nie dowiemy...



Rozdział 17

"Wolne od magii"

Leżałam spokojnie na łóżku szkicując w zeszycie czarodziejki, kiedy do pokoju wbiegł uradowany Rain. Właśnie skończył kolację, którą zrobiła dla niego mama. Za każdym razem gdy widziałam jak mama go dopieszcza przypomniał mi się moment w którym nie zgadzała się na to by został. Zastanawiałam się długo nad tym jak on to zrobił. Oczywiście wykluczałam to że piesek może mieć magiczne zdolności, ale momentami nie byłam tego tak pewna. Rain energicznie wskoczył na łóżko i zaczął lizac mnie po twarzy.
- Hahaha! Dobrze, przestań... Haha... To łaskocze... Ahahaha... - Starałam się uspokoić szczeniaka na próżno. On po prostu za bardzo mnie lubił żeby mi tego nie okazywać. Wtedy przypomniałam sobie jak jeszcze z kilka tygodni temu byłam cąły czas nieszczęśliwa... Jak byłam zamknięta w sobie... Jak nie miałam przyjaciół... I jak szybko to się zmieniło. Co prawda magiczna przygoda jest trudniejsza od rzeczywistości, jednak ma więcej barw i wywołuje u mnie częściej uśmiech na twarzy. Mimo tego że wciąz boję się używać swoich mocy to i tak widzę, że zmieniam się na lepsze... Dzięki moim przyjaciołom. Przytuliłam do siebie Raina.
- Och, piesku... Tak się cieszę że mam ciebie i dziewczyny... - Mówiłam. - Nie chcę żeby tamte szare dni samotności kiedykolwiek wróciły...
Po chwili zauważyłam że Rain się do mnie uśmiechna. Ze zdziwienia przetarłam oczy. To możliwe żeby pies się tak uśmiechał?
Spojrząłam na zegarek.
- Już po 11-stej? Dobra, trzeba iść spać, mój mały. Jutro mam szkołę.
Mówiąc to posadziłam Raina na podlodze i poszłam do łazienki się umyć.
Następnego dnia byłam padnięta. Wyglądałam jak sto nieszczęść. Tak to jest jak się nie wyśpię. A tej nocy nie zmrużyłam oka. Myślałam o tym co się wczoraj wydarzyło w zamczysku Lorda Darka... Przez wszystkie lekcje próbowałam stłumić w sobie ziewanie. Podczas przerwy śniadaniowej po raz pierwszy od dłuższego czasu poszłam do stołówki. Dziewczyny nalegały. Usiałyśmy razem w stoliku przy oknie.
- Dziewczyny... - Zaczęła Ashley. - Wiem że nie głupio tak z tym od razu wyskakiwać szczególnie po tym co wydarzyło się wczoraj, ale rodzice rodzice wyjeżdżają na dwa dni w delegację i przez ten czas mam chatę wolną...
- Ashley, żartujesz sobie? - Zapytała za zdziwieniem Misty. - Po ostatniej szalonej prywatce jaką urządziłaś w domu dziwię się że rodzice nie załatwili ci nańki...
- Ale nie planuję urządzać imprezy dla całej szkoły... Znaczy myślałam o imprezie ale takiej tylko dla naszej piątki. Coś w stylu piżama party.
- Piżama party? Brzmi ciekawie... - Powiedziałam. - Jeszcze nigdy na żadnym nie byłam...
- Wiesz co Ashley? To wcale nie jest zły pomysł. - Powiedziała Brietta. - Taka mała imprezka tylko dla Magic Club... Pomogłoby to nam się trochę rozluźnić i zapomnieć przez chwilę o magii...
- Chyba ze Dark złoży nam wizytę... - powiedziała Misty. - Wtedy...
- Wtedy urządzimy bitwę na poduszki... - dodała Ashley.
Wszystkie zaczęłyśmy się głośno śmiać.
- To jak? Spotykamy sie u mnie o siódmej, zgoda?
- Ale nasi rodzice... - zaczęłam.
- Hej, od czego ma sie czary?
Ashley rzuciła czar na nasze telefony, które wysłały naszym rodzicom zaczarowane wiadomości.
- I już. Więc, jak mówiłam spotykami się u mnie o siódmej. Obecność obowiązkowa.

