Autor | Życzenia Anioła | ||
użytkownik usunięty |
| ||
Postanowiłam napisać opowiadanie na podstawie książek Cassandry Clare "Dary Anioła" oraz "Diabelskie maszyny". Mile widziane będą zarówno pochwały, jak i słowa konstruktywnej krytyki, które motywują do pisania. Rozdziały będę starała się wstawiać co weekend. No cóż, życzę miłej lektury! ------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------ Prolog Siedziałam na dachu starej galerii handlowej. Jak większość budynków w Londynie galeria była podniszczona. Na dole żebracy przemykali obok nielegalnych handlarzy. Nikt nie wiedział, co tak naprawdę dzieje się na świecie. Ja wiedziałam. To nie były zwykłe katastrofy lotnicze ani anomalie pogodowe. To były demony. Tylko ja je widziałam, reszta ludzi widziała tornado, huragan albo tsunami. Moi rodzice zginęli w katastrofie parowca spowodowanej przez demona, gdy miałam sześć lat. Od tego czasu szczerze ich nienawidziłam. Nagle poczułam przeszywające zimno. Wiedziałam, co to oznacza. Oceniłam, że demon jest daleko, ale i tak musiałam go znaleźć i zabić, zanim spowoduje spustoszenie całej stolicy. Skoczyłam, zawisłam na rynnie, po czym znalazłam się na dachu przystanku autobusowego przylegającego do ściany galerii. - Hej, co tam wyprawiasz? Złaź stamtąd! - krzyknął ochroniarz. Ludzie zaczęli się na mnie gapić. Zeskoczyłam na ziemię, po czym popędziłam w stronę, z której nadchodziły fale zimna. Odprowadzały mnie wścibskie spojrzenia. Biegłam może z pół godziny, gdy nagle zobaczyłam obrzydliwego stwora o skórze koloru jadowitej zieleni, który przypominał jaszczurkę, oprócz tego, że miał trzy czarne rogi na czubku głowy. Wyjęłam poświęcony nóż. Ruszyłam w kierunku demona. Wskoczyłam na jego grzbiet. Próbował mnie zrzucić, więc przytrzymałam się jego najbliższego rogu. Wbiłam ostrze w jego kark i przeciągnęłam je przez środek pleców. Demon wrzasnął, po czym zamienił się w kupkę czarnego pyłu. Otrzepałam spodnie i bluzę, po czym postanowiłam się zmyć, zanim przyciągnę uwagę ludzi. Edytowane przez Cattie dnia 27-10-2014 18:54 | |||
Autor | RE: Życzenia Anioła | ||
~IcyJus Użytkownik |
| ||
Nieco krótko <smutnam z tego powodu>. Ale jest ogień, jest moc... Zawsze podobał mi się wątek dziewczyny z mieczem <tudzież nożem> polującej na demony. To przez RPGi. Dlatego z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy. Weny! PS. Jak właściwie nazywa się główna bohaterka? Edytowane przez Smoczy_Plomien dnia 07-09-2014 08:37 | |||
Autor | RE: Życzenia Anioła | ||
~Fiker Użytkownik |
| ||
Spodobało mi się. No, może trochę krótkie nawet jak na prolog, ale ogólnie jestem za. Pomysł fajny, w końcu dziewczyna z nożem polująca na demony zawsze spoko, a poza tym lubię Dary Anioła. Tak jak Icy chciałabym poznać imię dziewczyny. Czekam na następny rozdział z niecierpliwością i życzę weny. | |||
Autor | RE: Życzenia Anioła | ||
użytkownik usunięty |
| ||