Dom Ashley był bardzo duży. Przypominał trochę dom Stacey. Nic dziwnego, w końcu obie sa bogate jednak dom Ashley wydał mi się sympatyczniejszym miejscem. Zapukałam do drzwi. Otworzyła mi Ashley.
- Darla, jestes wreszcie. Wejdź
- Wow! Jakie to wszystko duże... I wysprzątane... - powiedziałam z zachwytu zaraz po wejściu do środka.
- No tak... Mama ma fioła na punkcie czystości. Dlatego wynajęła pokojówkę, ale dałam jej dziś wolne. W ramach wolnego odpoczywa w spa... Na rachunek rodziców... Ale cicho sza!
Wybuchłam śmiechem. Ashley oprowadziła mnie trochę po domu. Wszystko wydawało się takie duże. Wszystkie pomieszczenia były utrzymane w najlepszym porządku.
- Tak w ogóle to co sie stało na tamtej imprezie o której mówiła Misty? - zapytąłam z ciekawości.
- Ach, nic takiego. Misty jak zwykle przesadza. Jak rodzice się dowiedzieli i zobaczyli resztki po imprezie dali mi szlaban tylko na trzy miesiące... I potrącili mi z kieszonkowego.
- Trzy miesiące? - Zatkało mnie. Nie wytrzymałabym trzy miesięcznego szlabanu... Chyba...
Gdy weszłyśmy do pokoju Ashley, w środku byly już pozostałe dziewczyny.
- Dobra, jest Darla więc możemy juz zacząć imprezkę. - zaanonsowała Ashley.
Ubrałam sie w piżamę i przyjęcie się zaczęło. Robiłyśmy różne zabawne rzeczy. Przebieranki, makijaże, atak na lodówkę i wielka przekąska... Grałyśmy w "prawdę czy wyzwanie"... Czego to Ashley nie wymyśli... Kazała Briettcie wysłać sms-a do chłopaka, który jej się podoba i w nim wyznać mu miłość... Niestety, Brietta przegrała bo bała się spalić ze wstydu... A tak poza tym to zwierzałyśmy się ze swoich sekretów i m. in. wtedy dziewczyny mi opowiedziały jak powstał "Magic Club" i jak zaczęła sie nasza misja. Dowiedziałam się kilku ciekawych rzeczy o każdej z nich a one o mnie. A punktem kulminacyjnym była walka na poduszki. Spędziłyśmy razem naprawdę wstanialy czas. Świetnie się przy nim bawiłam. To przyjęcie było czymś czego bardzo potrzebowałam. Bowiem umocniło ono moje więzy z pozostałymi czarodziejkami... Do dziś są one nie do zerwania...



Rozdział 18 (aka Rozdział specjalny)

"Miasteczko Halloween"

Zbliżało się święto duchów. Wszyscy w szkole jak co roku szykowali się na przyjęcie z tej okazji. Niestety większość obowiązków spadła na pierwszoklasistów, w tym mnie i czarodziejki. Nasza klasa musiała wywieszać dekoracje na sali gimnastycznej w której miało się odbyć przyjęcie. Ashley marudzila przez całe popołudnie.
- To niesprawiedliwe! - powiedziała. - Dlaczego akurat my musimy wieszać dekoracje? Gorszej roboty nie mogli nam załatwić.
- Dla ciebie każda praca jest najgorsza. - powiedziała Brietta. - Powinnaś się cieszyć ze zajmujemy się tylko dekoracjami.
- To nie zmienia faktu że stoję na tej krzywej drabinie i ryzykuję upadkiem. W dodatku jestem spocona! W tej sukience wygląda to nieelegancko!
- Drabina nie jest krzywa, to ty się za bardzo wiercisz. - odrzekła Misty trzymająca drabinę.
- Tylko spróbuj mi ją puścić! Aaaach... Dlaczego nie możemy użyć magii?
- Ashley, żadnej magii! - warknęła Brietta.
- Ale tylko na chwilkę. Zresztą, jesteśmy tu tylko my.
- Nie zgadzam się.
- No prooooszę...
- Ashley!
Ashley naturalnie nie posłuchała Brietty. Zeskoczyła z drabiny i powolutku wylądowała na ziemię. Następnie kilkoma machnięciami ręką rozpoczeła dekorowanie sali za pomocą czarów.
- Jesteś niereformowalna... - westchnęła Misty.
Przyglądąłam się całej tej scenie. Wystarczyła tylko odrobina czarów i sala była gotowa.
- Hmmm... Przydałoby się tu więcej pomarańczowego. - powiedziała Ashley. - A tu więcej czerni.
- Wystarczy już, Ashley. Jeszcze ktoś tu wejdzie. - Złapałam przyjaciółkę za ramię aby nie używała już ani grama magii.
- Mam nadzieję że dyrektor Amzy doceni mój wysiłek.
Nie pomyliła się. Pani Amzy zadeklarowała że od tej pory gdy w szkole będą się odbywać jakieś uroczystości to Ashley będzie odpowiedzialna za dekoracje.
- To nie faaaaaair! - płakała biedaczka.
- Ale przynajmniej sala jest gotowa. - powiedziała cicho Rose.
- Grrrrrrrrrr!!!! Hej! Zapomniałabym! Za kogo by tu się przebrać?! Aaaach! Nie mam pomysłu!

Podczas gdy Ashley myślała nad doborem stroju na Halloweem, ja i Rain wybraliśmy się do sklepu kupić kilka drobiazgów potrzebnych do zrobienia odpowiedniego kostiumu. Niestety... Sama też nie wiedziałam za kogo się przebrać.
Po drodze spotkałam Elijaha. Niestety stchórzyłam i poszłam. Starałam się o nim nie myśleć. Dziwnie się przy nim czułam. Na początku myślałam że się w nim zakochałam ale teraz... Miałam dziwne przeczucie. Wtedy usłyszałam głośne kłapnięcie szczęką. To bym Rain. Wydawało się że coś złapał.
- Co jest piesku? Znalazłeś jakąś kość?
Z jego szczęki wydobywał się dziwny dźwięk.
- Co to? Pokaż, co tam złapałeś. No już, wypluj!
Rain nie chętnie się mnie posłuchał. Gdy zobaczyłam co wypluł ze zdziwienia wytrzeszczyłam oczy. To była wróżka! Najprawdziwsza wróżka!
- Niesamowite! - powiedziałam.
Wróżka zaczęła krzyczeć na Raina. Była wściekła. Jej głos brzmiał jak dzwonienie dzwoneczków.
- Hej! Hej! Spokojnie. Rozumiem że jesteś na niego zła ale...
Wtedy wróżka zaczęła się na mnie rzucać. Była cała czerwona.
- Dobra, dobra! Spokój! Zacznyjmy od tego że nie rozumiem co mówisz...
- Całe szczęście. Nie chciałabyś wiedzieć jak powyzywałam twojego psa.
- Ty?! Ty mówisz moim językiem?!
- Aha, Na codzień używam języka wróżek ale skoro to konieczne...
- Przepraszam za niego... Jestem Darleen.
- Ja jestem Pumpkin, halloweenowa wróżka.
- Halloweenowa wróżka?!
- Aha, właściwie to jesienna wróżka. Ale w moim przypadku przyjmuje się też miano "halloweenowej". To dlatego że pochodzę z miasteczka Halloween.
- Jest takie miasto?
- Oczywiście. Ale ludzie go nie znają bo nie mają do niego wstępu. Dlatego wejście jest przed nimi ukryte. Co roku na jesień wróżki przybywają by pomagać naturze w zmianie pory roku. Jako że jestem jedyną wróżką, która urodziła się w miasteczku Halloween, mam trochę inne zadanie. A jest to pilnowanie żeby na Halloween wszystko było jak w najlepszym porządku. Wiesz, chodzi sprawdzanie stanu dyniowych lampionów, czy ludzie przypadkiem nie igrają z czarami wobec zmarłych dusz itp. Wszystko to mam zrobić dzis wieczorem... Niestety...
- Co niestety?
- Niestety podczas lotu zachaczyłam sukienką o gałąź i straciłam równowagę. Spadłam do krzaku róż. Ciernie rozerwały mi jedno skrzydełko...
Spojrzałam na skrzydła Pumpkin. Rzeczywiście. Jedno skrzydło było naderwane.
- Czy utrata skrzydeł boli? - zapytałam.
- Tak... Ale ból po jakimś czasie ustępuje. Niestety skrzydła małych wróżek odrastają w ciągu roku. Do tego czasu nie mogę latać...Nie będę w stanie zając się przygotowaniami na Halloween ani nawet nie będę mogła wrócić do domu...
Pumpkin rozpłakała się. Rainowi zrobiło się tak przykro że polizał małą wróżkę po twarzy.
- Ajjj! Przestań! Hehe... Łaskoczesz mnie!
- Mogę ci pomóc. - powiedziałam.
- Naprawdę?
- Jasne. Pokażesz mi gdzie leży miasteczko Halloween a ja cię tam zabiorę.
- A co z pilnowaniem porządku podczas święta?
- Eheh... Chyba nic złego nie stanie jeśli...
- Darleen!
- Dobrze, ja się tym zajmę...
- Yupi! Cieszę się!
I wtedy usłyszałam głos Ashley.
- Darla, dlaczego siedzisz na chodniku?
- Och, cześć dziewczyny...
Opowiedziałam koleżankom co się stało.
- Biedactwo! - Rose przytuliła czule wróżkę.
- Czyli potrzebujesz pomocy w pilnowaniu Halloween? - zapytała Misty. - A jak się pilnuje Halloween?
- Mam tu listę. - Pumpkin wyjęła z kieszonki sukienki cienki rulonik papieru i podała go mnie. Gdy go rozwinęłam lista okazała się długa na półtowa metra!
- Żarty sobie robisz?! - warknęła rowścieczona Ashley. - Niby jak się z tym wyrobimy?!
- Bez obaw. I tak większość punktów na liście to doglądanie pewnych rzeczy. Taka wielka dziewczyna nie przepracuje się z takimi zadaniami.
- Ugh!
Posadziłam Pumpkin na swoim ramieniu i ruszyłyśmy.