Dziękuję za miłe komentarze! Zdradzę, że dziewczyna ma na imię Hestia, choć mówią na nią Hess albo Hessie (czyt. Hessi). Ja także uwielbiam "Dary Anioła", poza tym motyw dziewczyny z bronią polującej na demony wydaje mi się absolutnie genialnym wynalazkiem, więc nie omieszkałam użyć go w moim opowiadaniu xD. Rozdział pojawi się najwcześniej w piątek, gdyż teraz zaczęłam chodzić do gimnazjum i nie mam tyle czasu co kiedyś. Jeszcze raz bardzo dziękuję za motywujące komentarze ! Ps: obiecuję, że kolejne rozdziały będą dłuższe! Oto pierwszy rozdział. Moim zdaniem jest w nim trochę za dużo dialogów, ale... no dobra, wy ocenicie. Bon appetit! Rozdział 1 Idąc przed siebie zaczęłam się rozglądać. Znajdowałam się na peryferiach Londynu, gdzie stało kilka sporych domków jednorodzinnych. Było chłodne wrześniowe popołudnie. Ciemne chmury nad miastem zapowiadały deszcz. Spojrzałam na to, co zostało z demona: kupka proszku wyglądającego jak sadza oraz ścieżka połamanych drzew w lesie widocznym za domami. - Nieźle załatwiłaś tego demona. - Przestraszona rozejrzałam się dookoła. Uświadomiłam sobie, że głos należał do czarnowłosego chłopaka opierającego się niedbale o ścianę jednego z budynków. Uspokoiłam się. Nagle zrozumiałam, że nieznajomy widział tego demona. Z trudem opanowując emocje odparłam: - Dzięki. Więcr30; ty je widzisz? Demony? - Tak, widzę. Jestem Nocnym Łowcą. - Kim? - zapytałam zdumiona. - Zabijam demony, chronię ludzi, wiesz, taki superbohater - odpowiedział z uśmiechem, który u kogoś innego mógłby wyglądać głupawo. - Jest więcej Nocnych Łowców? - W mojej głowie pojawiły się tysiące pytań, na które on oczywiście nie mógł znać odpowiedzi. - Tak, jest nas o wiele więcej niż myślisz - odparł, wciąż z uśmiechem na ustach. - Hm. Dobrze wiedzieć. Czy myślisz, że istnieją jeszcze jakieś rasy mogące zobaczyć demony? - Oczywiście. Podziemni także je widzą. - Gdy zobaczył moją zdziwioną minę, szybko dodał: - Podziemni to czarownicy, faerie*, wampiry i wilkołaki. Wszyscy mają albo w połowie demoniczną krew, albo są skażeni czymś w rodzaju demonicznego wirusa - poczułam, że od nadmiaru informacji mój mózg zaczyna się przegrzewać. - Niesamowite, a ja zawsze myślałam, że to zwykłe bajki! - Nie wiesz jeszcze wielu rzeczy o prawdziwym świecie - odparował. - Jak to jest, że mnie widzisz? I demony? Nie możesz być zwykłą Przyziemnąr30; - zapytał, ale chyba zdawał sobie sprawę, że nie mogę mu na to odpowiedzieć. Nie miałam pojęcia, dlaczego je widzę. - A nie powinnam cię widzieć? - Na Nocnych Łowców jest rzucony czar, żaden Przyziemny nas nie widzi - odpowiedział. Przyziemni, ciągle tak nazywałr30; właściwie kogo? - Kto to ci cali Przyziemni? - To zwyczajni ludzie, którzy nie mają w sobie krwi Nocnych Łowców ani demonów - zaspokoił moją ciekawość, ale, rzecz jasna, nie całkiem. - Jeśli chcesz, mogę cię zabrać do miejsca, w którym być może dowiesz się dlaczego widzisz demony, i kim są Nocni Łowcy - powiedział nagle. - Naprawdę? W takim razie zaprowadź mnie tam- odparłam, gotowa na wszystko. Od dawna chciałam dowiedzieć się, dlaczego nie jestem taka jak inni ludzie. Teraz miałam na to jedyną szansę. Nawet jeżeli z boku mogło się to wydawać wręcz szaleństwem. - Jeszcze nie teraz. Przyjdź o ósmej wieczorem na Oxford Street. Jeśli tam będę, to znaczy, że mogę cię ze sobą zabrać. Jeżeli nie, wracaj do domu i zapomnij o naszym spotkaniu. - Wpatrywałam się w niego oburzona. Jak mogłabym zapomnieć o jedynej i prawdopodobnie ostatniej szansie poznania prawdy na temat mojej dziwacznej umiejętności? - Dobrze, przyjdę. Ale obiecaj, że ty też tam będziesz - powiedziałam. Spojrzał na mnie z powagą. - Nie mogę ci tego obiecać. Ale przysięgam, że zrobię wszystko co w mojej mocy - odparł cicho. Skinęłam głową. - Tak w ogóle, mam na imię Hestia. - Wyglądał na zdziwionego. Przecież