I tak zaczęło się "pilnowanie Halloween". Nie powiem, trochę czasu nam to zajęło. Sprawdzanie lampionów, odstraszanie ludzi z cmentarza, malowanie ozdób wyblakłych halloweenowych. Ale w końcu udało nam się wypełnić wszystkie zadania z listy.
- Nareszcie... - powiedziała zdyszana Ashley. - I tak większość zadań było bez sensu.
- Dziwię się że tak strasznie sapiesz skoro nie robiłaś żadnych trudnych dla dużych ludzi rzeczy. - powiedziala Pumpkin.
- Może i nie ale nalatałam się że hej! I to w butach na wysokim obcasie! No i jeszcze zmęczyłam swoje skrzydełka kiedy miałam juz dość biegania...
- Zrobiłyśmy wszystkie zadania. - powiedziałam do Pumpkin. - Powiedz nam teraz gdzie jest miasteczko Halloween żebyśmy mogły cię tam zabrać.
- Miasteczko ma kilka wejść. Znajduja się one we wszystkich mauzoleach na każdym cmentarzu.
- No nie... Tylko nie cmentarz... - jęknęła Ashley.

O tej porze na cmentarzu było już ciemno. Trudno było cokolwiek dostrzec.
- Gdzie to mauzoleum? Nie widzę? - zapytała Ashley.
- O tam! - Pumpkin wskazała palcem przed siebie.
Mauzoleum znajdowało sie tuż przed nami. Ashley poczerwieniała ze wstydu.
- Zabierz mnie przed wejście, Darleen. - poprosiła wróżka.
Tak też zrobiłam po czym oddaliłam się trochę. Pumpkin podeszła do drzwi i je dotknęła. Następnie wypowiedziała zaklęcie w jakimś obcym języku. Drzwi zabłysły. Gdy Pumpkin je otworzyła, za nimi krył się inny świat, pełem różnych straszydeł, duchów i upiorów.
- Jak ty możesz żyć w takim świecie? - zapytała Ashley.
- Przyzwyczaiłam się... Dziękuję za wszystko, czarodziejki. Możecie być dumne z tego że pomogłyście przy pilnowaniu Halloween. Ach, zapomniałabym.
Pumpkin rzuciła w naszą stronę papierowy samolocik po czym przeszła przez wrota, które po chwili się zamknęły.
- Co to? - zapytała Brietta, gdy złapała samolocik. Otworzyła go, - List?
- Pumpkin zostawiła nam wiadomość. - powiedziałam zdumiona.
Gdy przeczytałyśmy list, wszystkim nam szkęki opadły z wrażenia.