w końcu, jeżeli doszłoby do spotkania, tak czy siak poznałby moje imię. - Matt- odpowiedział w końcu. - To do zobaczenia - rzucił. Zaskoczyła mnie stanowczość w jego głosie. Skinęłam mu głową na pożegnanie, po czym chłopak odwrócił się i odszedł, a ja stałam tam jak kołek i patrzyłam za nim, aż zniknął z mojego pola widzenia. *Faerie - dla tych, którzy nie wiedzą, jest to gatunek w rodzaju elfa lub wróżki. Nie potrafią kłamać i mają potężne moce magiczne. Są też bardzo przebiegłe, tak że mimo, iż nie potrafią kłamać, mogą sprytnie przeinaczyć prawdę. Wreszcie wena postanowiła zatargać mnie do kolejnego rozdziału. Jestem z niego zadowolona, przynajmniej uważam, że jest lepszy od wcześniejszego. No i dłuższy: ponad cztery strony czternastką. Jest co czytać, więc już nie zanudzam, miłej lektury! Rozdział 2 Po pół godzinie znalazłam się przed trzypiętrową kamienicą, od frontu zarośniętą bluszczem. Szary tynk miejscami osypywał się ze ścian, odsłaniając gołą cegłę, ale nie można było zaprzeczyć temu miejscu uroku. Podwórko było w zasadzie bujnym trawnikiem, na którym stała stara skrzypiąca huśtawka. Wszystko było otoczone drucianym płotem. Otwarłam bramę, po czym znalazłam się w powojennym budynku. Weszłam schodami na drugie piętro. Stanęłam przed drewnianymi drzwiami z tabliczką: "Noughtforr1; i numerem 6. Chwilę później byłam już w holu. Poczułam zapach domowych czekoladowych ciasteczek. - Ciociu, wróciłam! - krzyknęłam. - O, Hessie, to ty! Wróciłaś w samą porę, zaraz będę wyciągać pierwszą blachę - odparła postać wychodząca z kuchni. Była ubrana biały top i robocze dżinsy, a na to miała narzucony fioletowy fartuch. Ciocia Cindy, o osiemnaście lat młodsza siostra mojej mamy, poniekąd zastępowała mi rodziców. To u niej zamieszkałam, kiedy zmarli. Była wtedy bardzo młoda, miała dwadzieścia lat, a jednak mnie przygarnęła. Nigdy jej tego nie zapomnę. W zasadzie oprócz niej miałam tylko Emmę i Louisa - moich przyjaciół, których znałam od drugiej klasy podstawówki. Na tą trójkę zawsze mogłam liczyć. - Jej, jak to wspaniale pachnie! - zawołałam. Po chwili siedziałam przy starym dębowym stole i zajadałam pyszne, rozpływające się w ustach ciasteczka. Przy tym cały czas zerkałam na zegarek. Była piąta. Zdarzenia sprzed godziny wróciły wzburzoną falą. Walka z demonem, spotkanie tamtego chłopaka. To wszystko było bardzo dziwne i niezwykłe. Gdy już się opchałam do granic możliwości, poszłam się przebrać. Założyłam czarny top, na niego szary sweterek. Do tego czarno-czerwoną spódniczkę w kratkę, kabaretki i skórzane buty na czterocentymetrowym, szerokim obcasie. Przeczesałam gęste rude włosy sięgające prawie do ud. Zawsze je lubiłam. W zasadzie, to była chyba moja ulubiona część mnie. Spojrzałam w lustro i stwierdziłam, że wyglądam ładnie. Inaczej niż zwykle. Moje oczy były jakby głębsze, a włosy miały mniej płomienny odcień. To były ciuchy, na które zawsze namawiała mnie Emma. Kupowałam je, żeby przestała truć, a potem wrzucałam do szafy i nigdy nie zakładałam. To nie był mój styl: ja wolałam powyciągane t-shirty, dżinsy i trampki. Teraz była okazja, żeby ubrać coś innego. Właściwie nie wiem, czemu je założyłam. Szare, duże oczy spoglądały na mnie w lustrze, i stwierdziłam, że chyba mam prawo chcieć ładnie wyglądać kiedy, być może, spotkam grupę Nocnych Łowców. W końcu udało mi się samą siebie