Drogie czarodziejki,
Dziękuję za zostanie ofiarami mojego podłego żartu.
Haha! Dałyście się nabrać!
Nie jestem wróżką tylko elfem od robienia psikusów!
Co roku na Halloween ja i moje koleżanki robimy ludziom różne głupie żarty.
Chciałam wam podziękować za to że mimo iż złamałam skrzydełko, to oferowałyście mi pomoc i pozwoliłyście mi robić co co kocham najbardziej na świecie.
Mam nadzieję że za rok znowu zrobię wam żart.
Do następnego Halloween,
Pumpkin


- A to mała podstępna żmija! - wrzasnęła Ashley. - Już ja jej pokażę!
Ashley otworzyła wejście do mauzoleum, niestety było już za późno. Zaklęcie Pumpkin przestało działać.
- Aaaaargh! I tak kiedyś dorwę te małą!
- Nie no, ale poważnie... - powiedziała Misty. - Taka mała wróżka zrobiła nas w konia!
- Nie rozumiem jednego... - powiedziała Rose. - Co miała na myśli pisząc: "pozwoliłyście mi robić co co kocham najbardziej na świecie"?
- Może chodziło jej o to że dałyśmy sie tak głupio oszukać... - powiedziałam.
- O kurczę! - krzyknęła Brietta. - No tak! Dopiero teraz się skapłam! Pomogłyśmy jej wycinac numery innym ludziom! Przyjrzyjcie się liście którą nam dała.
- Ale co to ma wspólnego ze sprawdzaniem lampionów? - Zapytała Misty. - Wymieniłyśmy tylko w nich świeczki...
Wtedy z oddali słychać było kilkakrotny huk a na niebie wystrzeliły fajerwerki.
- ...Na petardy? To chciałaś powiedzieć? - zapytała Ashley.
- Jejku, do teraz nie moge uwierzyć że dałyśmy się tak zrobić... - powiedziała Misty.
- Następnym razem będziemy ostrożniejsze... - powiedziałam z przekonaniem.
Spojrzałam na niebo. Było już ciemno a księżyc świecil w pełni,
- Tak w ogóle to która godzina? - zapytałam.
Ashley spojrzała na zegarek.
- O nie! Już po dziewiątej! Impreza halloweenowa się już dawno zaczęła! A my nadal nie mamy strojów! Chyba że... Mam pomysł!
- Jaki znów pomysł? - zapytała Misty.
- Zamknijcie oczy!
Tak też zrobiłyśmy. Ashley pstryknęła palcami.
- Dobra, możecie już otworzyć oczy.
Ashley wyczarowała nam stroje na podobieństwo strojów czarownic. Ale były one bardziej stylowe i oryginalne. Dostałyśmy nawet po parze skrzydeł.
- Wooow! - krzyknęłam z zachwytu.
- Przypomniałam sobie o kolekcji "Hallowinx" z jednego katalogu o modzie. Tamte stroje były niesamowite. A teraz my je posiadamy.
- Są niesamowite, Ashley. - powiedziała Brietta.
- A nie mówiłam że magia się przydaje?
- Dobra. Choćmy już na tą imprezę. - powiedziałam. - Tymi skrzydłami można latać, tak?
- Tymi z katalogu, nie. Tymi które wyczarowałam, tak. Lećmy!
Wszystkie uniosłyśmy się w powietrze. Lecąc w kierunku szkoły czułam się jak prawdziwa czarownica... Tyle że na skrzydłach zamiast na miotle...

Impreza halloweenowa okazała się sukcesem. Wszystkie dobrze się bawiłyśmy i nawet zapomniałyśmy o tym jak dałyśmy się oszukać małej elfie. Nie licząc Ashley. Jej nowy chłopak, Jared, niechcący wylał poncz na jej sukienkę.
- Przepraszam... - powiedział.
- Nie, nie. Nic sie nie stało. To nie twoja wina...
Przez resztę wieczoru wypatrywała elfów. Była święcie przekonana że to ich sprawka (choć to nie była prawda).
- Wiesz, że to ty. Jak was znajdę to powyrywam wam skrzydła! - myślała.
Misty jak zwykle cieszyła się obecnością samej siebie. Nie czuła że potrzebuje chłopaka. Na siostrę w tej chwili też nie mogła liczyć bowiem Briettę zauroczył niejaki Patrick w stroju cowboya.
- Iiiihaaaa! - krzyczała podekscytowała podczas tańca.
Rose też bawiła się nieźle... W moim towarzystwie. Obie tak jak Misty nie miałyśmy partnera do tańca... Dopuki na salę nie wkroczył Elijah i jego kolega. Obaj poprosili nas do tańca. Z początku nie poznałam Elijaha bo przebrał się za wampira.
- Świetny kostium. - powiedziałam.
- Nie tak świetny co twój... - odpowiedział chłopak.
Znów miałam dziwne przeczucie, ale wolałam je ignorować. Tego wieczoru chciałam się dobrze bawić.
Z całego dzisiejszego dnia wyciągnęłam dobrą lekcję: że pozory często mylą... I żeby nie być tak łatwowiernym bo jakaś niegrzeczna elfka może zrobić ci psikusa...