przekonać, że to prawda. Spojrzałam na zegarek. Siódma trzydzieści. Pożegnałam się z ciocią, wymyślając, że idę do Emmy, po czym z sercem walącym jak Big- Ben, wyszłam z mieszkania i skierowałam się w stronę Oxford Street. -------------------------------------------------------------------------------- Rozglądałam się po ulicy, ale nigdzie nie widziałam Matta. Oczywiście wiedziałam, że tak może być, ale mimo wszystko byłam rozczarowana. Liczyłam, że wreszcie dowiem się czegoś o swoich nadnaturalnych umiejętnościach. Nagle go zobaczyłam. Opierał się niedbale o ścianę jakiegoś budynku, z irytującym półuśmieszkiem na ustach. Miał na sobie czarną koszulkę z logo zespołu Metalica i obcisłe dżinsy. Podeszłam do niego. - Cześć - rzuciłam. - Cześć - uśmiechnął się. - To co? Miałeś mnie gdzieś zaprowadzić, nie? - Gdy to powiedziałam, uśmiech zniknął z jego twarzy. - Tak, ale ostrzegam, że to nie będzie przyjemne. - Nagle poczułam się dziwnie. Miałam zamiar iść z obcym chłopakiem, który twierdził, że jest kimś w rodzaju superbohatera zabijającego demony, w miejsce gdzie, według niego, nie było zbyt fajnie. Chyba zwariowałam. Z drugiej strony, jeżeli mówił prawdę, to była jedyna szansa żeby się czegoś dowiedzieć o moim dziwnym "Darzer1;. - Prowadź. - Szliśmy w milczeniu. Przy naszym pierwszym spotkaniu nie miałam okazji dokładniej przyjrzeć się Mattowi. Teraz dostrzegłam, jaki jest przystojny. Brązowe włosy niezwykle kontrastowały z niebieskimi oczami. Wyglądał lepiej niż David Beckham i Brad Pitt razem wzięci. Emma określiłaby go w dwóch słowach: zabójcze ciacho. Przez całą drogę starałam się nie patrzeć na jego blizny, ale się nie udało. - Nie możesz się oprzeć gapieniu na mnie, co? Cóż, tak już mam. To wrodzony wdzięk - I znowu ten irytujący uśmieszek. - Nie ekscytuj się, Panie Piękny. Zastanawiałam się tylko, skąd masz blizny - odparowałam, zła na siebie. Nie powinnam gapić się na niego jak idiotka. - Hej, hej, kotek pokazuje pazurki? Lubię to - powiedział, a ja nie mogłam nie parsknąć śmiechem. - A jeśli chodzi o blizny tor30; cóż, walki z demonami i lata ciężkiego szkolenia robią swoje. Poza tym, po Znakach zostają ślady wyglądające jak blizny - oznajmił. - Znakach? Wiesz co, jestem zmęczona tym ciągłym zadawaniem pytań. - Wściekłam się. O niczym nie miałam pojęcia. To było naprawdę irytujące. Czułam się jak wrzucona na głęboką wodę - nagle znalazłam się w tym dziwnym świecie Nocnych łowców i nawet nie wiedziałam, gdzie jest góra a gdzie dół. To wszystko mnie dobijało i przytłaczało. - Znaki tor30; ach, dowiesz się w swoim czasie. Pośpieszmy się. - Dalszą drogę przebyliśmy w milczeniu. Czułam, jakby to ktoś inny szedł ulicami Londynu i zastanawiał się, dokąd jest prowadzony. Jakbym patrzyła na wszystko z góry. Strasznie dziwne doznanie. Po jakimś czasie znaleźliśmy się przed jakąś starą zniszczoną katedrą, przeznaczoną do rozbiórki. - To tutaj - oznajmił. - Słucham? Żartujesz sobie ze mnie, tak? - Nie mogłam uwierzyć, że przyprowadził mnie do tej ruiny. - Nie. To czar. Spróbuj go przejrzeć - odparł. Wysiliłam się. Wyobraziłam sobie folię ochronną, przykrywającą całą katedrę. Po czym ją zdjęłam. Zobaczyłam piękny gotycki budynek z czerwonej cegły, w idealnym stanie. Muszę przyznać, że uczucie było niesamowite. -Witaj w Instytucie. - Chyba zauważył, jakie wrażenie zrobił na mnie budynek, bo się