Edytowane przez DarleenEnchanted dnia 23-04-2013 14:12
Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: Magic Club - historia nastoletniej czarodziejki
~puniek26
Użytkownik

avatar
Dodane dnia 04-08-2014 15:13
Twoje opowiadania są fantastyczne! Dopiero co niedawno je znalazłam. Ale jak się czyta to nie mogę oderwać się! Napiszesz nowy rozdział? Doczekać się po prostu nie mogę!



Edytowane przez puniek26 dnia 04-08-2014 15:28
Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: Magic Club - historia nastoletniej czarodziejki
~DarleenEnchanted
Użytkownik

avatar
Dodane dnia 04-08-2014 15:22
Będę kontynuowała tę historię, ale nie na WB.



Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: Magic Club - historia nastoletniej czarodziejki
~puniek26
Użytkownik

avatar
Dodane dnia 04-08-2014 15:27
Uff , a ja się przestraszyłam że nie będziesz pisać. A gdzie będziesz dokończała historię?


Wyślij Prywatną Wiadomość
AutorRE: Magic Club - historia nastoletniej czarodziejki
~DarleenEnchanted
Użytkownik

avatar
Dodane dnia 04-08-2014 15:34
Nie mam kiedy pisać opowiadanie, dlatego na moim deviantartie będę umieszczała ilustracje z opisami odcinków. Natomiast kluczowe sceny będą przedstawione w formie komiksowej.


Wyślij Prywatną Wiadomość
Strona 2 z 2 < 1 2
Skocz do Forum:
Logowanie
Zapamiętaj mnie



Rejestracja
Zapomniane hasło?

Witajcie na nowej wersji ShoutBox. Wszelkie problemy prosimy zgłaszać do administracji lub bezpośrednio do twórcy - Anagana.

Tylko zalogowani użytkownicy mogą pisać wiadomości.