uśmiechnął. - Zanim zaczniesz zadawać pytania: Instytut to coś w stylu bazy głównej londyńskich Nocnych Łowców. To tutaj odbywają się spotkania Clave, czyli Nocnych Łowców powyżej osiemnastego roku życia, mieszkających w Londynie. Instytut prowadzą Carstairsowie, mieszkają w nim razem ze swymi dziećmi. Przyjmują też niektóre osierocone dzieci Nocnych Łowców. Cóż, umieramy zazwyczaj dosyć młodo. - Mówił to wszystko tonem przewodnika, oprowadzającego zwiedzających po jakimś zabytku. - A ty tu mieszkasz? - przerwałam mu. I zaraz tego pożałowałam. Z własnego doświadczenia wiedziałam, że ciężko rozmawiać o takich sprawach, zwłaszcza z kimś prawie obcym. - Tak. Moi rodzice zginęli, gdy miałem osiem lat - odpowiedział. Wyglądał na całkiem spokojnego, jednak wiedziałam, że to tylko maska. Zdradziły go zaciśnięte pięści. - Współczuję ci. Moi zmarli jak miałam sześć. Przepraszam, że wyciągnęłam ten temat. -Przez chwilę zapanowała cisza. - Lepiej już chodźmy - rzucił po chwili. Weszłam za nim do środka. Wielki hol był wielkości półtora mieszkania cioci Cindy. W trzech nawach znajdowały się ułożone w rzędy ławy kościelne, a na drugim końcu pomieszczenia był ołtarz. W kącie znajdowała się winda. Wjechaliśmy na pierwsze piętro po czym znaleźliśmy się w wielkim, okrągłym pokoju z regałami na prawie całej powierzchni. Wszystkie były po brzegi wypełnione książkami. Na środku pomieszczenia stał ciemny drewniany stolik z pięknie rzeźbionymi nogami oraz krzesło w stylu Ludwika któregośtamnastego. Widocznie była to biblioteka. Przy biurku siedziała kobieta o miłym wyrazie twarzy i dobrodusznych zielonych oczach, ubrana w koszulę w czarno- białą kratkę oraz dżinsy. - Witaj, Hestio. Jestem Marina Carstairs. Bardzo miło mi cię poznać - powiedziała, po czym wstała. Była dosyć wysoka, tak że musiałam lekko zadrzeć głowę, żeby patrzeć jej w twarz. - Mi również miło panią poznać, pani Carstairs - odezwałam się. Polubiłam ją od razu. Wydała mi się bardzo spokojna i miła. - Musisz ochłonąć, coś zjeść i odpocząć. Jutro rano razem z Mattem pójdziesz do Cichego Miasta, aby Cisi Bracia cię zbadali. Teraz chodź za mną, pokażę ci twój pokój - powiedziała pani Carstairs. Nawet nie miałam ochoty pytać, gdzie jest Ciche Miasto ani kim są Cisi Bracia. Ruszyłam za nią. Pokój był dość zwyczajny - drewniane łóżko, drewniana szafa stojąca w kącie. Biurko stojące pod oknem także było z tego materiału. Przy nim stały dwa niebieskie, plastikowe krzesła. W oknie wisiały żółte zasłony z wzorem w niezapominajki. W pokoju było bardzo przytulnie i ciepło. Pamiętam jak przez mgłę, że się przebrałam, a potem przyszła pani Carstairs i przyniosła mi kanapki. Potem zasnęłam, zmęczona całą tą dziwną sytuacją. Ps: przepraszam za znaki Worda, miały być wielokropki. Ps.2: smutnam, bo nikt nie komcia... Edytowane przez Cattie dnia 22-04-2015 12:27 | |||
Autor | RE: Życzenia Anioła | ||
~florka Użytkownik |
| ||
Genialne, po prostu genialne. Już masz moje pochwały. Akcja jest świetna. W sumie zastanawiam się, czemu nie skomentowałam tego opowiadania wcześniej... Mniejsza, pisz dalej, ja nie mogę się doczekać . Edytowane przez Lilla dnia 20-12-2014 20:38 | |||
Skocz do Forum: |
Witajcie na nowej wersji ShoutBox. Wszelkie problemy prosimy zgłaszać do administracji lub bezpośrednio do twórcy - Anagana.
Tylko zalogowani użytkownicy mogą pisać wiadomości.
.