^Flamli0
19:50:19 17.05.2024
zapraszam na nowy komiks ze starą kreską :> KLIK
^Flamli1
18:35:06 16.05.2024
Każdemu podoba się co innego, mi też się nie podobał występ Nemo. Więc według mnie Sivlanaya nie napisała nic dziwnego skoro to po prostu jej opinia
~Sivlanaya1
14:43:45 16.05.2024
Cattie, nie przepadam za śpiewem operowym, ok? Każdy ma inny gust, uważam też że każdy ma prawo do wyrażania swojej opinii i ja to szanuję, ale jeśli komuś  przeszkadza to co wcześniej napisałam to przepraszam, ja nie chciałam nikogo urazić.
~nexusik0
12:17:07 16.05.2024
Słyszałem piosenkę Nemo w radiu i szału nie było. W ogóle mi się nie podobało.
~Cattie0
23:52:20 15.05.2024
ale wgl tekst "Dużo ludzi zaśpiewało lepiej niż Nemo"? słucham? xdd
~Cattie0
23:51:53 15.05.2024
podejrzewam, że Joost został zdyskwalifikowany m.in. przez nastawienie przeciwko Izraelowi - izraelscy dziennikarze byli straszni i gnębili innych uczestników i dziennikarzy, może doprowadzili do rękoczynów, nie wiem. okropna sytuacja.
~Cattie0
23:48:19 15.05.2024
rap, opera, taniec i tekst o wyłamywaniu się z genderowej binarności i odnajdywaniu się w świecie, och mamo, jakie to jest cudowne. od pierwszego obejrzenia chciałam, żeby ta osoba wygrała. i się cieszę ogromnie, tym bardziej że jest propalestyńska: ))
~Cattie0
23:46:52 15.05.2024
no ale ok, mówiąc o występach, to kocham piosenkę Norwegii i norweski w ogóle, ale... jak tylko zobaczyłam występ Szwajcarii.. głos mi uwiązł w gardle. każdy element tej piosenki był tak przepiękny...
~Cattie0
23:45:57 15.05.2024
jestem zdania, że wszystko, co robimy, jest polityczne. nawet jak twierdzimy, że jesteśmy apolityczni, to nie jesteśmy. a bojkot jednostkowy nic nie da, ale na poziomie społeczności już tak. słyszeliście o starbucksie??
~Cattie0
23:43:42 15.05.2024
oj, enter kliknęłam xd no ja też nie oglądałam Eurowizji, postowałam jakieś urywkowe informacje, nie mogę patrzeć z czystym sumieniem na konkurs tworzony przez EBU, który ostro traktuje jakikolwiek sprzeciw wobec ludobójstwa.
~Cattie0
23:42:09 15.05.2024
ja uważam, że bojkot daje dużo,
*Lunaris0
11:04:22 14.05.2024
Z mojej perspektywy finał miał trochę bardzo mocnych piosenek, trochę dobrych i sporo mid. Chciałabym, żeby Litwa była trochę wyżej thou. Cały cyrk z Izraelem to ofc nieporozumienie, but oh well, główny sponsor tegorocznej Eurowizji to firma izraelska xDD
*Lunaris0
11:01:36 14.05.2024
Sadge, że zapomniałam tu obstawić, bo właśnie trzymałam kciuki za wygraną Szwajcarii. Dobra piosenka, a przejść od popu do rapu do opery, utrzymując równowagę na tej antenie, skacząc i biegając to jest sztuka. Drugie miejsce Chorwacji i szóste Irlandii też bardzo cieszą, potężne wokale, moi faworyci
~nexusik0
16:44:53 12.05.2024
Naukowcy zrobili analizy medyczne tkz. cudów i okazało się że każdy się da wyjaśnić, a zmartwychwstanie nie mało miejsca i było pomylone ze śpiączką i wyczerpaniem organizmu przez silny stres, rany i utratę krwi.
~nexusik0
16:42:54 12.05.2024
Ja nie wierzę w to co mówi biblia. Jest to zbiór opowieści przedstawiający wiele rzeczey których ludzie w tamtych czasach nie rozumieli i przy okazji sporo kłamstw.
~kolec 2570
15:21:12 12.05.2024
Źle mówi
~kolec 2570
15:21:00 12.05.2024
~nexusik 18:35:52 11.05.2024 Ja kościół zlikwidował by przestali prać mózgi ludziom
Nie wiem co masz na myśli odnośnie prania mózgów, ale trzeba zacząć od tego, że cała Biblia jest przeciwna praktykom katolickim, a to, że kościół czasem mówi tak jak Boże Słowo to wcale nie oznacza, że
~Sivlanaya0
10:46:03 12.05.2024
ale oczywiście kazdy ma inny gust
~Sivlanaya0
10:45:56 12.05.2024
nie mówię że Nemo nie umie śpiewać, tylko że moim zdaniem niektorzy spiewali lepiej,
~clax70
10:40:57 12.05.2024
*wokalem
~clax70
10:40:16 12.05.2024
*zarzucanie
~clax70
10:39:59 12.05.2024
A zarzuca nie komuś z takim wokale braku talentu, jest naprawdę niemiłe. Ale wiadomo, w tamtym roku wygrała Loreen, w tym roku wygrało Nemo, a i tak w obu przypadkach ludzie będą niezadowoleni
~clax70
10:37:11 12.05.2024
Poza tym, gdyby wygrała taka Armenia, Ukraina, czy Izrael, to wtedy dopiero na prawdę byłoby polityczne zwycięstwo
~clax70
10:36:10 12.05.2024
*Armenii
~clax71
10:35:49 12.05.2024
Ale co widzisz politycznego w tym, że wygrały dobry wokal, staging i piosenka? Też uwielbiam występy Ukrainy i Armenia, a Nemo wokal miało świetny, biorąc pod uwagę wymagającą choreografię, którą wykonywało, podczas śpiewania niemal operowych dźwięków
Regulamin
Archiwum
lekkieb. lekkie
wersja: 3.0.4
Ankieta
Chcecie, jak co roku, wziąc udział w wigilijnych podarunkac?

Tak
Tak
69% [9 Głosów]

Nie
Nie
8% [1 Głosuj]

Nie wiem
Nie wiem
23% [3 Głosów]

Głosów: 13
Rozpoczęta: 20/11/2023 08:49
Zakończona: 26/11/2023 18:48

Archiwum Ankiet

.